Fatalne wieści ws. cen gazu i prądu. Prezes URE zabrał głos
Od początku tego roku rachunki za gaz i prąd poszły drastycznie w górę. Niestety, nic nie wskazuje na to, że w ciągu najbliższych kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu miesięcy ta sytuacja miałaby się zmienić. Przyznał to w czwartek Prezes Urzędu Regulacji Energetyki Rafał Gawin.
14.04.2022 | aktual.: 14.04.2022 12:57
- Trudno się spodziewać, że sytuacja w przyszłym roku gwałtownie się zmieni na lepsze i wrócimy do ceny energii sprzed półtora roku. Prawdopodobnie nie. Myślę, że będziemy się mierzyli raczej z wysokimi cenami energii elektrycznej i gazu - powiedział Gawin w radiu TOK FM.
- Wydaje mi się, że ceny raczej się utrzymają i raczej powinniśmy się na to nastawić - dodał, zaznaczając, że w dzisiejszej sytuacji trudno jest cokolwiek wiarygodnie prognozować. - Należy się raczej spodziewać, że taka sytuacja potrwa nie tylko przez najbliższe miesiące - podkreślił.
Gawin dodał, każda sytuacja kryzysowa czy wojenna ma swoje koszty i dziś już te koszty ponosimy. Stwierdził też, że trudno powiedzieć, czy koszty energii będą jeszcze wyższe. - Już dziś są wysokie, wyższe niż te, które zapewniałby dobrze funkcjonujący rynek - ocenił.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo
Co dalej z odchodzeniem od węgla?
Według prezesa URE cel Polski, czyli dążenie do gospodarki niskoemisyjnej i zeroemisyjnej wydaje się niezmienny, jednak w związku z obecną sytuacją nasuwa się pytanie, czy sposób dojścia do tych celów jest właściwy i optymalny - i czy uzyska akceptację społeczną.
Jak dodał, pojawiło się też pytanie, czy gaz w taki stopniu, w jakim zakładała Polska, może i powinien być paliwem przejściowym, które umożliwi dokonanie transformacji energetycznej. "Pojawiły się głosy, że w większym stopniu powinniśmy używać paliw węglowych" - zauważył też Gawin. W jego opinii zmiana scenariuszy jest "do rozważenia", ale należy dokonać racjonalnego wyboru, "gdzieś pośrodku"." Raczej nie należy rozpatrywać scenariuszy skrajnych, to znaczy "albo tylko gaz albo tylko węgiel" - ocenił Prezes URE.
Przypomnijmy, z powodu rosyjskiej agresji na Ukrainę Zachód chce uniezależnić się od gazu z Rosji. W Unii trwa dyskusja, w jakiej formie i kiedy to zrobić. Wraz z kolejnymi doniesieniami o barbarzyństwie rosyjskich żołnierzy w Ukrainie rośnie presja, by embargo na rosyjskie surowce zostało wprowadzone jak najszybciej. Bruksela chce zastępować gaz z Rosji dostawami z innych źródeł, m.in. kupując skroplony gaz LNG z USA.
Na początku lutego tego roku prezes PGNiG Paweł Majewski potwierdził, że jego firma nie planuje zawierania kolejnego długoterminowego kontraktu z Gazpromem. To oznacza, że z końcem tego roku nie będziemy już związani z Rosją żadną wieloletnią umową na dostawy gazu. Piotr Naimski, pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, tłumaczy, że w zamian Polska będzie kupowała gaz skroplony ze Stanów Zjednoczonych, a wkrótce ruszy też nowy rurociąg, za pomocą którego surowiec do Polski dostarczą Norwegowie.
Podwyżki na Nowy Rok
Od początku tego roku Polacy mierzą się z ogromnymi podwyżkami cen gazu i prądu. To efekt nowych taryf, zatwierdzonych w grudniu 2021 roku przez URE. Jak tłumaczył pod koniec ubiegłego roku urząd przy ogłaszaniu nowej taryfy dla spółki PGNiG Obrót Detaliczny, choć średnio rachunki pójdą w górę o 54 proc., to wszystko zależy od tego, do czego używamy gazu w naszych domach.
Ci, którzy w domu używają błękitnego surowca tylko w kuchence gazowej, mieli płacić średnio o 9 zł miesięcznie więcej (podwyżka o 41 proc.). Tym, którym gaz służy także do ogrzewania wody, rachunek miał wzrosnąć o 56 zł miesięcznie (podwyżka o 54 proc.). Z kolei jeśli ktoś ogrzewa gazem również cały dom, zgodnie z zapowiedziami miał się liczyć z podwyżką aż o 174 zł (podwyżka o 58 proc.). Były to szacunki średnich podwyżek, natomiast w rzeczywistości dla wielu osób wzrosty cen okazały się jeszcze większe.
Podkreślmy, że taka skala podwyżek dotyczy gospodarstw domowych, bo firmy nie są objęte taryfami i zmierzyły się z jeszcze większymi wzrostami cen. Ostatnio PGNiG nieco im jednak ulżyło i obniżyło rachunki.
Z kolei jeśli chodzi o prąd, to według zapowiedzi rachunki miały w tym roku wzrosnąć o 24 procent. To około 21 złotych miesięcznie.