Internet nie zapomina. Chyba że go do tego zmusisz
Ilekroć chcemy powiedzieć, że w internecie nic nie ginie, powinniśmy dodać wyraźne "chyba że". Ten wyjątek wprowadza obowiązujące od kilku lat prawo do bycia zapomnianym, które zobowiązuje operatorów do usuwania pewnych informacji o osobach prywatnych. W jaki sposób wymusić na Google, by o nas zapomniał?
24.12.2017 12:18
Każdy obywatel ma prawo złożyć do Google wniosek o usunięcie z wyników wyszukiwarki informacji uznanych przez niego za nieaktualne bądź nieprawdziwe. Jest to tak zwane "prawo do bycia zapomnianym" - przypominają prawnicy z Kancelarii Radców Prawnych Mamczarek i Migdalska w serwisie Legalna Kultura.
Dzięki niemu nie musimy się martwic, że niezgodne z prawą informacje o nas przez lata będą dla każdego dostępne w sieci. Brzmi jak coś oczywistego, ale nie zawsze tak było, bo uprawnienie do żądania usunięcia nieaktualnych lub nieprawdziwych informacji zostało potwierdzone przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej dopiero w 2014 r.
Orzeczenie zostało wydane w związku ze sprawą obywatela Hiszpanii, który wiele lat temu wpadł w długi i z tego powodu jego dom został zlicytowany. Później ustabilizował swoją sytuację finansową i przeszkadzało mu, że jednym z pierwszych wyników, które pojawiają się w wyszukiwarce po wpisaniu jego nazwiska, jest wiadomość o planowanej licytacji.
Trybunał uznał, że jeśli informacje dotyczące jakiejś osoby są niewłaściwe, niestosowne bądź nadmierne w stosunku do celów, w jakich są przetwarzane przez operatora wyszukiwarki, powinny zostać usunięte.
W takiej sytuacji operator ponosi odpowiedzialność za przetwarzanie danych. Dlatego na wniosek osoby, której dane dotyczą, jest zobowiązany do usunięcia konkretnego linku z listy wyników wyszukiwania. Jeśli operator nie podejmie odpowiednich działań, osoba, której dane dotyczą, może zwrócić się do właściwego organu nadzorczego lub sądowego o to, by nakazał usunięcie linku.
Zobacz też:
Złożenie wniosku o usunięcie danych z Google jest bardzo proste. Należy wejść na specjalną stronę pod tym adresem. W drugim kroku należy podać kraj, imię i nazwisko, adres e-mail, załączyć kopię dokumentu potwierdzającego tożsamość, wskazać wyniki wyszukiwania, które chce się usunąć i powód ich usunięcia.
Co ważne: nawet jeśli witryna zostanie usunięta z wyników wyszukiwania, będzie nadal istnieć. Oznacza to, że informację będzie można znaleźć przez URL albo przy wykorzystaniu innych dostępnych wyszukiwarek. Dlatego też Google poleca kontakt z webmasterem, który ma kompetencje do tego, by usunąć stronę.
Google nie jest ograniczony terminami gdy chodzi o rozpatrzenie sprawy. Weryfikując prośbę Google sprawdza, czy wyniki wyszukiwania zawierają nieaktualne dane dotyczące prywatnego życia użytkownika i czy w interesie publicznym jest pozostawienie informacji w zasobach wyszukiwarki.
"Prawo do bycia zapomnianym" dotyczy prawa do poszanowania życia prywatnego. O usunięcie wyników nie będzie mógł więc wnioskować np. polityk, który został skazany za przestępstwo związane z wykonywaną funkcją, gdyż po pierwsze, nie dotyczy to prywatnej strefy życia, a po drugie, interes odbiorców (czyli przykładowo wyborców) do poznania prawdy ma charakter nadrzędny wobec interesu wskazanego polityka.
Autorzy Legalnej Kultury wskazują też na inne kontrowersje związane z prawem do bycia zapomnianym.
- Trzeba się też zastanowić, czy zasadne jest usuwanie z wyszukiwarki negatywnych komentarzy i opinii dotyczących choćby wykonywania zawodu. Wystawienie krzywdzącego, nieprawdziwego komentarza np. lekarzowi jest bardzo proste, a negatywna opinia nie musi wcale wynikać ze złośliwości czy niechęci, lecz z oceny konkretnej osoby. Może ona jednak przekładać się na zmniejszenie liczby pacjentów, którzy lekarza odwiedzą i odczuje on wymierną stratę.
W jego interesie leży usunięcie takich opinii. Z drugiej strony, czy inni pacjenci nie mają prawa dowiedzieć się, że są osoby niezadowolone z usług tego lekarza, mające do niego lub jego pracy konkretne zastrzeżenia? W takiej sytuacji bardzo trudne jest wyważenie interesów obu stron i opowiedzenie się za racją którejś z nich - czytamy.