Fiskus ściga za auta kupione za granicą
Ale absurd! Pan J. kupił samochód w USA taniej, niż wynosiła jego średnia cena w Polsce. Organy podatkowe naliczyły dodatkowe podatki od większej wartości, a Wojewódzki Sąd Administracyjny przyznał im rację - podał "Dziennik Gazeta Prawna".
27.09.2013 | aktual.: 28.09.2013 08:36
Podatnik sprowadził samochód osobowy ze Stanów Zjednoczonych jako pojazd uszkodzony. W zgłoszeniu celnym podał cenę zakupu - 11,5 tys. dolarów, czyli około 31 151 zł. Od tej kwoty zostały wyliczone cło, akcyza i VAT.
Po trzech latach naczelnik urzędu skarbowego sprawdził zgłoszenie podatnika i porównał je z ofertami podobnych samochodów na amerykańskiej stronie z ofertami aut. Ceny, jakie tam znalazł wahały się od 17 tys. do 28 tys. dolarów.
Skarbówka powołała więc biegłego, który wycenił auto na równowartość 47 tys. zł (16270 dol.). To od tej kwoty ponownie fiskus naliczył cło, akcyzę i VAT. Wprawdzie należności celne uległy przedawnieniu, ale urząd zweryfikował należności podatkowe, z czym nie zgodził się mężczyzna, który sprowadził auto. Sprawa trafiła do sądu.
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Rzeszowie przyznał rację organom podatkowym. Stwierdził, że prawidłowo zakwestionowano wartość celną auta, co miało znaczenia dla obliczenia akcyzy i VAT.
WSA zauważył, że fiskus prawidłowo ustalił zaniżoną wartość samochodu. Pojazd został bowiem zgłoszony jako uszkodzony, ale sprzedawca w Stanach Zjednoczonych nabył go jako nowy i nie dysponował certyfikatem wydawanym dla pojazdów powypadkowych. Auto przeszło także pozytywnie badania techniczne przed jego rejestracją w Polsce. Jego stan faktyczny odpowiadał więc ustaleniami skarbówki.