Apteka dla aptekarza. Są już ofiary kontrowersyjnej ustawy
Nie trzeba było długo czekać na konsekwencje ustawy wprowadzającej "apteki dla aptekarza". Otwarcie nowej apteki graniczy z cudem, a właściciele sieci aptek opuszczają warszawską giełdę.
30.08.2017 | aktual.: 01.09.2017 16:50
- Pozwolenie na prowadzenie apteki można tylko stracić, a nowej apteki w Polsce praktycznie nie da się otworzyć. Dotyczy to zwłaszcza dużych miast – mówi Marcin Piskorski, prezes Związku Pracodawców Aptecznych PharmaNET, cytowany przez "Rzeczpospolitą".
- Apteki z wielu względów zmieniają swoje położenia i za każdym razem muszą uzyskiwać koncesję. Teraz jednak jej uzyskanie w wielu przypadkach jest niemożliwe, co będzie się wiązało z zamknięciem apteki i końcem biznesu – dodaje.
Przypomnijmy. Nowelizacja ustawy Prawo farmaceutyczne przewiduje, że prawo otwierania nowych aptek będą mieli tylko farmaceuci. Oprócz zasady "apteka dla aptekarza" wprowadziła również kryteria demograficzne i geograficzne. Oznacza to, że aptekę można otworzyć tylko wtedy, gdy na nową placówkę przypadnie co najmniej 3 tys. mieszkańców, a inna tego typu placówka nie znajduje się w odległości 500 m.
Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł powiedział wprost podczas sejmowej debaty, że w Polsce jest za dużo aptek. - To jest miejsce ważne dla pacjentów, a nie miejsce do robienia interesów - mówił. Jego zdaniem w żadnym kraju nie ma pełnej swobody dotyczącej aptek i w Polsce też nie jej powinno być. Ustawa weszła w życie w czerwcu. Okazuje się, że na efekty nie trzeba było długo czekać.
Zmiany odczuła już Grupa Neuca, która jest liderem na krajowym rynku dystrybucji leków. Ustawa negatywnie wpłynęła również na Pelion i Farmacol, największych po Neuce krajowych dystrybutorów leków, którzy mają własne sieci aptek. Jak donosi "Rzeczpospolita", spółki zdecydowały się na wycofanie się z warszwskiej giełdy. Uznały, że łatwiej będzie im prowadzić biznes w reżimie spółki prywatnej, niż publicznej.