J. Dąbrowski: za kilka lat w Polsce działać będzie co najwyżej 10 dużych banków
Na polskim rynku nie ma miejsca dla 30 banków. - W perspektywie kilku lat będzie maksymalnie do 10 dużych instytucji finansowych - prognozuje Jarosław Dąbrowski, ekspert rynku bankowego.
04.09.2013 | aktual.: 04.09.2013 12:03
Ostatnie zmiany właścicielskie w sektorze potwierdzają, że na rynku pozostaną duzi gracze, dla których Polska jest strategicznie ważna. Reszta, która nie widzi perspektyw rozwoju w Polsce, albo całkowicie się wycofa, albo - jak DnB Nord - znacząco zmieni profil swojego działania.
- W Polsce nie ma miejsca dla 30 małych banków. To nie te czasy i nie ten wzrost gospodarczy - mówi Jarosław Dąbrowski, ekspert rynku bankowego, prezes Domu Maklerskiego DF CAPITAL. - Wydaje mi się, że w perspektywie kilku lat w Polsce będzie pięć, góra siedem, do dziesięciu dużych instytucji finansowych.
Głównym powodem takiej sytuacji jest dużo niższy wzrost gospodarczy niż przed 2008 rokiem. W najbliższych dwóch latach nie ma co się spodziewać podobnej koniunktury, więc nie będzie miejsca na tak dużą liczbą banków jak do tej pory.
- Możemy osiągać 3,5-4 proc. wzrostu, ale nie będzie 6-7 proc. Po prostu świat się zdelewarował i nie będzie rozwijał się przez najbliższą dekadę na poziomie dwucyfrowym, a na pewno nie w Europie - wyjaśnia Dąbrowski.
Skutki tego już widać na rynku: banki się konsolidują, następują przejęcia. Niektóre grupy w ogóle rezygnują obecności w Polsce, inne zawężają swoje pola działania - jak DnB Nord, który sprzedał swoją część detaliczną (blisko 28 tys. klientów) Getin Noble Bankowi i zajął się jedynie obsługą dużych polskich firm.
- Z tego punktu widzenia dobrze, że grupy, które nie widzą perspektyw wzrostu wychodzą z banków, a te które traktują nasz rynek krajowy jako rynek główny, np. Getin, PKO, BOŚ, Alior czy inne banki mniejsze, np. spółdzielcze, będą się rozwijać - podkreśla ekspert.
Sektor spółdzielczy jest w Polsce coraz mocniejszy. Dziś banki te mają ok. 8 proc. rynku, ale chcą w kolejnych latach osiągnąć poziom dwucyfrowy - pod tym względem wzorem są dla nich niektóre rynki Europy Zachodniej, gdzie spółdzielcy mają nawet 30-40 proc. udziału. W tym sektorze Dąbrowski też widzi pole do konsolidacji.
- Byłoby wspaniale, gdyby udało się zbudować taką formułę organizacyjno-prawną, że obydwa banki spółdzielcze łączą siły i kupują BGŻ, który kiedyś był ich matecznikiem, instytucją, która finansowała, „dopłynniała” i zapewniała strategiczną profesjonalną wiedzę o bankowości międzynarodowej, bankowości korporacyjnej i inwestycyjnej dla banków spółdzielczych. Nie zapomnijmy też o pozycji SKOK-ów - mówi Dąbrowski.
Polska tylko dla dużych
Zmiany właścicielskie na polskim rynku bankowym jeszcze się nie skończyły. Proces ewentualnych zmian właścicielskich wiąże się z ryzykiem spadku zaufania do banków, które są przedmiotem sprzedaży, szczególnie, jeśli dotychczasowy inwestor strategiczny znajdowałby się w trudnej sytuacji finansowej - napisano w "Raporcie o stabilności systemu finansowego", opublikowanego przez Narodowy Bank Polski. Dlatego - według ekspertów - w Polsce zostaną tylko największe instytucje, które mają szanse się tu rozwijać.
- Zostanie kilka dużych banków: Unicredit, może takich jak Raiffeisen, jak Commerzbank, ING, dla których Europa Centralna i Wschodnia jest ważnym elementem ich strategii biznesowej. Reszta sukcesywnie będzie wychodzić z Polski - przewiduje Jarosław Dąbrowski.
Jak podkreśla, takie zmiany powinna też wspierać Komisja Nadzoru Finansowego, której łatwiej będzie kontrolować rynek dużych instytucji.
- Z punktu widzenia KNF, duży może więcej. Stabilniejsze są duże, dobrze skapitalizowane, mocno oparte o solidną bazę właścicielską banki, niż szereg małych instytucji, z którymi są kłopoty - uważa Dąbrowski. - Z drugiej strony, każdy może na rynek polski wejść i otworzyć swoje oddziały, jak w ubiegłym roku dwa chińskie banki - na zasadzie paszportyzacji, przy zachowaniu wszystkich elementów prawnych i organizacyjnych, jakie prawo UE daje.