Chodzi z wykrywaczem metalu po plaży. Tłumaczy, ile można zarobić
Na polskich plażach wciąż natrafić można na pasjonatów, którzy z wykrywaczem metalu w ręku przeczesują rozległe tereny. Okazuje się, że na takim hobby można zarobić i to nawet w granicach 100-200 zł dziennie.
Korzystanie z wykrywacza metali na polskich plażach jest w pełni legalne, pod warunkiem, że poszukiwania prowadzimy w piaszczystym pasie nadmorskim. Urządzenia nie można natomiast używać np. na skarpach, lasach czy klifach. Należy również zakopywać wykonane przez siebie wykopy i nie stwarzać uciążliwości plażowiczom - przypomina Urząd Morski w Szczecinie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Będziemy dziadami". Polacy zabrali głos w sprawie zmiany waluty
Brak zezwoleń na korzystanie z wykrywaczy metalu na plaży sprawia, że przyciąga ona osoby, które hobbystycznie zajmują się poszukiwaniem skarbów.
Serwis trojmiasto.pl zapytał jednego z takich pasjonatów, co w dzisiejszych czasach można znaleźć, przeczesując okolice brzegu Morza Bałtyckiego. Cytowany przez serwis pan Jacek przyznał, że najczęściej trafia na śmieci, np. w postaci kapsli od butelek. Zdarza się jednak, że znajduje także bardziej wartościowe przedmioty.
"Jak jest naprawdę dobry dzień, to w monetach można "wyciągnąć" 100 zł, może maksymalnie 200 zł. Ale to raczej nie jest reguła" - zastrzega.
Dodaje także, że na plaży trafia czasami na obrączki, bransoletki i łańcuszki.
Coraz trudniej o skarby na plażach
Kilka lat temu redakcja WP Finanse udała się na poszukiwanie przedmiotów zgubionych w piasku przez plażowiczów w Kołobrzegu. Koszty wypożyczenia wykrywacza metali (ok. 40 zł za dobę) okazały się jednak większe niż zyski. Nasz reporter przez cały dzień znalazł 2 zł i 10 centów.
Poszukiwacze, z którymi rozmawiał, zgodnie twierdzili, że dobre czasy w "branży" skończyły się w styczniu 2018 roku. Wtedy to weszło w życie prawo, które może oznaczać nawet dwuletnie więzienie dla tego, kto bez zezwolenia "poszukuje ukrytych lub porzuconych zabytków" przy użyciu urządzeń elektronicznych.
- Nikomu się nie chce bawić w pozwolenia. A bez tego chodzenie po lasach to jednak ryzyko. Zostają więc plaże, a tam trudno jednak coś ciekawego znaleźć - usłyszeliśmy.