Dziecko z polskim „r”
Dawniej zatrudniane w Niemczech opiekunki do dzieci pochodziły z Francji, dziś przyjeżdżają z Mongolii. Czy to na pewno dobrze?
19.02.2007 | aktual.: 19.02.2007 09:34
Dla Tenji au pair brzmiało ekscytująco i kojarzyło się jej z zabytkami, przygodą, ulicznymi kawiarniami i wielkim światem. W szkole w Gruzji uczyła się trochę niemieckiego, a teraz, mając prawie 19 lat, chciała po raz pierwszy wyjechać do innego kraju. Myślała, że w ten sposób podszlifuje język. Jednak jeszcze bardziej liczyła na to, że za granicą czeka ją przyszłość jak z kolorowego magazynu. Kiedy wreszcie z dwiema walizkami, słownikiem i bijącym sercem znalazła się na dworcu głównym w Monachium, nikt na nią nie czekał. Zanim dotarła pociągiem i autobusem pod wskazany adres nad jeziorem Starnberger, zrobiło się już prawie ciemno. Wszystko było takie obce i zimne. – Tęskniłam za domem – opowiada Tenja. Dom o niskim dachu wyglądał groźnie jak ogromny, ciemny grzyb. Gdy zadzwoniła do drzwi, przez ogród przebiegła z furkotem kobieta w futrze i kapciach na nogach. Spodziewano się jej przecież dopiero następnego dnia! O drzwi wejściowe opierał się mały jasnowłosy chłopaczek, patrzący w dół wzniesienia z taką
powagą, jakby był władcą wielkiego królestwa.
Obcy pod dachem
– Rodzina jak z filmu – mówi Tenja dwa tygodnie po przyjeździe. Wygląda na zmęczoną. Może dlatego, że wszystko jest tu inne – liberalne metody wychowawcze i całe gospodarstwo domowe. W Gruzji ludzie też mają psy, ale u Schmidtów śpią one w łóżkach. Ośmioletni syn jest małym tyranem. – Jesteś moją opiekunką, a ja chcę pizzę! W salonie stoją porozstawiane wazony z białymi liliami, które pachną tak intensywnie, że dziewczyna ma zawroty głowy. Gdy niedawno zmiotła płatki, które opadły na podłogę, usłyszała okrzyk przerażenia pani domu: O, Boże, moja kwietna kompozycja! Tenja zanotowała sobie nowe słówko na kurs językowy, uzupełniając listę, na której znalazły się ostatnio „worek do odkurzacza”, „karczochy” i „samotność”.
Wcześniej au pair, opiekunki do dzieci, przyjeżdżały z Francji, Hiszpanii albo Włoch, żeby poznać inny kraj i nauczyć się języka. Z pojęciem au pair wiązały one równie ogromne oczekiwania, co z zawodem stewardesy. Dziś jednak ktoś, kto chce zdobyć doświadczenie za granicą, wybiera w wieku 18 lat raczej praktyki, które bardziej się liczą w CV niż opieka nad dziećmi i znajomość języka. Au pair wydaje się już tylko staromodnym słowem na określenie ogromnego rynku, który młodym kobietom z krajów spoza Unii Europejskiej umożliwia uzyskanie wizy, a rodzicom zapewnia dogodną formę opieki nad dziećmi. W internecie można już znaleźć setki firm, które obiecują szybkie wyszukanie kandydatki. Na stronie aupair-world.net można np. obejrzeć profile ponad dziesięciu tysięcy młodych kobiet z całego świata, które oczywiście bardzo chętnie pomogą w domu. Agencje internetowe żądają prowizji dochodzących do dwóch tysięcy euro, jeśli mają zapewnić również przelot. W niektórych firmach opiekunki muszą płacić już za samo
ogłoszenie. Podaż i popyt są bowiem duże.
Sabine Magerl
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu "Forum".