Groźne koszty terminalu LNG
Szefowie Polskiego Górnictwa Naftowego i Górnictwa obawiają się, że koszty działania gazoportu w Świnoujściu negatywnie wpłyną na pozycję konkurencyjną spółki.
04.06.2010 | aktual.: 04.06.2010 10:04
Liczą, że będą rozłożone na wszystkich uczestników rynku, a w konsekwencji na odbiorców gazu.
PGNiG będzie w początkowym okresie, czyli w l. 2014 – 2015 głównym klientem terminalu. Firma chce zlecać regazyfikację ok. 1,5 – 2 mld m sześc. gazu rocznie, podczas gdy gazoport będzie mógł przyjąć nawet 7,5 mld m sześc. Umowa między PGNiG i Gaz-Systemem, państwowym operatorem sieci przesyłowej, na korzystanie z gazoportu ma być zabezpieczeniem dla banków, zainteresowanych kredytowaniem inwestycji.
A te stawiają Gaz-Systemowi, który wraz ze spółką zależną Polskie LNG odpowiada za inwestycję, twarde warunki. Jak przyznał anonimowo jeden z szefów banków, wszelkie ryzyko związane z funkcjonowaniem terminalu ponosić będzie inwestor. – W umowach musi być gwarancja, że przyszła taryfa, czyli cennik usług wykonywanych, ma uwzględniać wszystkie koszty stałe i zmienne, a także zagwarantować pewien zwrot na kapitale inwestorowi, by mógł spłacić kredyty – dodał.
Zarząd Gaz-Systemu planuje wstępnie, że pozyska z rynku do 400 mln euro kredytów na budowę gazoportu (jego koszt wycenia się wstępnie na ok. 600 mln euro). Jan Chadam, prezes Gaz-Systemu, przyznał, że taryfa, która jest wstępnie kalkulowana, faktycznie uwzględniać musi wszystkie koszty i zwrot na kapitale.
Tego właśnie obawiają się szefowie PGNiG. – Jeżeli PGNiG będzie jedynym użytkownikiem terminalu, a w pierwszym okresie jego działalności to prawdopodobne, wszystkie koszty jego działalności zostaną przerzucone na naszą firmę – mówi Sławomir Hinc, wiceprezes PGNiG. Z kolei zdaniem szefa Gaz-Systemu nie da się uniknąć przeniesienia kosztów działania gazoportu na firmy zlecające usługę regazyfikacji. – Będą one zależeć od tego, jak dużo gazu będzie odbierał terminal, im mniej – tym koszty jednostkowe, czyli na każdy metr sześcienny, będą wyższe – mówi.
Szef PGNiG Michał Szubski twierdzi, że gdy w efekcie liberalizacji rynku pojawią się na nim nowi gracze, jego firma może stracić część klientów. – Jeśli konkurencyjne firmy, które nie będą sprowadzać gazu skroplonego przez gazoport, zaoferują z tego właśnie powodu niższe ceny surowca, to możliwe, że część naszych odbiorców z tej oferty skorzysta. Wtedy spadnie konkurencyjność PGNiG – mówi.
Szefowie PGNiG przypominają, że terminal nie jest budowany na potrzeby tylko ich firmy, ale całego kraju. Zatem koszty powinny być równo rozłożone na wszystkich uczestników rynku. Według Hinca taką możliwość daje opłata dywersyfikacyjna. Szefowie PGNiG i Gaz-Systemu przedstawili propozycję opłaty, która pojawiłaby się na rachunku każdego odbiorcy.
Na razie sprawa utknęła między resortami skarbu i gospodarki. Ale wszystko wskazuje na to, że trzeba będzie ją wprowadzić. Jest też możliwość włączenia opłat za usługę regazyfikacji do taryfy przesyłowej stosowanej przez Gaz-System. Nieoficjalnie mówi się o opłacie wynoszącej kilka groszy za przesłanie każdego metra sześc. gazu.
1,5–2 mld metrów sześc. paliwa chce regazyfikować rocznie PGNiG w terminalu LNG w Świnoujściu od 2014 r. Tym samym giełdowa spółka będzie największym odbiorcą gazu i płatnikiem
Agnieszka Łakoma
PARKIET