Czy Polaków wykorzystano w Norwegii?
Polscy pracownicy oskarżają norweski oddział firmy rekrutacyjnej o mobbing. Cierpią z powodu stresu pourazowego.
"Przyjechaliśmy tu zdrowi i nie zamierzamy wracać do Polski chorzy"– mówią Polacy pracujący w norweskim oddziale firmy Adecco. Pracodawców oskarżają o mobbing, dyskryminację i pobicie. O sprawie informuje "Rzeczpospolita".
"Rzeczpospolita" pisze, że 28-letni Bartosz opowiada, że czuje się jak 60-latek. W nocy zrywa się, ma dreszcze, wydaje mu się, że będzie miał zawał. Podobno boi się chodzić do supermarketów, bo natychmiast ogarnia go lęk. Staje pod ścianą i myśli, że zaraz się przewróci. Jego brat, 36-letni Wojciech, twierdzi, że odczuwa stały, podwyższony poziom adrenaliny i lęk. Śpi cztery godziny na dobę. Obaj – według diagnozy polskich i norweskich lekarzy – cierpią na PTSD, zespół stresu pourazowego. To rodzaj zaburzeń lękowych po traumatycznym przeżyciu, takim jak wojna czy gwałt. Polacy zaś mają cierpieć wskutek mobbingu.
Polacy przyjechali do pracy w 2007 roku. Gazeta informuje, że mieli otrzymywać dodatek za pracę w nadgodzinach. Jednak po przyjeździe do pracy dowiedzieli się, że dodatek im nie przysługuje. Jak mówią, w Trondheim, gdzie na budowie wielkiego szpitala zajmowali się wznoszeniem ścianek działowych, dostali do podpisania aneks do umowy, w którym dobrowolnie zrzekli się prawa do dodatku tzw. "pięćdziesiątek". Poczuli się oszukani, bo chcieli zarobić - podaje "Rzeczpospolita". Jak obecnie twierdzą, przez rok przepracowali 800 godzin nadliczbowych. To cztery razy więcej niż zezwala norweskie prawo – powiedzieli "Rz".
Polacy twierdzą, że gdy zaczęli mówić głośno o swym niezadowolniu, przełożeni zaczęli stosować wobec nich mobbing (mieli stosować wobec nich szykany, intrygi, grożenie, że zostaną odesłani do Polski).
Gdy firma przeniosła ich do innego miejsca, byli przekonani, że za karę. Jak twierdzą, mieli tam pracować bez przerwy, gdy jeden z nich nie zgodził się na pracę, miał zostać za to pobity. Ale policja umorzyła sprawę.
Przedstawiciele Adecco Norge tłumaczą, że nie może być mowy o oszustwie Polaków w sprawie dodatków za pracę nadliczbową. W Norwegii są bowiem dwa rodzaje nadgodzin.
Narzucone przez pracodawcę, za które zobowiązany jest on zapłacić dodatek 50 proc. lub 100 proc. do każdej godziny (więcej po godz. 21), oraz nadgodziny dobrowolne, które płacone są według zwykłej stawki i które wchodzą w skład tzw. banku godzin. Za te godziny pracownik może wziąć dodatkowe wolne dni.
Iwona Kilanowska, menedżer HR z Adecco Norge, powiedziała "Rz", że wszystkim osobom zatrudnionym w Norwegii przez Adecco Norge zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami są wypłacane nadgodziny – zarówno dodatkowe 50 proc., jak i dodatkowe 100 proc. Firma wspólnie ze zleceniodawcą ustala, które nadgodziny są płatne dodatkowo, a które wędrują do banku godzin.
"Rzeczpospolita" pisze, że Polacy trafili do firmy akurat, gdy obowiązywał projekt, w którym klient nie przewidywał narzuconych nadgodzin. Najprawdopodobniej innego projektu w danym momencie nie było.
Przed wyjazdem do Norwegii Polacy być może nie byli świadomi, na jakie nadgodziny mogą liczyć. Sprawa trafiła do sądu. Polacy zgłosili się też do norweskiej Inspekcji Pracy i związków zawodowych. Twierdzą, że nigdzie nie uzyskali pomocy.