Debata: zasady tworzenia prawa w rządzie mamy dobre, gorzej z praktyką

Choć treść nowych wytycznych do tworzenia prawa na poziomie rządowym jest dobra, to niestety często w praktyce ich kluczowe punkty są pomijane - mówili uczestnicy dyskusji o tym, jak poprawić proces legislacyjny, nie tylko w rządzie, ale także parlamencie.

01.07.2015 16:25

O sposobach na tworzenie lepszego prawa dyskutowano w środę podczas konferencji "Tworzenie prawa opartego na dowodach", zorganizowanej przez Ministerstwo Gospodarki.

W maju tego roku rząd przyjął przygotowane przez ten resort Wytyczne do przeprowadzania oceny wpływu oraz konsultacji publicznych w ramach rządowego procesu legislacyjnego. W intencji twórców mają one ukrócić tworzenie zbędnych ustaw i rozporządzeń, poprawić przeprowadzanie konsultacji społecznych, a w efekcie jakość zmienianych przepisów. Chodzi o to, by nie pracować nad niepotrzebnymi aktami prawnymi i dobierać środki stosownie do celów.

Sam dokument zebrał dobre recenzje, jeden z dyskutantów określił go nawet jako "naprawdę znakomitej jakości", jednak dużo gorzej wypadła ocena jego stosowania, zwłaszcza jeśli chodzi o proces przygotowania oceny potencjalnych skutków społeczno-gospodarczych proponowanych rozwiązań (ocena ex ante) i funkcjonowania obowiązujących regulacji (ocena ex post), czyli tzw. oceny skutków regulacji (OSR).

Jak podnosił np. Stanisław Bienias z Fundacji Idea Rozwoju, często zamienia się kolejność kroków i "ocena skutków regulacji jest przygotowywana po to, żeby uzasadnić już przyjęte rozwiązanie", a nie dokonać porządnej analizy wszystkich możliwości i konsekwencji przyjętego przepisu.

Zwracano także uwagę, że przy opracowywaniu OSR eksperci korzystają ze zbyt wąskiego zasobu danych, często nawet nie wiedząc, na czym powinni się oprzeć. Z opinią tą zgodził się wiceminister gospodarki Mariusz Haładyj, który jako "hiperistotną" kwestię ocenił potrzebę szerszego wykorzystania dostępnych ekspertyz i zasobów publicznych przy przygotowywaniu oceny skutków regulacji.

Jako problem wskazywano też zbyt krótki czas wyznaczany przez resorty swoim własnym pracownikom na przeprowadzenie rzetelnych analiz. "W niektórych resortach to siedem dni - nie siedem dni roboczych, tylko po prostu siedem dni" - zwrócił uwagę jeden z praktyków.

Jak mówił np. przedstawiciel Krajowej Rady Sądownictwa, zbyt krótki czas przeznacza się także na konsultacje. "Nie jesteśmy w stanie przedstawić uwag do ważnych ustaw w ciągu 14 dni" - podkreślił przedstawiciel KRS.

Według przedstawicielki Biura Analiz Sejmowych, wyjątkowy pośpiech towarzyszy zwłaszcza pracy nad ustawami implementującymi prawo unijne, co potwierdziła także Grażyna Kopińska z Fundacji Batorego. Jak powiedziała Kopińska, choć na wdrożenie dyrektyw Polska ma przeważnie 3 lata, a czasem nawet 6-7 lat, "ministerstwa budzą się na pół roku przed terminem implementacji".

W czasie dyskusji podnoszono także potrzebę wprowadzenia oceny skutków regulacji nie tylko na poziomie rządowym, ale także parlamentarnym, nie tylko w odniesieniu do sejmowych i senackich projektów ustaw, ale także poprawek proponowanych przez parlamentarzystów do projektów rządowych.

Uczestnicy dyskusji podkreślali też, że dobrej jakości procesu legislacyjnego nie da się zagwarantować tylko przy pomocy prawa, potrzebne są bowiem także zmiany kultury politycznej.

"Nie wystarczy wpisać w akt prawny obowiązkowych zachowań. Pewnych kwestii dotyczących mentalności nie uregulujemy" - mówił np. Mariusz Haładyj z MG.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)