Dziwne firmy związane ze zwierzętami, na których można zarobić

Niektórzy przedsiębiorcy znaczą swoje terytoria w niezwykłe sposoby. Stopa bezrobocia przekroczyła w USA 10%, ale w branży produktów dla zwierząt domowych interesy kwitną.

Dziwne firmy związane ze zwierzętami, na których można zarobić
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

09.12.2009 | aktual.: 09.12.2009 14:07

Według amerykańskiej ankiety dla właścicieli zwierząt domowych około 71 mln amerykańskich gospodarstw domowych, czyli 62%, posiadało w 2008 r. przynajmniej jednego pupilka. W 1998 r., kiedy po raz pierwszy przeprowadzono ankietę, liczba ta wynosiła zaledwie 56%. Suma pieniędzy wydana na ulubieńców wzrosła dużo bardziej. Jak się szacuje, wyniosła ona w tym roku 45 mld dolarów (z czego ponad jedna trzecia przeznaczana była na karmę), co stanowi dwukrotny wzrost w porównaniu z 23 mld dolarów wydanymi zaledwie dekadę wcześniej.

Najwięcej wydają osoby samotne, które nie mają nikogo innego do hołubienia. Osoby powyżej 60. roku życia zwykły wystrzegać się zwierzaków, ale jak twierdzi Bob Vetere, prezes Amerykańskiego Stowarzyszenia Wytwórców Produktów dla Zwierząt (American Pet Products Association), tę tendencję zmienia pokolenie wyżu demograficznego.

Kolejnym wytłumaczeniem tego wzrostu jest to, że zwierzęta mają zdrowy wpływ na ludzi - pomagają zmniejszyć stres, obniżają ciśnienie, a według Narodowego Instytutu Zdrowia, zapobiegają nawet chorobom serca. Jedno z badań przeprowadzonych na Uniwersytecie Georgetown dowodzi, że zwierzaki działają cuda w rozwiązywaniu kłótni małżeńskich. (Mówienie do Pucka jak do dziecka, tak jakby był mediatorem, może dać tak potrzebną chwilę beztroski.)

Tam, gdzie jest zapotrzebowanie, są też przedsiębiorcy oraz ich firmy. Niektórzy z nich znaczą swoje terytoria w ekscentryczne sposoby. Poniżej przedstawiamy kilka z nich.

DoodyCalls

Ta franszyza, założona w 2005 r. przez zespół złożony z Jacoba (32 lata) i jego żony Susan (33 lata) D'Aniello z Charlottesville w Virginii, wystartowała z wartymi 100 dolarów ulotkami zrobionymi na fotokopiarce. DoodyCalls zbiera psie odchody. Pobiera opłatę w wysokości od 15 do 20 dolarów tygodniowo w zależności od rozmiaru ogrodu i liczby czworonogów. Osiedla i wspólnoty mieszkaniowe płacą od 65 do 75 dolarów na godzinę za usługę czyszczenia i utylizacji odchodów (usuwanie ich i uzupełnianie zapasu torebek foliowych).

DoodyCalls ma obecnie w 49 oddziałów (7 jest własnością firmy a 42 funkcjonują na zasadzie franszyzy) w 22 stanach, a w przyszłym roku otwarte zostanie kolejne 5 oddziałów. W porównaniu do 2008 r. dochody całej sieci DoodyCalls najprawdopodobniej podskoczą w tym roku o 40% do poziomu 3,2 mln dolarów. *Mutt Huttz *

Olbrzymia klatka dla psa kłóciła się ze stylem salonu Betsy Hauser. Postanowiła więc założyć firmę Mutt Huttz dostarczającą wykonywane na zamówienie klatki dla psów (124-134,99 dolarów), pokrowce na klatki (80-90 dolarów) oraz legowiska (69-90 dolarów) sprzedawane w różnych kolorach i rozmiarach (wszystkie wykonane z bawełny i nadające się do prania w pralce) przez stronę Mutt Huttz oraz w 50 niezależnych sklepach dla zwierząt w USA. Hauser założył firmę w Charlotte w stanie Nowy Jork w zeszłym roku z 17 tys. dolarów, które pochodziły z jej oszczędności lub środków pożyczonych od rodziny. W miarę wzrostu sprzedaży Hauser zatrudnił dwie krawcowe pracujące na akord, które szyły miarowe pokrowce na klatki i legowiska. Towarami dostępnymi od ręki zajmuje się wytwórca z Monroe w stanie Nowy Jork.

W październiku Hauser, lat 28, zanotował dochody w wysokości 40 tys. dolarów. Aby przyciągnąć szerszą (i bogatszą) klientelę, Hauser planuje wprowadzenie produktu Mutt Huttz Cozy, pokrowca na klatkę pasującego do różnych typów klatek, który byłby tańszy opcją dostępną w sezonie zakupów świątecznych.

Animal Acupuncture

Dr Babette Gladstein, założycielka firmy Animal Acupuncture, zajmującej się akupunkturą dla zwierząt, należy do rzadkiego gatunku przedsiębiorców. Wykonuje wizyty domowe. 59-letnia pani Gledstein zmieniła zawód z maklera giełdowego na weterynarza i od 2002 r. leczy czworonogi przy użyciu kombinacji metod medycyny tradycyjnej i alternatywnej, w tym masaży kręgarskich, akupunktury, proloterapii oraz zapładniania metodą in vitro. (Proloterapia to zabiegi ortopedyczne nie wymagające ingerencji chirurgicznej, które leczą artretyzm.)

Gladstein pobiera 3 tys. dolarów za proloterapię oraz 300 dolarów za godzinę akupunktury i zabiegów laserowych. Około 80 proc. z 330 tys. dolarów dochodu firmy Animal Acupuncture będzie w tym roku pochodziło z zabiegów medycyny alternatywnej dla psów, kotów, a bardzo rzadko także koni. Jej największe wyzwanie to wiarygodność, którą planuje podtrzymać pracą charytatywną na rzecz organizacji Społeczeństwo Humanitarne.

Gladstein mówi, że jako makler zarabiała pieniądze dla pieniędzy. Teraz po prostu kocha to, co robi.

Miriam Marcus
Forbes.com

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)