Daj dziecku dorsza. To może być ostatnia okazja na spróbowanie, jak smakuje ta ryba
W 2020 roku nie zjesz bałtyckiego dorsza, chyba że sam go (cudem) złowisz na wędkę. Dorsze w ogóle nie będą też poławiane na Alasce. W przypadku połowów w Morzu Północnym został wprowadzony ostry limit. W wielu miejscach świata populacja dorsza jest na skraju wyginięcia. I - co warte podkreślenia - zakazy połowów popiera wielu rybaków.
23.12.2019 | aktual.: 23.12.2019 20:17
W kilkanaście, może kilkadziesiąt, lat udało nam się wybić dorsze, jedne z najlepszych morskich ryb. I to nie są żarty. W Polsce – czyli na Bałtyku – nie wolno obecnie poławiać tych ryb.
Unia Europejska wydała prawie całkowity zakaz wyławiania dorsza we wschodniej części Morza Bałtyckiego. Drastyczne ograniczenie połowów ma dać dorszom szansę na odrodzenie. Ale już wiadomo, że będzie z tym ciężko.
Co rusz docierają do nas informacje o bardzo złej kondycji bałtyckich dorszy. Ryby wyławiane z morza są ponadprzeciętnie małe, chude, praktycznie nie mają na sobie mięsa. Kiedyś rybacy wyciągali z morza 10-kilogramowe sztuki. Wielkie, mięsiste dorsze są dziś wspomnieniem.
Obejrzyj też: Drastycznie kurczy się populacja popularnej ryby
Według prof. Jana Horbowego, reprezentującego Polski Instytut Badawczy - Morski Instytut Rybacki, biomasa dorszy w Bałtyku to około 75 tys. ton. Dla porównania jeszcze 10 lat temu było ich dwukrotnie więcej, a w połowie lat 80. sięgała 450 tys. ton.
Śmierć dorsza to tragedia
We wschodniej części Morza Bałtyckiego dorsz jest jedną z najcenniejszych ryb stanowiących źródło utrzymania wielu rybaków. W tym rejonie rybę poławiało ponad 7 tys. statków rybackich z ośmiu państw członkowskich UE. Dla 182 statków z Litwy i Polski połowy dorsza stanowiły ponad 50 proc. ich całkowitych połowów.
Polski rząd pracuje nad wsparciem dla rolników. Minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marek Gróbarczyk w listopadzie mówił wprost o kryzysie w branży, a wśród możliwych działań wymieniał rekompensaty dla rybaków, którzy poniosą straty w związku z zakazem połowów dorsza, czy finansowanie złomowania statków. Ta ostatnia propozycja byłaby adresowana do firm, które organizują amatorskie, wędkarskie wyprawy na dorsza. Co ciekawe, po podjęciu przez UE decyzji o zakazie połowów, to właśnie ta grupa zorganizowała protest, choć według danych Morskiego Instytutu Rybackiego, ich branża poławiała zaledwie 1-2 proc. rocznego limitu dorsza przyznanego dla rybołówstwa masowego.
- Dorsz jest kluczowym gatunkiem dla ekosystemu Morza Bałtyckiego, jednak dekady nadmiernych połowów oraz ignorowanie doradztwa naukowego przez Komisję Europejską oraz rządy państw nadbałtyckich przyczyniły się do obserwowanego dzisiaj krytycznego stanu populacji tej ryby, tak ważnej dla społeczności przybrzeżnych i gospodarki - mówi Justyna Zajchowska, ekspertka ds. ochrony ekosystemów morskich w WWF Polska.
Decyzja podjęta przez ministrów podczas październikowego posiedzenia Rady Unii Europejskiej zakazuje połowów od 1 stycznia 2020 r. Zakaz dotyczy dorszy ze stada wschodniobałtyckiego. Żeruje ono wzdłuż niemal całego polskiego wybrzeża – gdzieś mniej więcej od okolic Mrzeżyna i Rewala aż po granicę z Rosją i dalej do łotewskiego wybrzeża.
Zakaz wprowadzono na razie na cztery lata, ale tak naprawdę nie wiadomo, ile może potrwać. Na odrodzenie wielkich ławic dorszy może być już za późno, bo cały Bałtyk powoli umiera. Dorszom zaczyna brakować pożywienia. To drapieżniki, żywiące się innymi rybami – a i tych jest coraz mniej.
Według Międzynarodowej Rady Badań Morza (ICES) bałtyckie stado znajduje się w krytycznym stanie, a reprodukcja jest na najniższym obserwowanym poziomie od 1946 roku. Wielkość i kondycja osobników oraz rozmiar, w którym przystępują do rozmnażania, spadł znacząco na przestrzeni ostatnich dekad, jednak w tym czasie rządy państw członkowskich wielokrotnie ustanawiały limity połowowe powyżej granicy rekomendowanej przez naukowców.
Ostatnio amerykańscy naukowcy opublikowali badania, z których wynika, że za złą kondycję bałtyckich dorszy odpowiada także niedotlenienie morza. Ten proces trwa przynajmniej od dwóch dziesięcioleci. Długoterminowe monitorowanie wielkości ryb pokazuje jednoznacznie, że kondycja dorsza - biorąc pod uwagę długość i wagę - spadła o około 30 procent. Od wczesnych lat 90. do 2018 r. średnia waga dorsza o długości 40 cm spadła z 900 gramów do 600 gramów.
Inne morza, te same problemy
W ostatnich dniach limit połowów ustalono także dla Morza Północnego. Rybacy m.in. z Norwegii i Wielkiej Brytanii będą mogli w 2020 roku wyłowić o 40 proc. mniej ryb niż do tej pory. Przyczyna? Ta sama - spadająca drastycznie liczba dorszy i pogarszająca się kondycja.
Ten sam problem, ale po drugiej stronie kuli ziemskiej ma Alaska. Tam władze federalne zakazały połowów dorsza, gdy okazało się, że liczba ryb drastycznie spadła. Naukowcy winą za ich wyginięcie nie obarczają przełowienia, ale raczej zmiany klimatu.
W ostatnich latach ocean wokół Alaski zaczął się ocieplać (woda podgrzała się o 4-5 stopni według danych z 2014 roku), a to spowodowało spustoszenie na wielu łowiskach w tamtym rejonie. Zasoby ryb zostały zdziesiątkowane.
Po pierwszej fali upałów liczba dorszy spadła o ponad połowę, z 113 830 ton w 2014 r. do 46 080 ton metrycznych w 2017 roku. Od tego momentu spadek jest stały, a naukowcy po prostu nie wiedzą, co jeszcze się wydarzy. Jeśli dorsze nie zaczną się normalnie rozmnażać, ich populacja w szeroko pojętych okolicach Alaski może kompletnie wyginąć.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl