Euro mocniejsze, ale na rynkach króluje podaż
W USA w centrum uwagi była nadal niemiecka decyzja o ograniczeniu krótkiej sprzedaży („nagiej” i to słowo jest bardzo ważne) oraz „nagiego” kupna CDS. „Naga” krótka sprzedaż akcji to sprzedaż akcji, których się nie posiada - to zwiększa presję na spadek cen.
20.05.2010 09:25
„Nagie” kupno CDS to kupno zabezpieczających wartość np. obligacji rządowych instrumentów bez posiadania tych obligacji. To podnosi cenę CDS-ów, a co za tym idzie zwiększa prawdopodobieństwo bankructwa państwa. Taki handel od dawna powinien być zakazany.
Może tylko dziwić to, że Niemcy unilateralnie wprowadzają takie rozwiązanie. Twierdzi się, że powodem była polityka, czyli chęć uspokojenia wyborców, ale być może po prostu chcą sprowokować ogólnoświatową dyskusję. Potwierdziła tę tezę wypowiedź Olli Rhena, komisarza UE. Dużo bardziej niebezpieczne dla rynków jest to, że zgodnie ze słowami kanclerz Niemiec Europa jest gotowa do działania w sprawie podatku od transakcji na rynkach finansowych. Czekanie na ten podatek (nie wiadomo nawet, jaki będzie) jest gorsze od jego wprowadzenia, bo rynki nienawidzą niepewności.
Podjęta decyzja zaniepokoiła rynki, bo wpisywała się w ogólną tendencję do ograniczania nadmiernego wpływu rynków finansowych na realną gospodarkę. Na razie jednak nikt tej decyzji nie poparł, co czyni ją w praktyce bezużyteczną, bo działającą tylko na terenie Niemiec. Prawdę mówiąc spadki indeksów tylko z tego powodu byłyby bezsensowne.
Na rynku walutowym zwracało uwagę bardzo duże umocnienie euro (ponad 1,5 procent). Nie wyglądało to na normalną korektę. Wyjaśnieniem tego ruchu są spekulacje krążące po rynku. Zgodnie z nimi niedługo liderzy UE lub ECB poinformują o kolejnych przedsięwzięciach, które będą miały na celu umocnienie europejskiej waluty. Być może chodzi o dziewięciopunktowy plan, który w piątek ma przedstawić niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble. Rynek akcji jednak nadal tracił. Po początkowym, niewielkim wzroście indeksy zaczęły spadać. Indeks S&P 500 tracił już 1,8 procent, ale od tego momentu zaczął rosnąć. Powody były czysto techniczne. Po pierwsze dotarł do obszaru sprzed decyzji UE o wdrożeniu programu EMS. Po drugie praktycznie dotknął średniej 200. sesyjnej, którą analitycy amerykańscy uważają za bardzo istotne wsparcie. Po trzecie dotknął psychologicznie ważnego poziomu 1.100 pkt.
Po odrobieniu ponad jednego procenta strat rozpoczęła się naprawdę szalona walka. Indeksy szybko zmieniały kierunek. Do końca sesji nie było pewne, czy S&P 500 spadnie ponad jeden procent, czy zakończy sesję nad kreską. Byki tej bitwy z kretesem nie przegrały, ale indeksy spadły. Wsparcia się jednak umocniły. To nie daje gwarancji na odbicie, ale zwiększa prawdopodobieństwo odbicia.
GPW rozpoczęła środową sesję od spadku indeksów (wynik sesji w USA). Na rynku zapanowała paniczna chęć sprzedania akcji. WIG20 znalazł się na poziomie 3,5 proc. niższym od wtorkowego zakończenia sesji. Potem oscylował przez dłuższy czas na zbliżony poziomie i tam dzień zakończył. Zwracał uwagę bardzo duży obrót. Po prostu przy zbliżaniu się do wsparcia sprzed przyjęcia EMS przez UE różnica zdań była olbrzymia. Trend spadkowy się utrwala, a przełamanie poziomu 2.336 pkt. (piątek przed EMS) otworzyłaby drogę ku 2.200 pkt. Problem w tym, że: nie wiemy, co wymyślą politycy. Dzisiaj na przykład kanclerz Angela Merkel i Wolfgang Schaeuble, minister finansów Niemiec będą gospodarzami narady w sprawie regulacji rynków finansowych. Z tego spotkania mogą (nie muszą) napłynąć w dowolnej chwili informacje zarówno dobre jak i złe dla rynków.
Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi