Kara za wycięcie drzewa często wyższa niż wartość naszej działki
Jeśli już kupiłeś piłę i szykujesz się do porządkowania swojej działki, to lepiej wrzuć na luz. Kary za nielegalne wycięcie jednego drzewa sięgać mogą kilkudziesięciu, a nawet kilkuset tysięcy złotych. Prawo chroni nawet krzewy.
Rolnik z województwa warmińsko-mazurskiego dostał rachunek na 101 tys. zł za wycięcie jednej topoli. Właściciel działki w Łodzi za nielegalne ścięcie buku musi zapłacić 150 tys. Obaj postanowili z ogromnymi grzywnami walczyć i skierowali sprawę do Trybunału Konstytucyjnego. Ich zdaniem kary są niewspółmierne do wyrządzonych czynów. Zanim jednak Trybunał podejmie decyzję, trzeba uważać.
Zgoda albo kara
- Bez zezwolenia ściąć można jedynie drzewa, krzewy lub konary mające nie więcej niż 10 lat. O pozwolenie nie musimy się też starać w przypadku drzew owocowych pod warunkiem, że działka, na której rosną, nie jest wpisana do rejestru zabytków oraz nie leży w granicach parku narodowego lub rezerwatu przyrody - tłumaczy Zofia Krawczyk, przedstawiciel Mazowieckiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków ds. zieleni.
Na wycięcie wszystkich innych drzew potrzebujemy pozwolenia. W tym celu powinniśmy złożyć pismo w urzędzie gminy lub miasta. Wniosek powinien zawierać nasze dane teleadresowe, tytuł prawny do nieruchomości, gatunek drzewa lub drzew, jakie chcemy wyciąć, wraz z obwodem ich pni, zmierzonym na wysokości 1,3 metra. Potrzebna jest też informacja, czy działka jest budowlana czy rolna. Nowe przepisy od zeszłego roku sugerują także dołączenie do wniosku mapy lub rysunku z działką, budynkami i umiejscowieniem drzew do wycięcia. Nie musi być to jednak dokument przygotowany przez architekta.
Najważniejsze to dobrze uargumentować chęć wycięcia drzewa. Powodem nie może być to, że nam się nie podoba. Zazwyczaj pozytywnie wniosek zostanie rozpatrzony, jeśli chcemy pozbyć się drzew czy krzewów, które zagrażają naszemu bezpieczeństwu, naszego mienia lub zamierzamy się po prostu budować i drzewa nam przeszkadzają.
- Według prawa budowlanego architekt powinien uwzględnić w trakcie projektowania budynku szatę roślinną. Powinna więc być przygotowana dokumentacja mówiąca o tym, jakie drzewa rosną na działce, tak by powstanie nowego budynku w jak najmniejszym stopniu zmuszało do wycięcia cennych gatunków drzew - tłumaczy Zofia Krawczyk.
Jak dodaje, o zezwolenie na wycięcie drzewa starać musimy się nawet, jeśli jest ono całkowicie obumarłe. Sama decyzja administracyjna nic nie kosztuje. Zgodnie z prawem odpowiedni urząd ma 30 dni na jej wydanie. W tym czasie na naszej działce pojawi się ogrodnik miejski czy gminny, który oceni czy są powody do ścięcia drzewa. Jeśli decyzja będzie odmowna, wówczas możemy spróbować postarać się o zezwolenie na przesadzenie drzewa lub zaproponować kompensację, czyli w zamian za wycięcie posadzić nowe w innym miejscu.
Przedsiębiorca zapłaci. I to słono
Jeżeli drzewo będziemy wycinać na prywatnej działce, to nie będziemy musieli wnosić żadnych opłat. Co innego w przypadku przedsiębiorców; firmy lub osoby prowadzące działalność gospodarczą na prywatnej działce, kiedy chcą usunąć drzewo w związku z tą działalnością (np. przebudowa parkingu dla klientów), muszą wnieść specjalne opłaty i to stosunkowo wysokie.
Wszystko zależy od gatunku drzewa oraz grubości jego pnia. Minister Środowiska w rozporządzeniu określa wycenę. W uproszczeniu opłatę za wycięcie drzewa oblicza się, mnożąc stawkę za dany gatunek drzewa, współczynnik za grubość pnia mierzonego na wysokości 1,3 metra oraz grubość pnia w centymetrach.
