Czy półbezrobocie jest dobre?
Częściowe bezrobocie wprowadzane w firmach dwuetapowo - to najnowszy pomysł przedsiębiorców i związków zawodowych na uratowanie polskiego rynku pracy. Czy jest trafiony?
Jak informuje "Polska", w pierwszym etapie firmy będą wysyłać pracowników na szkolenia finansowane przez UE. Dzięki temu zaoszczędzą na płacach. Będzie to wyglądało tak: jeden dzień w tygodniu pracownik zamiast do firmy idzie na kurs. Przedsiębiorca oszczędza, bo kursy zostaną opłacone z funduszy unijnych, a zyskuje lepiej wykwalifikowaną kadrę. Dopiero kiedy te działania okażą się niewystarczające, będzie można skorzystać z instytucji półbezrobocia.
Pracodawcy i związki zawodowe wspólnie przygotowują pakiet propozycji dla rządu. Główny postulat to wprowadzenie instytucji półbezrobocia. Pozwoliłaby firmie, której grożą zwolnienia grupowe, zmniejszyć zatrudnionym wymiar czasu pracy, np. do pół etatu, i równocześnie ściąć do 50 proc. pensji. W ramach rekompensaty dostawaliby pieniądze z funduszy pracy.
- Ale wypłacanie zasiłków to rozwiązanie ostateczne. Najpierw trzeba skorzystać z mniej radykalnych rozwiązań - mówi "Polsce" Henryka Bochniarz, prezydent PKPP "Lewiatan".
Zdaniem prof. Elżbiety Kryńskiej z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych półbezrobocie nie jest najlepszym rozwiązaniem, ale w sytuacji spowolnienia gospodarczego nie ma wyjścia.
Półbezrobocie funkcjonuje we Francji, Wielkiej Brytanii, Niemczech, Belgii, Luksemburgu i Czechach. Stephane Portet z firmy konsultingowej S. Partner. opowiada, że rząd francuski płaci pracownikowi 50 proc. wynagrodzenia, a pracodawca dokłada 30 proc. przy obniżonym wymiarze czasu pracy.
Już wiadomo, że szkolenia za pieniądze unijne podobają się resortowi pracy. Co do zasilków na częściowo bezrobotnych, na razie nie wiadomo, czy znajdą się na ten cel pieniądze.