Butelki zwrotne to miliony leżące w śmietniku
Po Polsce krąży ponad 400 milionów butelek zwrotnych, które browary chętnie przyjęłyby z powrotem. Niestety nic z tego, ponieważ lądują one w śmieciach, w krzakach lub na osiedlowych trawnikach - pisze "Gazeta Wyborcza".
06.11.2014 | aktual.: 06.11.2014 14:45
Tymczasem przy tej okazji nam - konsumentom z kieszeni wypada kilkadziesiąt milionów złotych - wylicza "GW". - System, w którym butelkę można wymienić lub oddać tylko za okazaniem paragonu, skutecznie ludzi tego oduczył - zauważa socjolog z KUL prof. Robert Szwed.
Jak mówi, ludzie są racjonalni i odnosiliby takie opakowania, gdyby ich zwrot był możliwy zawsze i wszędzie, bez łaski i problemów. - Jeśli system się zmieni, znów nauczymy się oddawać butelki - ocenia socjolog. Tymczasem dziś oddanie ich bez paragonu, który poświadcza o zakupie w danym sklepie, to prawdziwa udręka, która zniechęca wielu klientów.
To powoduje, że w skali roku około 20 proc. butelek nie wraca do browaru, gdzie mogą być ponownie wykorzystane, co oznacza wymierne straty dla producenta. W Niemczech aż 98 proc. szklanych opakowań jest oddawanych. U nas zbyt często trafiają na wysypiska czy stłuczkę pomimo tego, że są w dobrym stanie i mogłyby bez problemu być powtórnie wykorzystane.
Producenci piwa zwracają uwagę, że oddawanie butelek czasem jest uznawane za wstydliwe. Wielu klientom kojarzy się ono bowiem nie z ochroną środowiska, lecz z biedą i bezdomnością. Badania przeprowadzane przez browary pokazują, że niewielu kupujących patrzy na to w czym kupują piwo, a tylko jedna piąta wie, że korzystanie z opakowań zwrotnych jest dobre dla środowiska. Tymczasem to może się opłacać chociażby dlatego, że kaucja ze 100 półlitrowych piw to aż 35 zł.
Co ciekawe, jak zauważa "Gazeta Wyborcza", piwa z segmentu premium są sprzedawane często w butelkach bezzwrotnych. Tak jakby od zamożniejszego klienta nie można było oczekiwać dodatkowego wysiłku. - Butelka bezzwrotna to święty spokój i brak poczucia winy związanego z wyrzucaniem pieniędzy w błoto i marnotrawstwem - komentuje dla "GW" profesor Szwed.