Dostaną odprawy, zostaną sprzedani?
O około 9 tysięcy pracowników musi
ograniczyć zatrudnienie Mittal Steel Poland. Do końca 2007 roku w
koncernie nie może pracować więcej niż 1041 osób. Wynika to z
uzgodnień między naszym rządem a UE, które zostały podpisane przed
prywatyzacją hut i przed naszym wstąpieniem do UE. Okazuje się, że
zatrudnienie trzeba ograniczać nie tylko w hutach, ale i w
spółkach zależnych, w których koncern MSP ma 100% udziałów -
wyjaśnia "Dziennik Polski".
29.09.2006 | aktual.: 29.09.2006 07:06
O około dziewięć tysięcy pracowników musi ograniczyć zatrudnienie Mittal Steel Poland. Do końca 2007 roku w koncernie nie może pracować więcej niż 1041 osób. Wynika to z uzgodnień między naszym rządem a UE, które zostały podpisane przed prywatyzacją hut i przed naszym wstąpieniem do UE. Okazuje się, że zatrudnienie trzeba ograniczać nie tylko w hutach, ale i w spółkach zależnych, w których koncern MSP ma 100% udziałów - wyjaśnia "Dziennik Polski".
Jak w ciągu 15 miesięcy ograniczyć zatrudnienie o 9 tysięcy osób, skoro zgodnie z umową prywatyzacyjną Mittal ma zagwarantować zatrudnienie załodze do 2009 roku? Koncern przygotował specjalne programy i pieniądze dla tych, którzy zechcą dobrowolnie odejść.
_ Nie wiem, jak firma rozwiąże ten problem. Część spółek można sprzedać, niektóre usługi zlecić firmom zewnętrznym. Możliwe, że zarząd zdecyduje się na podobne rozwiązanie jak w hucie czeskiej. Tam poszli na całość i nawet pracownicy wielkich pieców są zatrudniani przez firmy zewnętrzne, a nie przez koncern Mittal _ - mówi Jerzy Goiński, przewodniczący "Solidarności" w oddziale dąbrowskim koncernu i członek Rady Nadzorczej MSP.
Restrukturyzacja zatrudnienia prowadzona jest i będzie zgodnie z zasadami obowiązującego prawa i umowami społecznymi zapewnia Andrzej Krzyształowski, rzecznik prasowy koncernu. _ Na razie nie obawiam się o pracę. Boję się jednak zmian organizacyjnych _- mówi Piotr Klimkiewicz z Zakładu Automatyzacji, spółki należącej do koncernu. Klimkiewicz na odchodne dostałby około 50 tysięcy złotych. Automatycy maja komfortową sytuację. Bez nich huty staną. Gorzej mają pracownicy ze spółki transportowej ZTS.
_ Ja od kilku miesięcy walczę, żebym mógł skorzystać z programu dobrowolnych odejść. Dostałbym około 70 tysięcy złotych i zacząłbym nowe życie. Nawet zacząłem częściej chorować i nic z tego, bo jestem potrzebny firmie _ - mówi jeden ze specjalistów w dawnej hucie Katowice. Jarosław Korżak nie chciałby żegnać się z firmą. Pracuje w spółce kolejowej Kolprem. Jest maszynistą, dyżurnym ruchu i ustawiaczem. Wykonuje trzy zawody, a ma jeden etat za około 1600 złotych netto. _ Mało. Nie wiem, czy zdecyduję się na odejście. Dostałbym około 60 tysięcy złotych. Ale co później _- zastanawia się Korżak. Chyba jednak wolałby odejść, niż zostać sprzedanym. (PAP)