Cudzoziemiec w polskiej firmie
Firmy coraz częściej przypominają wielonarodowościowe tygle. W koncernach nie brakuje czarnoskórych, czy skośnookich fachowców.Czy ciężko im się dostosować do polskich szefów i współpracowników
Praca w Polsce to szczyt marzeń
Jamal pochodzi z Konga, pracuje w jednej z firm telekomunikacyjnych. Znalazł pracę na stanowisku informatyka zaraz po studiach. Jak mówi praca w Polsce to szczyt marzeń.
- Mieszkam w Polsce od 8 lat i już zdążyłem sie przyzwyczaić. Na początku czułem się wyobcowany. Zdarzało się, że na imprezie ktoś nazwał mnie "czarnuchem", kilka razy oberwałem. Tak reagowali tylko nieznani, anonimowi ludzie i to kilka lat temu. Na studiach, jak i teraz w pracy wszyscy są życzliwi. Trudno było mi zrozumieć biurokrację. Miałem wrażenie, że Polacy wszystko komplikują. Praca w Polsce dla osoby z Konga jest wielką szansą. Dopiero w Polsce zobaczyłem pierwszy raz kserokopiarkę, naczyłem się obsługi komputera. Tu narodziłem się na nowo. Nie rozumiem dlaczego Polacy tak bardzo narzekają. Zawsze znajdą jakiś pretekst, żeby pobiadolić. Nie cieszą się, że mają pracę, że są zdrowi i żyją spokojnie. Widzą tylko niskie zarobki i kredyty - twierdzi Jamal Vicke.
Polacy trwonią czas
Kim uczy japońskiego w warszawskiej szkole językowej. Prowadzi też treningi dla pracowników wyjeżdżających do Japonii. Jak twierdzi, Polacy lubią odkładać wszystko na później i są bardzo rozrywkowi.
- W Japonii wszystko jest bardziej usystematyzowane, mamy więcej regulaminów, zasad. Pracodawca szczegółowo określa dzień pracy podwładnego. Właściwie nic nie zależy od uznania pracownika. Nawet pracodawcy ustalają sami sobie regulamin pracy i się go trzymają. Mam wrażenie, że w Polsce trwoni się czas, w tym również na niepotrzebne dyskusje. Polacy są jednak bardzo rodzinni, serdeczni i przyjacielscy, lubia się bawić - mówi Kim Rose.
Polacy są na bakier z umowami
Patrick jest Holendrem i pracuje w prywatnym gabinecie odnowy biologicznej w Gdyni. Mieszka w Polsce od 2 lat. Jego zdaniem polscy szefowie są chłodni, konserwarywni, nie przestrzegają umów, a współpracownicy nie mówią głośno, gdy coś im nie odpowiada.
- Mam bardzo przyjaznego pracodawcę. Jest jednak bardzo zdystansowany. W Holandii bardzo często spotykałem się z szefem po pracy, rozmawialiśmy na luzie. Pamiętam, że gdy się przeprowadzałem wszyscy współpracownicy pomagali mi z meblami. Tu atmosfera jest bardziej chłodna. Polscy szefowi dużo wymagają od personelu. Trzeba ich traktować jak wyrocznie, trudno mieć własne zdanie. Zauważyłem też, że nie trzymają się umów. Dostałem dodatkowe nadgodziny i kazano mi przychodzić do pracy na inne godziny, niż ustaliliśmy w umowie. Mam wrażenie, że dla szefa nowy pomysł to problem. Współpracownicy są świetni, ale gdy im coś nie odpowiada nie potrafią powiedzieć o tym szefowi wprost. Czują się na gorszej pozycji, podczas gdy szef jest uprzywilejowany. Brakuje troche tej równości i myślenia "ty mi dajesz pieniądze, a ja ci pracę". Myślę jednak, ze to sie zmieni, gdy jeszcze bardziej rozwinie sie rynek pracownika - twierdzi Patrick van Brock.
Miedzynarodowe porozumienie
W niekórych fimach, pracodawcy organizują specjalne warsztaty integracyjne, by lepiej pracowało się całemu zespołowi. - Zatrudniłem trzech informatyków z Indii. Zależało mi, by wszyscy pracownicy dobrze się czuli, dlatego zorganizowlaiśmy spotkanie. Każdy opowiadał o sobie. Hindusi mówili o swoim kraju i o tym, jak im się pracowało - mówi Edwward Kalicki, producent części do aut.