Idą grupowe zwolnienia – i odprawy na otarcie łez…
W tym roku liczba padających firm znacznie przekroczy 1 tys. Ma ich być o blisko połowę więcej niż w 2012 – straszą analitycy. W ślad za upadłościami idą zwolnienia grupowe. To prawdziwy horror dla pracowników, zwalnianych najczęściej nie ze swojej winy
03.01.2013 | aktual.: 03.01.2013 16:12
Są zwolnienia – są i odprawy
O kłopotach tej firmy w ostatnim czasie było najgłośniej. Nowy rok nie zaczyna się dobrze dla tyskiej fabryki samochodów Fiat. W porozumieniu z 20 grudnia ub. roku, podpisanym m.in. przez przedstawicieli związków zawodowych, widnieje zapis, w którym określa się liczbę pracowników objętych zwolnieniem z pracy w trzech pierwszych miesiącach 2013 roku. Zwolnienie w tyskiej firmie ma objąć ogółem 1450 osób, przy czym niewykluczone, że niektóre z nich zostaną zatrudnione na innych stanowiskach.
Natomiast jeśli chodzi o odprawy, to ich wysokość, zgodnie z ustawą o zwolnieniach grupowych, jest w każdym przypadku uzależniona od okresu zatrudnienia. Nie inaczej jest i w firmie Fiat Auto Poland, powstałej przed 20 laty na bazie dawnej FSM. Na przykład osoby o stażu krótszym niż 5 lat otrzymają równowartość 9-miesięcznego wynagrodzenia. Zatrudnione co najmniej 15 lat – wynagrodzenia rocznego, a co najmniej 40 lat – 18-miesięcznego. Pracownikom przysługują też nagrody jubileuszowe wynikające ze stażu pracy.
Polecamy: W Indiach pracownicy zjedli pracodawcę
Współczesna gospodarka to system naczyń połączonych. Dobrym przykładem na to może być właśnie włoski potentat na rynku motoryzacyjnym. Polska fabryka Fiata jest mniej lub bardziej ściśle powiązana z wieloma kontrahentami. Dla niektórych z nich, w związku z kłopotami FAP, ten ścisły związek oznacza jedno: redukcję zatrudnionych. Tuż przed świętami decyzję o zwolnieniu do czerwca 2013 roku 310 pracowników ogłosiła np. firma Delfo Polska, dla której Fiat jest jednym z najważniejszych kontrahentów na polskim rynku.
Była firma – i jej nie ma
Bywa i tak, że zwolnienia grupowe oznaczają praktycznie likwidację zakładu – przynajmniej w jego dotychczasowym kształcie. Jednym z przykładów są bydgoskie Zakłady Chemiczne Zachem, które do niedawna pozostawały największym pracodawcą w tym mieście. W ostatnich dniach ubiegłego roku wypowiedzenia miało otrzymać 600 z 700 zatrudnionych tam osób. Jak podawał „Express Bydgoski”, łączna wartość związanych z tym świadczeń, wliczając w to dodatkowe środki poza przewidzianymi w ustawie, ma wynieść w zakładzie 50 tys. zł na osobę.
Plaga bankructw dosięgła także sektora budowlanego, z którym wiąże swoje losy wielu podwykonawców. W minionym roku blisko jedna trzecia upadających firm pochodziła właśnie z tego sektora. Najwięksi bankruci to PBG i Hydrobudowa.
Mostostal już w czerwcu planował zwolnienie 450 osób. Z kolei Strabag przewidywał konieczność zwolnienia ok. 1,7 tys. osób. W Hydrobudowie, która jest spółką wchodzącą w skład grupy PBG, jesienią spodziewano się zwolnień 700-800 pracowników.
Według specjalistów, tylko w samym budownictwie pracę może stracić w niedalekiej przyszłości ok. 150 tys. osób. Jaką skalę przybiorą grupowe zwolnienia w tym sektorze, okaże się w ciągu najbliższych miesięcy.
W wielu firmach redukcje to naturalny skutek składanych przez firmy wniosków o upadłość. Konsekwencją upadłości zakładów jest rozwiązywanie kontraktów i niemożność zdobywania nowych. To pociąga za sobą brak pracy, i tym samym wymusza zwolnienia.
Nie tylko kryzys…
Nie zawsze jednak to kryzys jest przyczyną grupowych zwolnień. Nie brakuje też pracodawców, którzy szykują je ze względu na przerost kadr. Jako przykłady eksperci przywołują firmy gazowe i energetyczne, gdzie sytuacja ekonomiczna jest stabilna. Pracodawcy tam również planują redukować liczbę etatów, ponieważ niektóre z nich, jak twierdzą, są po prostu niepotrzebne.
Polecamy: W Indiach pracownicy zjedli pracodawcę
Jak podawała przed rokiem Redakcja.Energo24, w polskich firmach energetycznych pracuje cztery razy więcej osób niż przeciętnie w tej branży w Europie. Starają się one przeprowadzać restrukturyzację, oferując pracownikom wysokie odprawy – nawet do 26-krotności miesięcznej pensji. Zwalniać nie mogą – do 2014 roku pracowników chronią gwarancje zatrudnienia. Można być pewnym, że za rok firmy nie będą już tak hojne przy ustalaniu wysokości proponowanych odpraw.
Grupowe redukcje to zjawisko trwale zmieniające realia rynku pracy. Nie tylko powiększa ono skokowo liczbę bezrobotnych. Często bywa też i tak, że degraduje całe regiony. Duże zakłady są bowiem głównymi, bywa nawet że jedynymi pracodawcami w okolicy. Po znaczących redukcjach stopa bezrobocia dla niektórych obszarów rośnie i bardzo często nie cofa się już do poprzedniego poziomu.
TK,JK, WP.PL