Dokąd zmierza rynek mieszkaniowy
Deweloperzy grzeszą nadmiernym optymizmem, ruszając z budową nowych mieszkań?
25.08.2010 07:33
Rynek mieszkaniowy nad Wisłą znalazł się na rozdrożu. Z jednej strony deweloperzy wydają się głęboko wierzyć we wzrost popytu na mieszkania i uruchamiają nowe inwestycje, na co wskazują dane GUS. Z drugiej strony według firmy doradczej Reas sprzedaż lokali wcale nie rośnie.
Ruch w budowie, zastój w sprzedaży
Jak podaje Główny Urząd Statystyczny, od początku roku ruszyła budowa 36,8 tys. mieszkań na sprzedaż, o 77 proc. więcej niż przed rokiem. Tylko w lipcu deweloperzy rozpoczęli budowę 5,4 tys. lokali, o 27 proc. więcej niż w czerwcu. Ale według firmy doradczej Reas sprzedaż, zamiast rosnąć, ustabilizowała się na poziomie z jesieni 2009 r., a w II kwartale nawet się zmniejszyła. Biorąc pod uwagę to, że w bardziej stabilnych czasach drugi kwartał na rynku mieszkaniowym był z reguły widocznie lepszy niż początek roku, statystyki mogą niepokoić deweloperów.
– Trudno dziś przesądzić, czy wiosenne spowolnienie było incydentalne i w kolejnych miesiącach będziemy świadkami wzrostu sprzedaży czy może na dłużej zatrzymamy się na obecnym poziomie – mówi Jarosław Szanajca, prezes Dom Development. Szanajca nie spodziewa się trwałego spadku sprzedaży. – Popyt na mieszkania nie zmaleje. Na rynek trafia wyż demograficzny, migracja Polaków do miast nie słabnie – tłumaczy.
Nie przewiduje też, by spełniły się prognozy mówiące, że wejście w życie rekomendacji T dla banków (utrudnia branie kredytów walutowych) oraz podwyżka o 1 pkt proc. stawek VAT będą źródłem przyszłych problemów branży. – Banki już nieraz wykazały się pomysłowością w dostosowywaniu oferty do wymagań nadzorcy i tym razem powinno być podobnie. Wzrost VAT również nie powinien zachwiać rynkiem. Nie spodziewam się kolejek przed biurami sprzedaży przed końcem tego roku ani pustek w nich z początkiem następnego – ocenia Szanajca.
Co mogło spowodować wiosenną zadyszkę na rynku? – Na zachowanie niektórych nabywców mogła mieć wpływ żałoba narodowa i powódź. Może jednak być i tak, że obecny, wcale nie najniższy, poziom sprzedaży w istocie dobrze odpowiada popytowi przy aktualnych cenach, dochodach i dostępności kredytów hipotecznych – mówi Kazimierz Kirejczyk, prezes firmy Reas.
Komentatorzy przypominają, że w czasach hossy za sporą część popytu odpowiadali inwestorzy z Polski i zagranicy, którzy zakup mieszkania przy rosnących cenach uznawali za doskonałą lokatę kapitału. Pęknięcie bańki nieruchomościowej i ograniczenie akcji kredytowej przyhamowało te inwestycje, stąd powrót do poziomów sprzedaży sprzed kryzysu wydaje się niemożliwy. – Stabilny wzrost gospodarczy w Polsce i spadek bezrobocia powinny korzystnie wpłynąć na popyt – uważa Szanajca.
Na razie bez podwyżek cen
A co z cenami? Prezes Dom Development, podobnie jak wielu innych prezesów spółek deweloperskich, nie oczekuje ich wzrostu. – Możliwe nawet, że najmniej chodliwe lokale, takie jak pseudoapartamenty i domki jednorodzinne, stanieją w najbliższych miesiącach. Rosnąca podaż wzmaga konkurencję, która skutecznie ogranicza wzrost cen – ocenia Szanajca.
PARKIET
Błażej Dowgielski