Islandia, Węgry, Argentyna, Pakistan…kto następny?
W USA nie było w środę publikacji raportów makroekonomicznych – wszystko to, co działo się na rynkach zależało od nastrojów, a te były bardzo niedobre.
23.10.2008 | aktual.: 23.10.2008 09:22
W USA nie było w środę publikacji raportów makroekonomicznych – wszystko to, co działo się na rynkach zależało od nastrojów, a te były bardzo niedobre. Nawet duży spadek stawek LIBOR (koszt pieniądza na rynku międzybankowym) nic nie pomagał, co dodatkowo potęgowało strach inwestorów. To, co wydarzyło się na świcie też bardzo szkodziło posiadaczom akcji.
Dwa dni po regularnym posiedzeniu Bank Węgier podniósł stopy z 8,5 do 11,5 procent. Taki ruch robi się tylko i wyłącznie wtedy, kiedy walucie grozi syndrom argentyński, czyli masowa ucieczka inwestorów zagranicznych. W Argentynie Cristina Fernandez de Kirchner, prezydent tego kraju, zaproponowała, że rząd przejmie kontrolę nad prywatnymi rachunkami emerytalnymi (29 mld USD). Taka propozycja została odebrana jako zapowiedź kolejnego ogłoszenia niewypłacalności przez Argentynę. Poza tym MFW poinformował, że Pakistan zwrócił się o pomoc. Ruszyła lawina i rynek wypatruję już kolejnych ofiar.
Na rynku akcji szczególnie mocno taniały akcje spółek z sektora surowcowego, co przy potężnej przecenie surowców było całkowicie zrozumiałe. Raporty kwartalne spółek były zróżnicowane. Wynik Apple był znakomity. Zyski Yahoo mocno spadły, ale spółka zapowiedziała redukcję załogi (10 procent), co obniży koszty. Akcje obu tych spółek drożały pomagając indeksowi NASDAQ. Boeing opublikował wyniki gorsze od oczekiwań, ale zapowiedział cięcie kosztów. Niewiele mu to pomogło – akcje taniały. Merck miał wyniki lepsze, ale AT & T gorsze. Bardzo dobry wynik i prognozy podał McDonald’s. Problem jednak w tym, że w McDonald’s nie jadają ludzie zamożni… Wachovia poinformowała, że jej kwartalna strata wyniosła 23,9 mld USD. Takiej straty jeszcze rynki w tym kryzysie nie widziały. Natychmiast pojawiały się pytania o kondycję Wells Fargo, który przecież Wachovię kupił. Generalnie nie było się z czego cieszyć.
Indeksy giełdowe przez pierwsze trzy godziny sesji spadały, ale nie był to spadek dramatyczny (na S&P 500 około dwa procent). Potem jednak rozpoczęła się przecena, która doprowadziła indeks S&P 500 w okolice 900 pkt., czyli poziomu kończącego kluczową sesję z 10. października (tuż przed zmasowanymi akcjami rządów UE i USA). To był punkt, w którym byki po prostu musiały zaatakować, jeśli chciały uchronić rynek przed totalną paniką. Nie było nawet próby obrony rynku, co rzeczywiście doprowadziło do paniki. Na 20 minut przed końcem sesji indeks S&P 500 przełamał 900 pkt. i tracił już ponad 8 procent. Dopiero wtedy pojawili się łowcy okazji i zamykający z zyskiem krótkie pozycje, ale indeks nie wrócił nad wsparcie (naruszył je). Wyrysował za to duży proporzec, z którego wyłamanie zapowiadałoby kolejne spadki. W Polsce w środę złoty nadal od początku dnia tracił reagując na przecenę kursu EUR/USD. Spadały też nadal ceny obligacji. Przecena przybrała na sile po wyżej opisanej decyzji Banku Węgier. Odnotować
trzeba, że niewiele to forintowi pomogło – w końcu dnia i tak znowu stracił w stosunku do obu głównych walut. Szkodziły również informacje z Argentyny. Złoty kolejny raz stracił po około 5 procent do wszystkich głównych walut. Cofnęło nas to na rynku USD/PLN o jeden rok, na rynku EUR/PLN o 1,5 roku, a na rynku CHF/PLN o dwa lata. Podkreślić trzeba, że nie ma powodów fundamentalnych do wyprzedaży złotego – to tylko zaraza z innych rynków nam szkodzi.
GPW rozpoczęła środową sesję od blisko trzyprocentowej przeceny WIG20. Popyt błyskawicznie wziął się do roboty i straty w dużej części zostały odrobione. Pomagało nam uspokojenie i odrabianie strat na innych giełdach europejskich. Generalnie czekano na to, co stanie się w USA mając nadzieję na wzrosty indeksów w wyniku publikacji raportów kwartalnych spółek. Trwało to jednak krótko. Załamanie indeksów na innych giełdach w połączeniu z decyzją Węgier doprowadziło do gwałtownego spadku indeksów również w Polsce. Po 14.00 na rynku niedźwiedzie panowały już niepodzielnie. WIG20 spadł o 7,6 procent wchodząc na poziom 1600+, gdzie przecena powinna się teoretycznie skończyć. Po takich przecenach zazwyczaj oczekuje się odbicia. Jednak wszyscy będą pamiętali, że takich odbić było już wiele i nic z nich sensownego potem nie wyszło. Dlatego też normalni gracze zapewne będą bardzo ostrożni. Normalni, ale nie wiemy, co zrobią OFE, które prasa dzisiejsza napiętnowała – podobno nie zarobiły grosza w czasie swojego
istnienia. Może będą chciały się zrehabilitować? Tylko w OFE nadzieja.
Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi