Branża odzieżowa w kryzysie. To może być koniec małych sklepików
Sieci handlowe skarżą się, że mogą nie przetrwać przedłużającego się zamknięcia sklepów. W znacznie gorszej sytuacji są jednak małe sklepy odzieżowe, które nie sprzedają w internecie. Brak fizycznych klientów uderzy w nie mocniej niż w marki, które z powodzeniem sprzedają w sieci szyte w Chinach ubrania.
21.04.2020 15:23
Nowe ubrania przestały być produktami nawet nie pierwszej, ale i drugiej potrzeby. Wielu z nas od półtora miesiąca siedzi w domu, a nawet jeśli w najbliższym czasie obostrzenia zostaną poluzowane, to i tak wychodzić i spotykać się z ludźmi będziemy zdecydowanie rzadziej niż przed pandemią.
Dla branży odzieżowej to ogromny cios. O ile producenci odzieży przerzucili się na szycie maseczek, to sprzedawcy już takiej alternatywy nie mają. O ile jeszcze nieźle radzą sobie duże sieci, które salwują się sprzedażą przez internet, to małe sklepiki z ubraniami ostatniego klienta widziały 15 marca.
Ich właściciele doskonale wiedza, co robi ich konkurencja. Śledzą sprzedaż ubrań w sieci niemal za bezcen.
- Wszyscy zatoniemy. Sieciówki mają zaplanowane kolekcje, które leżą w magazynach. Nie zostawią tego na kolejną wiosnę, a magazyny mają pełne. Muszą się pozbyć towaru, nawet jeśli mieliby sprzedać za grosze. Ich na to stać, bo kiedy produkujesz coś w Azji, to możesz sobie narzucić nawet 50-proc. marżę - powiedziała w rozmowie z łódzką "Gazetą Wyborczą" pani Magdalena, która wraz z mężem prowadzi niewielki sklep z polskimi ubraniami.
Niektóre sklepiki ratują się poprzez organizowanie sprzedaży online połączonej z transmisją na żywo. Polega to na tym, że sprzedawczyni pokazuje do kamery ubrania, sama je przymierza i kwiecistym językiem zachwala jakość oferty. Ten sposób sprzedaży pojawił się w polskim internecie już jakiś czas temu, ale teraz przeżywa rozkwit. Pieniądze z tego jednak są umiarkowane i pozwalają raczej na to, by przeżyć, a nie ze spokojem myśleć o przyszłości, uważają rozmówcy "GW".
- Ale z męską modą tak się zrobić nie da. Już widzę, jak panowie siadają przed komputerem, żeby oglądać filmiki o ciuchach – zauważyła pani Elżbieta.
Pani Magdalena obserwuje różne fora internetowe dla sprzedawców ubrań. "Odkąd wybuchła epidemia, kwietnie handel podróbkami, głównie z Bułgarii i Turcji. Instytucje nadzorujące nie robią teraz kontroli" – powiedziała.
Cenowa walka ze sprzedawcami podróbek i gigantami odzieżowymi to problem, z którym małe sklepy będą musiały zmierzyć się, kiedy rząd zezwoli na wznowienie ich działalności. Na razie właściciele mają inny problem - jak zapłacić za bieżące wydatki, kiedy przychody równają się zeru. Właściciele powierzchni handlowych wprowadzili wprawdzie obniżki, ale jakąś część czynszu trzeba zapłacić.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl