@by walutę kupić sprzedać…

Kantory internetowe idą jak burza, odbierając klientów stacjonarnym punktom handlu walutą. Bo liczy się każdy urwany grosz…

@by walutę kupić sprzedać…
Źródło zdjęć: © Fotolia | Kara

16.11.2014 | aktual.: 16.06.2015 10:59

W dobie internetu nikogo już nie dziwią zakupy w sieci, e-faktury czy regulowanie rachunków online. Także wymiana walut przez internet szybko staje się częścią tego e-konomicznego pejzażu, choć popularność e-kantorów to kwestia naprawdę ostatnich lat. To paradoks, bo pierwsza internetowa platforma wymiany walut powstała w 2008 r. Założył ją Marcin Pióro z Zielonej Góry, właściciel sieci małych kantorów w pobliżu granicy z Niemcami. Pionierski projekt wegetował, bo idea wymiany walut online nie przyjęła się, a internetowy obrót dewizami stanowił długo margines rynku kantorowego. Do czasu.

Na ratunek frankowiczom Złota era dla internetowej wymiany walut zaczęła się w 2011 r., kiedy Sejm uchwalił tzw. „ustawę antyspreadową” (od pojęcia „spread”, czyli różnicy pomiędzy ceną kupna i sprzedaży waluty). Był to efekt kampanii zirytowanych klientów bankowych spłacających kredyty hipoteczne w szwajcarskiej walucie. Gdy po wybuchu kryzysu finansowego z 2008 r., frank w krótkim czasie poszybował z poziomu nieco ponad 2 zł na 3,5 zł, banki zaczęły zarabiać krocie na ratach od kredytów frankowych.

Procedura dla „frankowiczów” wyglądała tak: kredytobiorcy wpłacali złote na bankowe konto, a bank te złote przeliczał po swoim kursie na franki. Szybko okazało się, że ten „bankowy kurs” jest bardzo wysoki i jeszcze rośnie akurat pod koniec oraz na początku miesiąca, czyli w dniach, kiedy większość klientów rozliczała swoje raty kredytowe. Dociśnięci niekorzystnym kursem szwajcarskiej waluty i chytrym postępowaniem banków, kredytobiorcy ruszyli z pozwami. A że jest walutowych kredytobiorców Polsce ponad 700 tys., siłę przebicia mieli dużą.

– Bez wątpienia tamta ustawa zrewolucjonizowała rynek wymiany waluta my dostaliśmy wiatru w żagle – mówi Łukasz Olek, członek zarządu Currency One SA, operatora serwisów Internetowykantor.pl i Walutomat.pl, do których należy blisko połowa polskiego rynku internetowej wymiany walut. – Banki umożliwienia swoim klientom spłaty kredytu poprzez samodzielnie kupioną walutę i to bez żadnych dodatkowych kosztów. Oznacza to, że kredytobiorcy mogą wpłacić na swoje konto kredytowe franki czy euro, które zarobili za granicą lub kupili po niższym kursie w kantorze – wyjaśnia Olek. I właśnie to zaoferowały kantory internetowe – niższy spread, czyli korzystniejszą różnicę między kupnem a sprzedażą waluty niż ta, którą proponują banki, a nawet kantory stacjonarne – dodaje przedsiębiorca.

Olkowi wtóruje Kamil Sahaj z platformy Cinkciarz.pl – największej w Polsce, która konkuruje z Currency One o pozycję lidera rynku internetowej wymiany walut. – Oferta serwisów wymiany walut online trafiła w tym czasie na podatny grunt potrzeb posiadaczy kredytów walutowych. Wiele osób znalazło w internecie możliwość zmniejszenia kosztów spłacanych rat za mieszkanie i zarekomendowali korzystanie z kantorów online innym. Poza tym w e-kantorach transakcje można robić bez wychodzenia z domu i bezpiecznie – dodaje Sahaj. – Procedura nie jest skomplikowana. Wystarczy do zwykłego rachunku bankowego dodać konto walutowe, zarejestrować się w wybranym e-kantorze i można przeprowadzać transakcje – dorzuca Olek.

Efekt? Rynek rośnie jak na drożdżach. Dziś z e-wymiany walut korzysta nawet pół miliona Polaków, a internetowe kantory wychodzą na rynki zagraniczne. Cinkciarz.pl od roku działa w Londynie; Currency One też planuje otwarcie zagranicznych oddziałów, ale jeszcze nie zdradza szczegółów.

A jest się o co bić. Rynek wymiany walutowej w Polsce to obroty o ponad bilionowej wartości (tylko transakcje spot do 2 dni). Wartość samych hipotecznych kredytów walutowych, od których zaczął się boom na e-kantory przekroczyła 176 mld zł, z czego we frankach aż 144 mld. Łukasz Olek szacuje, że co miesiąc na spłaty rat kredytów walutowych wymienia się w Polsce nawet 1 miliard złotych. – Ludzie szybko się przekonali, że niewielkim wysiłkiem można oszczędzić kilkadziesiąt złotych na miesięcznej racie kredytu hipotecznego – wylicza. Nie jest to może duża kwota, ale „ziarnko do ziarnka” i dla całego okresu spłaty kredytu potrafi zmienić się w solidną sumę przekraczającą nawet 20 tys. zł. Przedsiębiorca szacuje, że w ubiegłym roku klienci na bardziej korzystnym, niż w standardowej ofercie banków kursie zaoszczędzili 218 mln zł.

Emigracja, turyści i przedsiębiorcy Kredytobiorcy walutowi pozostają główną siłą napędzającą obroty internetowych kantorów; co trzecia transakcja walutowej wymiany online dokonywana jest przez posiadaczy kredytów hipotecznych denominowanych. Jednak dziś wcale nie stanowią większości, bo równie ważnymi i rosnącymi w siłę klientami e-kantorów są emigranci i osoby zarabiające w Polsce, ale w obcej walucie. Jak ocenia amerykański ośrodek badawczy Stratfor, Polska należy do grupy krajów Wspólnoty Europejskiej najintensywniej korzystających z transferów pieniężnych od swoich imigrantów, które stanowią około 1,5 proc. Polskiego PKB, czyli ok. 20 mld zł. rocznie

Longina Grzegórska-Szpyt

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)