Balcerowicz o propozycjach ws. OFE: to nie debata, to propaganda
- Tu nie chodzi o żadną debatę, tu chodzi o propagandę - tak były szef NBP prof. Leszek Balcerowicz ocenił rządowe propozycje zmian w systemie emerytalnym. Zdaniem Balcerowicza sprowadzają się one do likwidacji drugiego filaru reformy emerytalnej.
28.06.2013 | aktual.: 28.06.2013 15:49
Balcerowicz na piątkowej konferencji prasowej krytykował rządowe propozycje i opracowany przez resorty finansów i pracy raport "Bezpieczeństwo dzięki zrównoważeniu". Według niego raport jest jednym z najbardziej nierzetelnych dokumentów oficjalnych, jakie pojawiły się po 1989 r., propagandą antykapitalistyczną, w której znalazły się "kompromitujące błędy liczbowe".
Zdaniem byłego ministra finansów, założyciela Fundacji FOR, tezy zawarte w raporcie były wielokrotnie w przeszłości obalane. - Te stare i nieprawdziwe tezy są powtarzane. Przecież tu nie chodzi o żadną debatę, tu chodzi o propagandę. W nadziei, że jak się wiele razy mocno powtórzy jakieś tezy, to część ludzi uzna je za prawdę. Myślę, że z czymś takim nie można się zgodzić - mówił Balcerowicz.
Jego zdaniem propozycje rządu oznaczają de facto likwidację kapitałowego filaru systemu emerytalnego. Jednocześnie - jak zwracał uwagę - likwidacja ta ma się odbyć pod hasłem ulepszenia systemu. - Nawiasem mówiąc, w dawnym ustroju jak coś chciano zepsuć, to zawsze mówiono o ulepszaniu - ironizował Balcerowicz.
Podkreślił, że 80 stron raportu dotyczy "demonizacji drugiego filaru". Do fałszywych tez zaliczył stwierdzenie w raporcie, że przyczyną narastania długu publicznego były wpłaty do drugiego filaru. To - jego zdaniem - fałszerstwo intelektualne. "Na tym buduje się fałszywą teorię o zgubnym wpływie gromadzenia oszczędności emerytalnych Polaków w drugim filarze" - powiedział.
Balcerowicz wskazał, że najważniejszym problemem do rozwiązania są przywileje emerytalne, czyli dodatkowe miliardy, które płaci się z pieniędzy ludzi na KRUS, górników czy służby mundurowe. Ocenił, że nie poświęcono temu odpowiednio dużo miejsca w raporcie - zaledwie dwie trzecie strony; co więcej, nie było w tej kwestii żadnych konkluzji. Według niego bez tego nie da się trwale rozwiązać problemu finansów publicznych.
Jak ocenił, nieprawdziwy jest także sam tytuł rządowego raportu: "Bezpieczeństwo dzięki zrównoważeniu". Według niego nie ma szans, by w przyszłości system emerytalny się zbilansował, czyli nie osiągnie się sytuacji, gdy wpłaty do systemu w pełni pokryją wypłaty. Mówił, że zbilansować mogłaby się właśnie część kapitałowa systemu - która ma być zmniejszona - a nie państwowa. - Fałszem jest "zrównoważenie", ale fałszem jest także "bezpieczeństwo". Dlatego, że bezpieczeństwo opiera się na zróżnicowaniu ryzyka. Jeżeli wszystko zależy od jednego źródła, czyli państwowego systemu, w którym wiele można obiecać i wiele można nie dotrzymać, to bezpieczeństwo się zmniejsza w porównaniu z sytuacją, w której zgodnie z założeniami mamy co najmniej dwa źródła - z jednej strony przyszły ZUS, a z drugiej wkłady do drugiego filaru - mówił Balcerowicz. Odniósł się także do zmniejszenia składki do OFE, jakiej dokonano w 2011 r. - spadła ona wówczas z 7,3 proc. do 2,3 proc. - Przy pierwszym skoku na oszczędności emerytalne
Polaków społeczeństwo zostało solennie zapewnione, że to już jest koniec. Widzimy, jak wygląda dotrzymywanie słowa - zaznaczał Balcerowicz. Propozycje zmian dotyczących OFE zawarte w raporcie nazwał "zamachem na zgromadzone w OFE oszczędności emerytalne", mające miejsce pod zasłoną fałszywych słów, takich jak dobrowolność, czy przeniesienie składki do ZUS. Jego zdaniem to "orbanowska propozycja", która w naszym wydaniu nie jest jednak ruchem takim drastycznym.
Profesor mówił też o konsekwencjach politycznych wejścia w życie zmian. Jego zdaniem elektorat PSL nie będzie się nim sprzeciwiał, bowiem chronią one KRUS. - Elektorat głównej partii opozycyjnej nie będzie bardzo niechętny, tym bardziej, że propozycja dobrowolności przedtem została zgłoszona przez PiS - mówił. Zgodnie z diagnozą Balcerowicza przeciwnikiem takich zmian będzie jedynie wykształcony elektorat PO.
- To elementarny rachunek polityczny. Trudno zrozumieć, dlaczego propozycja, która musiałaby w przypadku jej realizacji pogłębiać i tak już istniejący kryzys zaufania do tej partii, miałaby być forsowana. Jak można działać wbrew własnym interesom, a na korzyść partii konkurencyjnych? - dziwił się Balcerowicz.
Według niego propozycje zawarte w raporcie podcinają pozycję PO, a ich przyjęcie byłoby lekkomyślne nie tylko z punktu widzenia interesu kraju, ale także z punktu widzenia rachunku politycznego.
Pytany o ewentualną debatę telewizyjną z ministrem finansów Jackiem Rostowskim na ten temat powiedział, że dyskusji nie należy sprowadzać do widowiska telewizyjnego.
Przedstawiciele Fundacji FOR poinformowali podczas konferencji, że wystąpili oficjalnie w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej o udostępnienie listy autorów raportu - nikt bowiem nie jest pod nim podpisany.
W środę ministrowie pracy i finansów zarekomendowali przekazanie do konsultacji społecznych trzech propozycji zmian w systemie emerytalnym oraz propozycję wypłat emerytur z otwartych funduszy emerytalnych. Zdaniem autorów rekomendacji zmiany - bez względu na to, który wariant zostanie wybrany - korzystnie wpłyną na wysokość emerytur, zapewnią dopływ środków do gospodarki.
Pierwszy wariant przewiduje likwidację części obligacyjnej OFE, co oznacza, że środki, których OFE nie mogą inwestować w akcje, byłyby przenoszone do ZUS. Drugi wariant zakłada dobrowolność udziału w części kapitałowej systemu emerytalnego. Osoby rozpoczynające pracę mogłyby wybrać, do którego OFE chcą należeć. Zgodnie z trzecim, ubezpieczony mógłby zdecydować się na przekazanie całości składki do ZUS przy obecnej wysokości 19,52 proc., albo zdecydować się na przekazanie części składki do ZUS (17,52 proc.). Pozostała 2-proc. część składki trafiałaby do OFE, ale ubezpieczony musiałby wpłacać do funduszu także dodatkowe 2 proc. składki. W sumie składka emerytalna od wynagrodzenia wyniosłaby 21,52 proc.