Henryk Kania napisał list do prezesa Biedronki. "Płaciliśmy haracz"
Straciłem rodzinną firmę w konsekwencji współpracy z Pańskim koncernem - pisze w liście do prezesa Jeronimo Martins (właściciela Biedronki) Henryk Kania, były szef rady nadzorczej Zakładów Mięsnych Henryk Kania. Jak przekonuje, gigant obciążał jego firmę dodatkowymi opłatami. Pisze o "podstępie" i "haraczu".
List otwarty został skierowany do prezesa Jerónimo Martins - Pedro Soaresa dos Santosa. Kania argumentuje, że do wysłania tego pisma skłonił go "strach o przyszłość dostawców Jerónimo Martins" i "obawy o los pracowników koncernu".
Nowa opłata w sklepach od 1 października. Tak to wygląda w praktyce
Henryk Kania o współpracy z właścicielem Biedronki. Mówi o "podstępie"
W liście Henryk Kania, były członek rady nadzorczej Zakładów Mięsnych Henryk Kania (syn założyciela tej firmy, również Henryka), zwraca uwagę, że po nawiązaniu współpracy z Jerónimo Martins firma "przestawiła produkcję, zaciągnęła kredyty i podjęła inwestycje, aby zaspokoić oczekiwania nowego partnera".
"Do sklepów Jerónimo Martins kierowaliśmy trzy czwarte naszych wyrobów. Zgodziliśmy się na wyłączną współpracę, rezygnując ze współpracy z innymi sieciami. Nie przypuszczaliśmy, jaki podstęp się za tym kryje" - pisze były "król polskich wędlin".
W dalszej części przyznaje, że firma "zgrzeszyła zaufaniem, że w XXI w. w Unii Europejskiej relacje biznesowe opierają się na przestrzeganiu przynajmniej minimalnych standardów". Zarzuca Jerónimo Martins "pobieranie jednostronnego haraczu".
Czy od swoich partnerów w biznesie dostaje Pan aroganckie maile ze słowami "skończcie te gierki" i pogróżki zrywania umów, jeśli nie ulegnie Pan szantażowi? My je otrzymywaliśmy z Jerónimo Martins. Czy ktoś kiedyś zakomunikował Panu, że zapłaci tylko część uzgodnionej kwoty, ponieważ jest od Pana silniejszy? Dla nas to była codzienność we współpracy z Jerónimo Martins - wskazuje autor listu.
"Król polskich wędlin" o dodatkowych opłatach
Następnie przekonuje, że Zakłady Mięsne "płaciły haracz za to, że zwiększały zyski koncernu".
"Kiedy sprzedaż naszych wyrobów szła tak dobrze, że przekraczała plany, byliśmy obciążani dodatkowymi, nieuzgodnionymi w żadnej umowie opłatami, które sięgały nawet 30 proc. wartości obrotów. Pod groźbą zerwania współpracy byliśmy zmuszani do ponoszenia kosztów marketingu i programów lojalnościowych. Nawet ostentacyjnie demonstrowaną społeczną wrażliwość i hojność Pański koncern finansował z naszych pieniędzy, realizując projekty, na które łożyliśmy" - podkreśla Kania.
W liście wspomina o posiedzeniu komisji polskiego parlamentu, podczas którego przedstawiciel Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) przestrzegał w parlamencie, że mimo kar nałożonych na Jerónimo Martins nieuczciwe praktyki są nadal stosowane na rynku.
"Polegają na narzucaniu dostawcom nieuzgodnionych wcześniej opłat, zaniżaniu cen poniżej kosztów produkcji, wymuszaniu haraczy za zwiększenie obrotów i finansowania fikcyjnych usług marketingowych" - zwraca uwagę przedsiębiorca.
Na koniec podkreśla, że mimo utraty firmy uważa, że "biznesowy i życiowy sukces polega na uczciwości i budowaniu wspólnych korzyści, a nie chciwości i pomnażaniu majątku kosztem cudzej krzywdy".
Zwróciliśmy się z prośbą do Biedronki o komentarz dotyczący pisma skierowanego przez Kanię. Opublikujemy odpowiedź, gdy ją otrzymamy.
Kania złożył zawiadomienie do prokuratury ws. Biedronki
List otwarty to już kolejna odsłona działań Kani wobec Biedronki. Po złożeniu przez niego doniesienia, decyzją prokuratury Wydział do Walki z Przestępczością Gospodarczą Komendy Miejskiej Policji w Katowicach wszczął postępowanie sprawdzające w sprawie podejrzenia przestępstw oszustwa i wyzysku ze strony właściciela sieci sklepów Biedronka, koncernu Jerónimo Martins Polska.
Zakłady Mięsne Henryk Kania zbankrutowały w 2020 r. Według Kani do upadku firmy przyczyniło się m.in. nadużywanie pozycji rynkowej przez sieć Biedronka.
Kania jest kluczowym podejrzanym w śledztwie prowadzonym przez śląski wydział Prokuratury Krajowej. Był poszukiwany na podstawie międzynarodowego listu gończego oraz europejskiego nakazu aresztowania. W 2020 r. został zatrzymany przez służby w Buenos Aires i umieszczony w areszcie domowym.
Prokuratura oskarża Kanię o liczne przestępstwa związane z działalnością zakładów, w tym o kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą, która miała dopuszczać się szeregu oszustw na szkodę banków, dostawców oraz Skarbu Państwa.
Obecnie Kania nadal przebywa w Argentynie, gdzie oczekuje na decyzję sądu w sprawie listu żelaznego, który umożliwiłby mu powrót do Polski. - Wystąpiłem o list żelazny, ponieważ w obecnej sytuacji nie mogę uczestniczyć jako świadek i oskarżyciel posiłkowy w sprawach, których rozstrzygnięcie rzuciłoby nowe światło na przyczyny upadku Zakładów Mięsnych Henryk Kania - przekonywał w rozmowie z portalem wiadomoscihandlowe.pl były "król polskich wędlin".
Decyzja w tej sprawie miała zapaść na początku września, ale Sąd Okręgowy w Katowicach odroczył sprawę do 28 października.