Miliony widzów. Emocje. To zostało z zainteresowania Sejmem
O fenomenie polskiego "Sejmflixa" pisały zagraniczne media. Pierwsze posiedzenia polskiego Sejmu po wyborach 15 października ubiegłego roku śledziły miliony Polaków. Panowała moda na oglądanie parlamentarzystów w trakcie obrad. Sprawdziliśmy, co z niej zostało.
Pierwsze posiedzenia Sejmu nowej kadencji na YouTubie oglądane były nie tylko przez dziennikarzy i polityków. Zwykli Polacy oglądali obrady parlamentarzystów jak streamy swoich ulubionych influencerów. Nie jest przesadą, że w wielu autobusach i tramwajach w Polsce można było spotkać osoby oglądających sejmowe transmisje na YouTubie.
Polacy oglądali Sejm
Polacy nagle zapragnęli polityki w "wersji hard", bez retuszu, czy publicystycznych skrótów i humorystycznych rolek. Po ośmiu latach rządów Zjednoczonej Prawicy obywatele oglądali na żywo transmisję z przejęcia władzy przez dotychczasową opozycję. Media zaczęły nazywać ten fenomen "Sejmflixem". Nie oznacza to, że wcześniej Polacy w ogóle nie interesowali się obradami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rząd KO kontynuuje zakupy PiS-u. "Zachowują się odpowiedzialnie"
Jak pisał na portalu "Krytyki Politycznej" Jakub Majmurek, Sejm "jest nie tylko miejscem, gdzie tworzy się prawo, ale także sposobem na inscenizację dzielących społeczeństwo sporów w wysoce teatralnej formie, opartej na akceptowanych przez wszystkie strony sporu rytuałach, formach, figurach retorycznych".
Co zostało z "Sejmflixa"?
Jednak to, co działo się w grudniu ubiegłego roku, było mimo wszystko anomalią. Materiały na kanale Sejm RP na YT zostały odtworzone w grudniu 2023 roku prawie 19 mln razy. Odsłony transmisji z posiedzenia Sejmu w kulminacyjnym momencie dobijały do 2 mln.
Oczywiście w porównaniu z ruchem generowanym przez najpopularniejsze osobowości sieciowe, liczba ta nie robi wrażenia. Ale trzeba pamiętać, że - z całym szacunkiem dla pracy posłów - mowa o wydarzeniach raczej nudnych.
Polacy, co widać też po oglądalności materiałów wideo na kanale na YT Sejmu, które nie przebijają obecnie nawet progu 100 tys. odsłon, znudzili się końcówką poprzedniego "sezonu" i początkiem kolejnego polskiego "Sejmflixa"
Stało się to na fali zmiany społecznej, która miała miejsce 15 października. Zainteresowanie polityką wtedy wzrosło skokowo, bo ludzie poczuli, że mogą coś zmienić. To była fala zmian tożsamościowych, a teraz wróciliśmy do "polityki jak zwykle". I dobrze – mówi WP Finanse Miłosz Kozioł z uczelni SWPS.
A "polityka jak zwykle", nie jest porywająca, prace Sejmu są żmudne i powtarzalne, podobnie jak polityczne spory, które od lat odbijają się od ścian wyznaczonych przez bohaterów partyjnych wojen. Część z nich trwa tak długo, że dotyczą spraw sprzed narodzin milionów wyborców. Nie mówiąc o osobach, które dopiero w najbliższych latach, nabędą prawa wyborcze.
- Te pierwsze posiedzenia Sejmu, kłótnie, żywiołowe reakcje marszałka Hołowni – to przykuwało uwagę, ale na dłuższą metę nie miało szans utrzymać szerokiego zainteresowania. Po jednym posiedzeniu Sejmu to w zasadzie jest ta sama telenowela. Manuela ciągle nie może wyjść za Ricarda, a Ricardo ciągle kocha Marię – to cały czas ta sama opowieść. Nie było więc możliwe, aby Sejm przyciągał uwagę na dłuższą metę – mówi WP Finanse Miłosz Kozioł.
Słaba oglądalność Sejmu
Sejm Polakom spowszedniał. Każdy, w zależności od sympatii partyjnych i politycznych wybrał bohaterów i antybohaterów na kolejną kadencję.
Ludzie w dzisiejszych czasach są przebodźcowani. Szukają rozrywki. Ta chwilowa fascynacja polityką była ciekawa, bo była zupełnie inna niż w poprzednich ośmiu latach. To było zwycięstwo wielu Polaków, którzy chcieli napawać się sukcesem, np. gdy Hołownia "masakrował" polityka PiS-u. Polityka w Sejmie jest nudna. A ludziom dzisiaj zależy na rozrywce i dopaminie – to jest tzw. tiktoktyzacja społeczeństwa. Żeby utrzymać ludzi przy "hard" polityce, musiałaby być cały czas rozrywka, krótkie formy i coś zabawnego, co nie jest możliwe. Dlatego nie da się tego utrzymać – mówi WP Finanse ekspert ds. marketingu internetowego Wojtek Kardyś.
Cynizm sprzedaje się lepiej w sieci
W sieci o wiele lepiej rozchodzą się inne treści polityczne. Wojtek Kardyś jako przykład podaje profile w mediach społecznościowych Patryka Jakiego z Suwerennej Polski. Jego posty graficzne powstają w ostatnim czasie często w oparciu o narzędzia AI.
- On robi politykę cyniczną, według mnie obrzydliwą, populistyczną i absurdalną, ale ona się klika. On doskonale wie, jak tworzyć posty. Pełno tam obrazków wygenerowanych przez sztuczną inteligencję – patriotycznych, pompatycznych, absurdalnych. Ludzie to klikają, bo chcą prostego, chamskiego contentu, który uderza w Tuska. Właśnie tak teraz robi się politykę w mediach społecznościowych. Nazywam to "jakizacją" mediów społecznościowych – mówi ekspert.
Symbolem zmian w Sejmie miał być Szymon Hołownia, człowiek mediów, obyty z kamerą, były prowadzący popularny talent show, dziennikarz, który w 2020 roku otarł się nawet drugą turę wyborów prezydenckich. W grudniu 2023 r. został drugą osobą w państwie – Marszałkiem Sejmu.
To właśnie on grał główną rolę w polskim "Sejmflixie". Co zostało po 10 miesiącach z tego wizerunku?
- Hołownia stał się po prostu kolejnym politykiem, którym wcześniej już tak naprawdę był. Dodał do tego swoje wyczucie kamery, emocji, manipulację głosem i tonem – rzeczy, które ma w arsenale jako prezenter telewizyjny – mówi ekspert z SWPS.
Z perspektywy można ocenić, że moda na Sejm skończyła się bardzo szybko, bo skończyć się musiała. Wzmożone zainteresowanie polityką wynikała z faktu, że wielu wyborców czekało od ośmiu lat na zmiany, które nadeszły i dzięki odstępowi do transmisji, stali się po prostu ich uczestnikami. Wyborcy nie czują potrzeby być na żywo z polityką, a wrócili bardziej do konsumowania treści w postaci newsów, publicystyki i krótkich forma w mediach społecznościowych.
Potrzebujemy "gatekeeperów", którzy porządkują nasz świat, bo jest tego za dużo. Czytanie poprawek do każdej ustawy, słuchanie trzeciego czytania ustawy o szerokości rowów melioracyjnych – to by nie było ciekawe dla nikogo, kto nie zajmuje się tym zawodowo – podsumowuje Miłosz Kozioł.
Michał Krawiel, dziennikarz WP Finanse i money.pl
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo