I tak nas złupią na biletach
Projekt Karty Warszawiaka zakłada, że osoby płacące podatki w stolicy będą miały tańsze bilety. Najbardziej na ten pomysł oburzają się tysiące mieszkańców miast satelickich, którzy codziennie dojeżdżają do pracy czy szkoły w stolicy. Ich bowiem obniżka nie obejmie.
- Całe życie mieszkam pod Warszawą. Pracuję w stolicy. Tam robię zakupy, tam też chodzę do kina. Kupuje bilet na dwie strefy. Płacę krocie. A teraz jeszcze okazuje się,że jestem gorszy od warszawskich pasażerów, bo nie płacę w stolicy podatków - denerwuje się Rafał Szczypek (37 l.) z Otwocka.
Podobnego zdania są tysiące innych pasażerów z miast satelickich. - Zachęcano nas do zostawienia aut w domach i korzystanie z komunikacji, a teraz jeszcze podnoszą nam ceny za bilety - denerwują się.
Miastu natomiast zależy, by jak najwięcej osób płaciło podatki w stolicy. - Gdy jednym z kryteriów rekrutacji do przedszkoli było rozliczanie PIT w Warszawie przybyło nam 20 tys mieszkańców - mówi Bartosz Milczarczyk (30 l.) z ratusza. - Teraz liczymy na podobny efekt - dodaje.
- Okazuje się, że teraz to my będziemy finansować stołeczna komunikację - oburza się Szczypek.
Tyle od stycznia będziemy płacili za komunikację:
Bilet / Obecna cena / Karta Warszawiaka / Pozostali
30-dniowy (I strefa) / 100 zł / 98 zł / 110 zł
30-dniowy (I i II strefa)/ 196 zł / 196 zł / 210 zł
90-dniowy (I strefa)/ 250 zł / 250 zł / 280 zł
90-dniowy (I i II strefa)/ 474 zł / 482 zł / 536 zł
*Przeczytaj też: Wino i drinki...władza opija dożynki *