Donald Tusk zabiera ministrom wakacje
Donald Tusk zarządził, że jego ministrowie dostaną latem nie więcej niż dwa tygodnie urlopu, a to i tak w wyjątkowych przypadkach. Szefowie resortów pospiesznie rewidują więc swoje plany na lato. Opozycja nazywa działania premiera pokazówką, która z rozsądnym planowaniem pracy ma niewiele wspólnego - pisze "Dziennik".
_ Rząd nie ma wakacji, dlatego premier zasugerował, żeby letnie urlopy nie trwały dłużej niż tydzień. Wyjątkiem są ci ministrowie, którzy mają małe dzieci. Oni będą mogli odpoczywać dwa tygodnie _ - mówi Agnieszka Liszka, rzecznik rządu.
Decyzja premiera nie mogła się spodobać jego podwładnym. _ Gdy gdzieś wyjeżdżam, to pierwszy tydzień zawsze się aklimatyzuję, a odpoczywam dopiero w drugim _ - miał żalić się minister skarbu Aleksander Grad podczas jednego z ostatnich posiedzeń rządu.
Premier miał odpowiedzieć ostrym stwierdzeniem, że nikt nie ma obowiązku być członkiem rządu. Szefowie resortów sygnał odebrali jednoznacznie. I na razie żaden z nich nie wybiera się na odpoczynek dłuższy niż dwa tygodnie. Jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie po 14 dni zamierzają wykorzystać panie minister: pracy Jolanta Fedak, zdrowia Ewa Kopacz i edukacji Katarzyna Hall. Panowie ministrowie, którzy zamierzali odpocząć dłużej, dziś zmieniają plany.
Poseł PiS Karol Karski podejrzewa, że wytyczne premiera mogą mieć drugie dno. _ Premier odbył już podróż życia na Machu Picchu, więc może teraz wszystkie wyjazdy zagraniczne, na jakie udają się służbowo ministrowie, potraktował jak ich urlopy _ - ironizuje. Ale jego partyjna koleżanka Joanna Kluzik-Rostkowska przekonuje, że sprawa jest bardziej poważna. _ Dla pracujących po kilkanaście godzin dziennie ministrów to jedyna szansa na spędzenie czasu z rodzinami. Jeśli nie odpoczną teraz, to potem z przemęczenia i frustracji, nawet gdyby bardzo się starali, nie unikną podejmowania błędnych decyzji _ - ostrzega była minister pracy.