I tak na przykład przedsiębiorca, który chce usunąć kilkudziesięcioletni dąb o obwodzie 100 cm mnoży to przez stawkę dla dębu wynoszącą 82,77 i współczynnik za grubość pnia 2,37. W sumie za zgodne z prawem ścięcie drzewa będzie musiał więc wnieść opłatę w wysokości 19 616 zł.
Za najstarsze drzewo w Polsce uważany jest Cis Henrykowski, którego wiek szacuje się na około 1400 lat. Rosnące w Henrykowie Lubańskim na Dolnym Śląsku drzewo ma 150 cm obwodu. Za jego nielegalne ścięcie grozi więc kara w wysokości 531 801 zł. Dużo bardziej kosztowne byłoby ścięcie najbardziej znanego polskiego drzewa - Dębu Bartek. Jego obwód na wysokości 130 cm to 985 cm. Kara za jego nielegalną wycinkę wyniosłaby więc 3 242 590 zł.
Trzeba jednak pamiętać, że dąb według Ministerstwa Środowiska jest cennym drzewem i dlatego opłata jest taka wysoka. Za analogicznych rozmiarów świerk trzeba by zapłacić 8065 zł, a za topolę 2964 zł.
Na szczęście od płacenia za wycinkę drzew przez przedsiębiorcę są odstępstwa.
- Nie trzeba uiszczać opłaty, gdy na wycięcie drzewa nie potrzeba zezwolenia. Zwolnienie obejmuje także wycinkę drzewo obumarłych lub zagrażających bezpieczeństwu ludzi lub mienia - mówi Zofia Krawczyk.
Płacić nie trzeba także wtedy, gdy ścinane są drzewa kolidujące w budowie lub przebudowie dróg publicznych lub linii kolejowych. Bez opłat można także wyciąć drzewa z grobli stawów rybnych czy w związku z pracami melioracyjnymi.
Kara jak za morderstwo
Stawki za pozwolenie są wysokie, ale to nic w porównaniu z grzywnami za nielegalne wycięcie. Są dokładnie trzy razy wyższe, niż gdybyśmy chcieli to zrobić zgodnie z przepisami jako przedsiębiorcy (stawkę mnoży się razy trzy). Ustawodawca w tym wypadku nie robi rozróżnienia i wymierza kary identyczne dla firm i osób prywatnych.
Do wyliczenia stworzono specjalny wzór. I tak dla dębu o obwodzie 100 cm kara wyniosłaby 58 884 zł (3x19 616 zł), dla świerku 24 195 zł (3x8 065 zł), dla topoli 8892 zł (3x2 964 zł). Strach pomyśleć co jeśli ktoś nieświadomie wyciął kilka lub kilkanaście takich drzew.
Lepiej nie ruszać też starszych niż 10 lat krzewów. Za 1 mkw wycięcia takiego zagajnika kara wynosi 693 zł. W związku z tym, że kwoty są tak wysokie ustawodawca zezwala na rozłożenie ich na raty, ale na okres nie dłuższy niż trzy lata.
Analogiczne kary zostaną na nas nałożone, jeśli urzędnicy udowodnią nam, że do uschnięcia drzewa doszło z naszej przyczyny, np. zabetonowaliśmy powierzchnię wokół klonu czy dębu, by ułatwić sobie podjazd do garażu. Co ważne - kary są wymierzane przez urzędnika, a nie przez sąd. Oczywiście nikt z urzędu gminy czy miasta nie chodzi i nie sprawdza, kto i gdzie wycina drzewa. Najczęściej o nielegalnej wycince informują więc niezbyt nam życzliwi sąsiedzi.
Przestać bać gigantycznych kar możemy się dopiero po pięciu latach od momentu wycięcia drzewa. Poza tym wójt, burmistrz lub prezydent miasta mogą odstąpić od wymierzenia kary, jeśli zobowiążemy się, że za wycięte drzewa posadzimy nowe. Jeśli urzędnicy nie będą dla nas tak łaskawi, to na zapłacenie kary mamy 14 dni od decyzji o jej przyznaniu.