Banki szantażują klientów ubezpieczeniami

Niemal do każdego produktu na siłę wciskają nam ubezpieczenia. Ale nie daj Bóg, żeby coś się stało - ani ubezpieczony, ani jego rodzina żadnych pieniędzy nie dostaną. Te produkty nie dają żadnej ochrony, za to zapewniają maksymalny zysk sprzedawcy. A spróbuj tylko polisy nie wykupić.

Banki szantażują klientów ubezpieczeniami
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

03.04.2013 | aktual.: 04.04.2013 07:57

Niemal do każdego produktu na siłę wciskają nam ubezpieczenia. Ale nie daj Bóg, żeby coś się stało - ani ubezpieczony, ani jego rodzina żadnych pieniędzy nie dostaną. Te produkty nie dają ochrony, za to zapewniają maksymalny zysk sprzedawcy. A spróbuj tylko polisy nie wykupić.

Pan A był objęty grupowym ubezpieczeniem na życie. Kiedy zmarł, jego żona wystąpiła o odszkodowanie. Ubezpieczyciel odmówił jego wypłaty, powołując się na pewien zapis w umowie. Głosił on, że jeśli śmierć nastąpiła w wyniku choroby, o której ubezpieczony wiedział, przystępując do ubezpieczenia, to wypłata się nie należy. To wydaje się być logiczne i zrozumiałe. Gdyby tego przepisu nie było, to pewnie wielu ludzi ciężko chorych podpisywałoby ubezpieczenie w ostatnich miesiącach życia - z myślą o wypłacie dla bliskich. Jednak w przepisie zapisano także, że odszkodowanie nie zostanie wypłacone, jeśli chory umrze w wyniku choroby, o której "powinien wiedzieć". Jest to zapis co najmniej kuriozalny i niestety nie odosobniony.

Żona pana A zarzuciła bankowi, że celowo ich naciągnięto. Bank bowiem wiedział o tym, że Pan A był na rencie - ze względu na cukrzycę i miażdżycę miał amputowaną nogę. Ubezpieczyciel doskonale wiedział o stanie zdrowia klienta, a jednak nie miał problemu z zawarciem umowy.

Jak wynika z przypadków przebadanych przez Rzecznika Ubezpieczonych, jeśli podczas wystawiania aktu zgonu lekarz napisze, że pacjent zmarł z "przyczyn naturalnych", to możemy się spodziewać, że firmy ubezpieczeniowe chętnie uznają "przyczyny naturalne" za efekt chorób, czyli ubezpieczenie się nie należy.

Powszechną praktyką jest, że zakłady ubezpieczeń rezygnują z przeprowadzania uproszczonego nawet wywiadu medycznego, zaś w treści umów zastrzegają brak odpowiedzialności, jeśli przyczyny wystąpienia wypadku istniały przed podpisaniem umowy. W efekcie do ubezpieczenia masowo przystępują osoby, które od początku nie mają szans na wypłatę odszkodowania.

Między bankowym młotem a ubezpieczeniowym kowadłem

Powyższy przykład można znaleźć w aneksie do raportu Rzecznika Ubezpieczonych "Podstawowe problemy bancassurance w Polsce", który został opublikowany w 2012 r. Podobnych przypadków jest mnóstwo, a każdy kolejny przebija poprzedni pod względem bezczelności sprzedających ubezpieczenia. W sumie dotyczy to milionów Polaków, którzy w ostatnim czasie zaciągali kredyty hipoteczne lub konsumenckie, ewentualnie skusili się na kartę kredytową. Standardem jest, że do każdego z tych produktów trzeba wykupić ubezpieczenie. Raport zajmuje się omówieniem problemów klientów na rynku bancassurance - ubezpieczeń bankowych.

- Sprzedaż ubezpieczeń przez banki to obecnie jeden z najbardziej znaczących kanałów dystrybucji - szczególnie ubezpieczeń na życie. Są to najczęściej umowy grupowe, które banki zawierają na rzecz swoich klientów, a ci zaś zobowiązują się do finansowania składki ubezpieczeniowej - objaśnia Tomasz Młynarski z Biura Rzecznika Ubezpieczonych.

Tomasz Bursa, analityk sektora bankowego i ubezpieczeniowego z Ipopema Securities, zauważa, że bancassurance rzeczywiście rozwija się w Polsce bardzo dynamicznie. - Wynika to z tego, że niektórzy ubezpieczyciele nie mają rozwiniętej sieci dystrybucji w przeciwieństwie do banków, które rozbudowywały sieć swoich oddziałów w ostatnich latach. Współpraca z bankiem to dla ubezpieczyciela łatwy sposób na dotarcie do nowego klienta, ale to banki są w uprzywilejowanej pozycji. Dlatego często prowizja dla banku za sprzedaż produktu ubezpieczeniowego stanowi nawet kilkadziesiąt procent wartości zbieranej składki - tłumaczy.

Ponadto część produktów ubezpieczeniowych była wykorzystywana albo jako element konstrukcji prawnej pozwalającej unikać podatku od zysków kapitałowych, albo jest traktowana jako prowizja pozyskiwana przez bank. - Dlatego też klienci mogą nie być faktycznie ubezpieczeni lub mogą nie wiedzieć, że są ubezpieczeni od pewnych ryzyk - zaznacza Tomasz Bursa.

