Droższe towary i usługi. Oto na co w najbliższym czasie wydamy więcej pieniędzy
Woda, prąd, artykuły spożywcze, paliwo... W najbliższym czasie szykuje się mnóstwo podwyżek cen i usług. Powoli bowiem wychodzimy z deflacji, a rząd nakłada kolejne podatki, które zakończą się wzrostem cen dla konsumentów. Oto jakich podwyżek możemy się spodziewać w najbliższym czasie i czym są one spowodowane.
Do niedawna ceny w sklepach spadały średnio o 0,6-0,8 proc. rocznie. Wszystko jednak wskazuje, że wychodzimy z deflacji. W czerwcu ceny towarów i usług konsumpcyjnych wzrosły o 0,2 proc. w stosunku do poprzedniego miesiąca. Według analityków inflacja powinna się pojawić pod koniec tego roku, a to oznacza, że więcej zapłacimy w sklepach i za usługi.
Na wyższe ceny wpływają rosnące ceny ropy, spadający kurs złotego oraz wprowadzane przez rząd nowe podatki i opłaty. Kosztowny program 500+ i inne gospodarczo-społeczne plany rządu trzeba bowiem z czegoś opłacić. Margaret Thatcher miała rację, przekonując: "Jeżeli rząd mówi, że komuś coś da, to znaczy, że zabierze tobie, bo rząd nie ma własnych pieniędzy."
Zobacz, za co zapłacisz więcej.
Już od 1 września firmy osiągające obroty z handlu detalicznego zapłacą nową daninę publiczną. Przedmiotem opodatkowania będzie miesięczny przychód ze sprzedaży detalicznej, czyli sprzedaży dokonywanej na rzecz konsumentów. Wyniesie on w zależności od obrotu 0,8 albo 1,4 proc. Handlowcy wcale nie ukrywają, że podatek przerzucą nie tylko na dostawców ale też klientów podnosząc ceny.
Eksperci nie mają wątpliwości, że podwyżki obejmą nie tylko sklepy spożywcze. Wzrosną ceny odzieży, samochodów, mebli oraz sprzęty AGD i RTV. Prawdopodobne są też podwyżki przy dystrybutorach, podatek obejmie bowiem również stacje paliw. Zgodnie z ustawą, z nowego podatku wyłączona będzie sprzedaż detaliczna m.in.: węgla kamiennego, gazu do butli gazowych i olejów napędowych używanych do celów opałowych. Zwolnieni z podatku będą też sprzedawcy leków i wyrobów medycznych refundowanych.
- Uderzamy w korporacje finansowe, bo dzisiaj Polacy mają najdroższe opłaty bankowe, najdroższe marże, a usługi bankowe są jednymi z najdroższych w Europie - przekonywała nie tak dawno Beata Szydło. Już teraz widać, że obowiązujący od 1 lutego 2016 r. podatek bankowy spowodował, że ceny usług wzrosły, ale oprocentowanie lokat spadło. Banki koszty przerzuciły na klientów.
Bank PKO BP podniósł opłaty od kart kredytowych i płatniczych powiązanych z rachunkami. BZ WBK wprowadziło opłatę za przelewy internetowe, prowadzenie konta oszczędnościowego i kody SMS. T-Mobile Usługi Bankowe ogranicza sieć bezpłatnych bankomatów i wprowadza opłatę za przelewy ekspresowe. Banki wprowadziły też lub podniosły ceny za przelewy internetowe, wzrosły też marże za kredyty hipoteczne.
Banki tną oprocentowanie lokat i kont oszczędnościowych. Na taki ruch zdecydowały się PKO Bank Polski, Bank Millenium, Getin Bank i BOŚ.
Wprowadzenie zmian to tym razem nie pomysł Ministerstwa Środowiska, a konieczność wynikająca z unijnej Ramowej Dyrektywy, która ma służyć oszczędzaniu wody. Ponieważ prawo wodne zakłada, że zmienią się stawki za korzystanie ze środowiska - wrosną one co najmniej siedmiokrotnie - nieuchronne będą podwyżki dla odbiorców. Od stycznia 2017 r. zdrożeje nie tylko kranówka, ale też piwo, butelkowana woda czy napoje. Jak wylicza organizacja Wodociągi Polskie, za wodę z kranu zapłacimy od 11 do 28 proc. więcej niż dotychczas. Statystyczna rodzina zapłaci rocznie średnio około 100 zł więcej - wszystko zależy od gminy, w której mieszka.
Ponieważ opłatami za pobór wody zostaną objęci rolnicy, energetyka, hodowcy ryb oraz inni przedsiębiorcy, którzy wykorzystują duże ilości wody do swojej produkcji, zdrożeć mogą też inne towary. Już teraz producenci ryb szacują, że nałożenie podatku na wodę, która jest wykorzystywana w stawach hodowlanych, spowoduje wzrost cen produktów nawet o 20 proc.
Od 1 lipca obowiązuje ustawa o odnawialnych źródłach energii. Daje ona możliwość pobierania przez operatorów systemów dystrybucyjnych tzw. opłaty OZE, z której odbiorcy końcowi mają pokrywać koszty dopłat do produkcji zielonej energii. Stawka ta wynosi 2,51 zł za MWh zużytej energii i jest uwzględniana w rachunku za energię elektryczną. Nowa opłatę płacą więc wszyscy - i odbiorcy, i prosumenci, czyli właściciele przydomowych elektrowni.