Król wędlin aresztowany w Argentynie. Chce wrócić do Polski
Henryk Kania stara się o list żelazny, by wrócić do Polski i uczestniczyć w procesach dotyczących upadku jego firmy. Przedsiębiorca oskarża banki i sieci handlowe o przyczynienie się do upadku Zakładów Mięsnych Henryk Kania.
Jak podają "Wiadomości Handlowe", Henryk Kania, były przewodniczący Rady Nadzorczej Zakładów Mięsnych Henryk Kania, oczekuje na decyzję sądu w sprawie listu żelaznego, który umożliwiłby mu powrót do Polski. Rozprawa ma się odbyć 2 września 2025 r. w katowickim sądzie. Kania, obecnie mieszkający w Argentynie, złożył wniosek o ten dokument w kwietniu 2025 r.
Biznesmen chce listu żelaznego
Przedsiębiorca liczy, że sąd przychyli się do jego prośby, co pozwoli mu uczestniczyć w procesach sądowych z wolnej stopy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kupiły mystery boxy z Anglii. Liczyły na perełki. "Rozczarowanie"
- Wystąpiłem o list żelazny, ponieważ w obecnej sytuacji nie mogę uczestniczyć jako świadek i oskarżyciel posiłkowy w sprawach, których rozstrzygnięcie rzuciłoby nowe światło na przyczyny upadku Zakładów Mięsnych Henryk Kania – przekonywał w rozmowie z "Wiadomościami Handlowymi" były "król polskich wędlin".
Jak podaje portal, Kania zamierza przed sądem wskazać winnych upadku jego firmy, w tym jeden z banków oraz dużą sieć handlową. Twierdzi, że nieprawidłowości w postępowaniu upadłościowym pozwoliły konkurentowi przejąć nowoczesny zakład produkcyjny za ułamek jego wartości.
Prokuratura nie przychyliła się do prośby Kani
Były szef rady nadzorczej ZM Henryk Kania wyraża również niezadowolenie z decyzji katowickiej prokuratury, która nie zgodziła się na wydanie listu żelaznego.
- Nie zgadzając się na mój przyjazd, katowicka prokuratura de facto uniemożliwia doprowadzenie do końca wszystkich postępowań w sprawie naszej rodzinnej firmy. Moja rodzina najpierw ucierpiała w wyniku upadku naszej firmy, a teraz jest pokrzywdzona przez niezrozumiałe działania wymiaru sprawiedliwości, który próbuje uniemożliwić nam dochodzenie sprawiedliwości – dodał Henryk Kania w rozmowie z "WH".
Przypomnijmy, że Zakłady Mięsne Henryk Kania, założone w 1990 r. w Pszczynie, były jednym z największych producentów wędlin w Polsce. Jednak od 2017 r. firma zaczęła się zadłużać, a w 2019 r. długi wzrosły do 833 mln zł. W czerwcu 2020 r. sąd ogłosił jej upadłość. Sam Henryk Kania jest podejrzany o przestępstwa skarbowe, za które grozi mu do 15 lat więzienia.
Jak podawał portal money.pl, Henryk Kania został zatrzymany w Argentynie cztery lata temu. Jest podejrzany m.in. o udział w zorganizowanej grupie przestępczej oraz dokonanie oszustw co do mienia znacznej wartości. Był poszukiwany listem gończym. Mimo wniosku o ekstradycję do tej pory nie udało się sprowadzić biznemena i postawić go przed polskim wymiarem sprawiedliwości.