Ubezpieczenie wydmuszka

W aneksie do raportu o bancassurance podkreślono, że grupowe ubezpieczenia na życie dla kredytobiorców powinny być skutecznym zabezpieczeniem udzielanego kredytu na wypadek śmierci, poważnego zachorowania, utraty pracy czy niezdolności do pracy. Leży to we wspólnym interesie banku oraz jego klienta, zwykle kredytobiorcy, który płaci comiesięczną składkę po to, by w razie nieszczęśliwego zdarzenia los jego i jego rodziny był zabezpieczony. Nie może być tak, że dodatkowy koszt klienta, jakim jest składka ubezpieczeniowa, idzie na konto banku i firmy ubezpieczeniowej, a on dostaje w zamian ochronę, które właściwie przed niczym go nie chroni. Jak zauważono w raporcie proceder oferowania niby-ubezpieczeń "godzi w dobre obyczaje i zasady współżycia społecznego."

Klienci mogą się skarżyć na działania banków i firm ubezpieczeniowych i to robią. Wśród skarg, które wpływają do Rzecznika Ubezpieczonych, dominują zarzuty dotyczące odmowy wypłaty odszkodowania z umowy grupowego ubezpieczenia kredytobiorców.

- Skargi dotyczą także zaniżania wysokości przyznanego świadczenia, opieszałości w prowadzonym postępowaniu likwidacyjnym oraz problemów ze zwrotem składki za niewykorzystany okres ubezpieczenia, jak również nieprawidłowych praktyk banków i ubezpieczycieli towarzyszących przystępowaniu do umów ubezpieczenia - wymienia Tomasz Młynarski z Biura Rzecznika Ubezpieczonych.

Jak zaznacza, w przypadku ubezpieczenia grupowego nie mamy uprawnień do odstąpienia od umowy z towarzystwem ubezpieczeniowym. Możemy odstąpić od umowy podpisanej z bankiem, ale tylko przy spełnieniu dodatkowych przesłanek, np. gdy umowa ta została zawarta na odległość (przez internet, telefon).

Jak sobie radzić?

Na szczęście są inne możliwości rozwiązania problemu. Jeśli klient uważa, że przy zawieraniu umowy został wprowadzony w błąd przez sprzedawcę, to może złożyć reklamację. - Pomoc znajdziemy u powiatowego lub miejskiego rzecznika konsumentów, a jeśli nieprawidłowości leżą po stronie zakładu ubezpieczeń, o interwencję możemy zwrócić się do Rzecznika Ubezpieczonych - radzi Młynarski.

A co jeśli produkt ubezpieczeniowy wciśnięto z pełną premedytacją osobom, które od początku nie mogłyby i tak z niego skorzystać? Czy w sytuacji, kiedy klient opłacał składki przekonany, że chroni go ubezpieczenie, a potem odmawia się wypłacenia odszkodowania możliwe jest zażądanie ich zwrotu lub wywalczenie odszkodowania na drodze sądowej?

W opinii Tomasza Młynarskiego obowiązujące przepisy w ściśle określonych przypadkach dają taką możliwość. Jeśli przedsiębiorca dopuści się wobec klienta nieuczciwej praktyki rynkowej, to może on zażądać unieważnienia umowy. Co więcej istnieje możliwość domagania się wzajemnego zwrotu świadczeń oraz zwrotu przez przedsiębiorcę kosztów poniesionych przez klienta związanych z nabyciem produktu, w tym przypadku - ubezpieczenia. W kodeksie cywilnym przewidziano także nieważność czynności prawnej m.in. gdy jest ona sprzeczna z zasadami współżycia społecznego.

Banki rekomendują

W zeszłym roku Związek Banków Polskich opracował "III Rekomendację dobrych praktyk na polskim rynku bancassurance w zakresie ubezpieczeń z elementem inwestycyjnym lub oszczędnościowym". Weszła ona w życie z początkiem 2013 roku. Wprawdzie dotyczy ona tylko części produktów finansowych powiązanych z ubezpieczeniami, ale pozwala na uporządkowanie tej części rynku.

- Intencją rekomendacji jest przekazywanie pełnej informacji dotyczącej zakresu ochrony z dodawanego ubezpieczenia, jej kosztów, a także konstrukcji prawnej. Każda rekomendacja zwiększająca przepływ informacji do klienta jest pozytywna, natomiast otwartą kwestią pozostaje to, czy klienci poprawnie będą interpretować zapisy umów. Na podobne uporządkowanie wciąż czekają zapisy dotyczące ubezpieczeń sprzedawanych do produktów kredytowych - twierdzi Tomasz Bursa, analityk Ipopema Securities.

Klient powinien być jasno o wszystkim poinformowany. Przede wszystkim o kosztach, jakie wiążą się z ubezpieczeniem i jak są obliczane, o zasadach ustalania wysokości świadczeń oraz o możliwościach wystąpienia ryzyka związanego z inwestycją - co dotyczy produktów inwestycyjnych.

Dokument obowiązuje od trzech miesięcy i zdaniem ekspertów jest jeszcze za wcześnie, by rzetelnie ocenić jego skuteczność dla ochrony interesów konsumentów. Warto jednak docenić fakt, że banki i firmy ubezpieczeniowe dążą do samoregulacji i wprowadzenia wyższych standardów. Doceniamy tę inicjatywę i liczymy, że odbędzie się to z korzyścią dla rolowanych do tej pory klientów. Czy słusznie, przekonamy się za kilka miesięcy.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)