Baryłka ropy na huśtawce
W okresie styczeń 2007 - lipiec 2008, ceny ropy uległy niemalże potrojeniu. Obecnie baryłka kosztuje już mniej niż połowę tego, ile kosztowała jeszcze w lipcu - czyli niecałe cztery miesiące temu.
26.11.2008 | aktual.: 26.11.2008 14:48
Tak spektakularnego spadku cen ropy już dawno nie odnotowywano. Nic więc dziwnego, że kraje członkowskie OPEC musiały się zebrać w trybie nadzwyczajnym w Wiedniu, w celu zahamowania dalszego spadku. W piątek 24 października OPEC obniżył produkcję o 1,5 miliona baryłek dziennie, sprowadzając ją do poziomu około 27,31 milionów. Zmiana wchodzi w życie z dniem 1 listopada 2008 r. Kolejne decyzje zapadną najprawdopodobniej już w grudniu w trakcie kolejnego posiedzenia, tym razem w algierskim Oranie.
Nie wszystkim krajom spieszy się jednak do zakręcania kurka z ropą. Wbrew pozorom decyzja o obniżeniu wydobycia nie przyszła łatwo. Raz jeszcze okazało się, że poszczególne kraje OPEC mają odmienną wizję tego, co można nazwać właściwą ceną. I tak, dla takiego małego Kataru poziom cen nie odgrywa niemal żadnego znaczenia. Nawet jeśli cena ropy naftowej spadnie poniżej 20 dolarów, nie będzie to oznaczało katastrofy.
Na przeciwległym końcu znajduje się Iran, dla którego spadek cen poniżej 100 dolarów oznacza poważne kłopoty gospodarcze. W podobnej sytuacji znajduje się Wenezuela, która z niepokojem patrzy na spadek cen czarnego złota. Spadek cen ropy o kolejne 10 dolarów oznacza uszczerbek w wenezuelskim budżecie rzędu 5 mld dolarów. W takich chwilach najbardziej liczy się zdanie Arabii Saudyjskiej - największego członka OPEC, dla której granicą psychologiczną (po przekroczeniu której rozpoczynają się kłopoty gospodarcze) jest poziom rzędu 50 dolarów. Jak dotąd poziom ten nie został przekroczony. Saudyjczycy mają świadomość, że zbyt duże cięcia w poziomie wydobycia mogą być zabójcze dla gospodarki światowej, która i tak jest już w bardzo kiepskiej kondycji.
Ale oprócz producentów dylematy mają również konsumenci. Paradoksalnie drastyczny spadek cen ropy nie leży w ich interesie. Rzecz w tym, że zbyt silny spadek cen będzie uniemożliwiał finansowanie niezbędnych inwestycji w sektor wydobywczy, co najprawdopodobniej doprowadzi do podobnych zawirowań na rynku, jakich doświadczaliśmy przez większość obecnej dekady. Zatem nie jest niebezpieczny sam spadek (czy wzrost) cen. Niepokojąca jest huśtawka tych cen. Wydaje się, że jest to jeszcze jeden argument na rzecz konstruktywnej współpracy między krajami produkującymi ropę i jej głównymi konsumentami. Ale wydaje się, że taki dialog nosi w sobie znamiona pobożnego życzenia.
Paweł Kowalewski
Fundusze