Europa tonie w sposób kontrolowany
Kolejny sygnał, że gospodarka Starego Kontynentu znajduje się na równi
pochyłej to zapowiedź obniżki ratingu dla Francji i Austrii. Po raz
kolejny pojawiło się zagrożenie dla ratingu Niemiec.
13.01.2012 | aktual.: 14.01.2012 01:01
Kolejny sygnał, że gospodarka Starego Kontynentu znajduje się na równi pochyłej. Agencja Standard&Poor's obcięła ratingi 9 europejskich krajów, w tym Francji, Austrii i Włoch.
Pochód obniżania ratingów trwa. W piątek po zamknięciu giełd w Stanach Zjednoczonych agencja Standard&Poor's poinformowała o ścięciu ratingów aż 9 krajów! Potrójne A utraciły Francja i Austria i tym samym wypadły z grona europejskich prymusów. O dwa poziomy został obniżony rating Włoch, Hiszpanii, Portugalii i Cypru. O jedno oczko spadły Słowacja, Słowenia i Malta.
Najwyższy rating utrzymały Niemcy, Finlandia, Holandia i Luksemburg, jednak tylko nasz zachodni sąsiad ma perspektywę pozytywną.
Włoskie media po decyzji S&P grzmiały o niespotykanej do tej pory masowej deklasacji, ale rynki liczyły się z możliwością uruchomienia gilotyny przez najważniejsze agencje. Zwłaszcza co do Francji - niepotwierdzone informacje o cięciu ratingu pojawiły się w piątek po południu, choć spekulowano o tym i wcześniej.
- Nie jest to zaskoczenie. Rynki spodziewały się takiego posunięcia - mówi Przemysław Kwiecień z X-Trade Brokers.
Bez wątpienia jednak decyzja S&P pokazuje coraz cięższą sytuację fiskalną, a co za tym idzie niejasne perspektywy dla całej europejskiej gospodarki. Obecne zadłużenie stanowi realne niebezpieczeństwo dla możliwości spłaty swych zobowiązań przez państwa w przyszłości. To jest przesłanką do obniżenia ratingu. Ale niższy rating oznacza wzrost rentowności papierów dłużnych - inwestorzy karzą sobie płacić więcej za mniej wiarygodne obligacje. Tworzy się błędne koło.
- Jest to system naczyń połączonych, państwa same to koło nakręciły nadmiernie się zadłużając. Najlepsze w ich sytuacji byłyby neutralne wyceny agencji, lecz te muszą realnie określać ich kondycje - mówi Wiktor Wojciechowski z Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Utrata najwyższej oceny wiarygodności krajów strefy euro może negatywnie wpłynąć na Europejski Fundusz Stabilizacji Finansowej (EFSF). Być może on sam utraci rating AAA.
- Europejski Fundusz Stabilności Finansowej bazuje przy swoich gwarancjach na krajach, które mają rating AAA. Obniżenie ratingu choćby jednego z tych krajów o jeden stopień oznacza, że z potencjalnych środków, które Europejski Fundusz Stabilności Finansowej miał do dyspozycji w wysokości 440 mld euro, ubywa około 158 mld. Jeśli dodać do tego zobowiązania, które fundusz już ma wobec krajów takich, jak Grecja, Portugalia, czy Irlandia, to z 440 mld euro zostaje około 150 mld euro - tłumaczy Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu, w komentarzu dla PAP.
Niepokój rynków nie opuści, również - polskiego
Chodzi także o efekt psychologiczny. Gorsze notowania jednych państw uderzają w wiarygodność sąsiadów. Poza tym powiązania ekonomiczne między poszczególnymi podmiotami są tak rozległe, że sytuacja w jednej gospodarce oddziałuje na drugą. W ten sposób zadłużenie zachodnich sąsiadów jak najbardziej dotyczy nas. Co więcej, zadłużenie Europy staje się obecnie największym problemem również Stanów Zjednoczonych.
- Obniżkę ratingu odczują wszystkie segmenty rynku finansowego. Na pewno dojdzie do istotnego osłabienia euro wobec dolara i w dalszym ciągu do wzrostu rentowności obligacji na rynku wtórnym, co będzie oznaczało konieczność ingerencji ze strony Europejskiego Banku Centralnego - uważa Janusz Jankowiak.
Jego zdaniem pośrednio uderzy to także w rynki rozwijające się, czyli także w Polskę. Może się to przełożyć m.in. na osłabienie złotego.
- Przypuszczam, że dalszy rozwój wypadków odbije się na europejskiej walucie. Sądzę, że w najbliższych tygodniach będziemy mieli do czynienia z dołkiem notowań euro do dolara, a na rynku akcji z kolejnymi spadkami - mówi Łukasz Wróbel z Noble Securities.
Jak dodaje analityk Noble Securities. – Indeksy w Polsce podążają za tym trendem. Jednak o ile giełdy naszych zachodnich sąsiadów starały się pokonać kolejne poziomy oporu, nasza próbowała uchronić się przed kolejnymi spadkami. Teraz musimy się liczyć z większymi dołkami.
- Sądzę, że powtórzymy sytuację sprzed trzech kolejnych lat. Wówczas WIG20 łapał największe dołki w połowie lutego. Teraz wszystko wskazuje na to, że będzie podobnie. Według mniej jest to jednak okazja do kupowania - mówi Wojciech Białek, główny analityk Domu Maklerskiego Pekao SA.
Europa solidarnie tonie
Sytuacja na rynku długu odbija się na rynkach bankowym oraz giełdach. To zaczyna odcinać pozostałą część gospodarki od niezbędnego finansowania. W konsekwencji najbliższe miesiące upłyną pod znakiem recesji w strefie euro. Polska wprawdzie jej uniknie, lecz problemy zachodnich sąsiadów z pewnością zetną nasz wzrost gospodarczy.
Zaczęło się od poważnych problemów państw peryferyjnych, przede wszystkim Grecji (wcześniej kryzys dosięgnął Irlandię, Bułgarię, Rumunię oraz państwa bałtyckie), która obecnie jest na skraju bankructwa. Następnie ucierpiała wiarygodność finansowa Portugalii oraz Hiszpanii. Okazało się także, że ogromne problemy z własnym długiem mają Włochy.
Pierwsze w historii obniżenie ratingu Stanów Zjednoczonych pogłębiło problemy Europy. USA jednak udało się wyjść z kłopotów i obecnie największą barierą rozwoju gospodarki za oceanem jest właśnie sytuacja na Starym Kontynencie. Europa natomiast wpadła w spiralę zadłużenia.
Ratingi Włoch i Hiszpanii zostały ścięte w październiku. W listopadzie dołączyła do nich Portugalia. Grudzień przyniósł Węgrom rating na poziomie śmieciowym.
Decyzja S&P uszczupla grono prymusów kredytowych w Europie. Najwyższe notowania zachowały Niemcy, Finlandia, Holandia i Luksemburg.