Białystok/ Nie ma chętnych w przetargu na tzw. sekundniki na skrzyżowaniach
Nie ma chętnych do zamontowania na kilku dużych skrzyżowaniach w Białymstoku tzw. sekundników, które współpracowałyby z elektronicznym systemem zarządzania ruchem. Oferty można było składać do poniedziałku, ale nikt się nie zgłosił - poinformował magistrat.
Tzw. sekundniki to urządzenia pokazujące kierowcom, ile jeszcze czasu mają na zjechanie ze skrzyżowania lub kiedy zapali się zielone światło.
Przedmiotem zamówienia było zaprojektowanie sposobu komunikacji, montaż i uruchomienie takich sekundników na pięciu skrzyżowaniach, objętych monitoringiem i systemem kamer wyłapujących kierowców przejeżdżających na czerwonym świetle.
O przeznaczeniu na to 50 tys. zł w tegorocznym budżecie zdecydowali w grudniu radni PiS, którzy w Radzie Miasta Białystok mają większość. Zgłosili taką poprawkę do projektu budżetu, ostatecznie prezydent miasta przyjął tę propozycję jako autopoprawkę.
Pomysł, by na skrzyżowaniach objętych monitoringiem montować sekundniki, pojawił się w Białymstoku już kilka miesięcy wcześniej. Okazało się wówczas, że kamery zamontowane na pięciu dużych skrzyżowaniach, w ramach - działającego w mieście od połowy 2015 roku - systemu zarządzania ruchem, rejestrują po kilkaset na dobę wykroczeń popełnianych przez kierowców.
Rejestrują one wjazdy na czerwonym świetle, w tym skręty w prawo, gdy nie pali się zielona strzałka dla tego kierunku ruchu.
Gdy okazało się, iż taki wykroczeń jest bardzo dużo a kierowcy skarżyli się, że zielone światła palą się czasem bardzo krótko, pojawił się pomysł, że pomocne mogłyby być sekundniki pokazujące kierowcom, ile mają czasu do zmiany świateł.
Magistrat pomysł kwestionował argumentując, że takie urządzenia nie będą współpracowały z systemem zarządzania ruchem obejmującym aż 119 białostockich skrzyżowań. System ów ma przede wszystkim zapewnić bardziej płynny przejazd, z preferencją ruchu miejskich autobusów, optymalizując działanie sygnalizacji świetlnej na podstawie danych zbieranych z kamer i detektorów ruchu.
Dlatego firmy, które chciały wziąć udział w przetargu, musiały przede wszystkim zaproponować rozwiązanie, które nie wpłynie negatywnie na działalność tego systemu zarządzania ruchem.
Swojej oferty nie złożyła jednak żadna firma - poinformowała PAP dyrektor Zarządu Dróg Miejskich w Białymstoku Bożena Zawadzka. Nie wykluczyła, że miasto na razie nie będzie ogłaszało kolejnego przetargu, biorąc też pod uwagę zapowiedzi resortu infrastruktury i budownictwa, iż przeanalizuje on możliwości i zasadność montażu takich sekundników.
Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa (MIB) już wcześniej, m.in. w odpowiedziach na interpelacje poselskie, przypominało, że obecnie obowiązujące rozporządzenia dotyczące znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego nie dopuszczają stosowania sekundników.
Przyznawało jednocześnie, że niektóre samorządy montują takie urządzenia.
Według MIB, techniczna możliwość zastosowania sekundników jest ograniczona jedynie do takich sygnalizacji świetlnych, gdzie długość sygnałów jest stała. "Nie jest natomiast możliwe w przypadku skrzyżowań z - coraz powszechniej stosowaną - sygnalizacją świetną akomodacyjną, dostosowującą długość wyświetlanych sygnałów do warunków ruchu" - podano kilka tygodni temu w komunikacie dla PAP zespołu prasowego resortu.
Taka właśnie sygnalizacja jest w Białymstoku. Dyrektor Zawadzka powiedziała - poproszona przez PAP o komentarz faktu, iż nikt nie zgłosił się do przetargu - że kluczowa mogła być kwestia koniecznych rozwiązań technicznych. "Oferentów, którzy by mieli nam do sprzedaży swoje usługi, to nie interesują zmiany w przepisach, bo to ryzyko zamawiającego" - dodała.
Zaznaczyła, że ostateczną decyzję, co dalej, podejmie prezydent miasta. "Ale z naszej strony, raczej bym poczekała na to, co się będzie działo z przepisami w tej kwestii" - powiedziała dyr. Zawadzka.