Chwilówki online rosną, mimo bardzo wysokiej ceny
Na rynku co rusz pojawiają się nowe firmy trudniące się udzielaniem mikropożyczek. Rosnąca konkurencja nie oznacza jednak, że spadną ceny chwilówek. Dla klientów liczy się szybki dostęp do środków, a nie koszt.
23.04.2013 | aktual.: 23.04.2013 16:44
Oferta pozabankowych pożyczek udzielanych przez telefon lub internet stale rośnie. Obok niewielkich podmiotów na Polski rynek wchodzą także duże firmy, które odniosły sukces za granicą. Logika nakazywałaby więc sądzić, że wzrost konkurencji nierozerwalnie związany jest ze spadkiem cen. Nie w przypadku firm pożyczkowych, gdyż atrakcyjność ich oferty – w oczach klientów – mierzona jest zwykle dostępnością oraz czasem udzielenia pożyczki.
Zwykło się mówić, iż rozwój firm parabankowych wynika z przeregulowania rynku kredytów przez Komisję Nadzoru Finansowego. Jeśli się jednak głębiej zastanowić, to trudno do końca zgodzić się z takimi wnioskami, szczególnie w przypadku firm udzielających mikropożyczek przez sieć. Założenie, że z usług internetowych parabanków korzystają klienci, którzy otrzymali odmowę udzielenia kredytu w banku wydaje się nie być całkowicie poprawne. Nie uwzględnia ono bowiem wielu konsumentów, którzy decydują się na usługi firm pożyczkowych ze względu na szybkość ich działania. Wszak wciąż niewiele banków uruchomiło ofertę szybkich kredytów online. Konieczność niezwłocznego zastrzyku gotówki powoduje więc, że zamiast do banku po kredyt klienci zgłaszają się do firmy pożyczkowej, która zaspokoi ich potrzeby znacznie szybciej.
Nie bez znaczenie jest także minimalna kwota internetowych chwilówek i okres ich spłaty. Zwykle pożyczki takie udzielane są od 100 do kilkuset złotych. Na większą pożyczkę (rzędu 1-2 tys. zł) liczyć mogą dopiero klienci, którzy rzetelnie spłacili poprzednie zobowiązania. Termin spłaty wynosi zaś od jednego dnia (czasem tygodnia) do trzydziestu, rzadziej 45 lub 60 dni. Tymczasem minimalna kwota kredytu w bankach zaczyna się właśnie najczęściej od 1-2 tys. zł, a okres spłaty jest nie krótszy niż trzy miesiące. Profil docelowego klienta jest więc zauważalnie odmienny.
Zwykle wartość rocznej rzeczywistej stopy oprocentowania (RRSO) dla pozabankowych chwilówek internetowych liczona jest nie w setkach, a w tysiącach procent. Parabanki utrzymują jednak, że podawanie rzeczywistej stopy oprocentowania w ujęciu rocznym dla pożyczek zawieranych na dwa-cztery tygodnie jest pozbawione sensu. Zapewne można przyjąć, że gdyby chodziło o reklamowanie produktów inwestycyjnych, taka forma (podawanie oprocentowania w skali roku) już nie stanowiłoby dla nich problemu. Zaciągając chwilówkę online po miesiącu przyjdzie oddać od 20 do 35 proc. więcej od pożyczonej kwoty. I na nic zdaje się tzw. ustawa antylichwiarska, w myśl której oprocentowanie nominalne (liczone w skali roku) nie możne przekraczać czterokrotności stopy lombardowej NBP (4,75 proc.), czyli 19 proc. Parabanki omijają tę ustawę poprzez dodatkowe opłaty z tytułu prowizji za udzielenie pożyczki, czy chociażby jej ubezpieczenie.
Koszt mikropożyczek udzielanych przez internet, mimo że niemal zawsze jest nader wysoki, potrafi istotnie różnić się między poszczególnymi firmami. I tak na przykład pożyczając 300 zł na 30 dni trzeba będzie oddać od 57 do 103 zł. Różnica jest więc wyraźnie dostrzegalna, a i tak prawdopodobnie pozostaje ona bez wpływu na wybór konsumenta. Dlatego też coraz częściej klienci kuszeni są pierwszą pożyczką za darmo (m.in. w Soho Credit, ViaSMS.pl i Vivus), tj. bez dodatkowych odsetek i kosztów.
Można oczekiwać, że ceny internetowych chwilówek zmniejszyłyby się dopiero po wprowadzeniu ustawowego limitu – na wzór ustawy antylichwiarskiej. Trudno jednak przewidzieć czy i kiedy pomysły Komitetu Stabilności Finansowej, który chce ograniczenia RRSO dla takich pożyczek do wielokrotności stopy lombardowej NBP, wejdą w życie.
Michał Sadrak, Open Finance