Kilometrowe kolejki do polskiego konsulatu w Londynie
16-letni Kuba nie może wrócić do Polski i
pójść do szkoły, bo ukradziono mu dokumenty, a w konsulacie nie
może zdobyć nowych, bo nikt nie odbiera telefonów - relacjonuje
"Gazeta Wyborcza".
06.09.2006 | aktual.: 06.09.2006 09:29
16-letni Kuba nie może wrócić do Polski i pójść do szkoły, bo ukradziono mu dokumenty, a w konsulacie nie może zdobyć nowych, bo nikt nie odbiera telefonów - relacjonuje "Gazeta Wyborcza".
Do polskiego konsulatu w Londynie prowadzi kilometrowa kolejka. Pół miliona polskich emigrantów obsługuje tu sześciu urzędników. Tygodniami koczują na ulicy w śpiworach. Muszą, jeśli chcą dostać paszport, ślub, zapomogę lub wizę.
W Londynie przebywa ok. 500 tys. Polaków. _ Zgłaszają się do konsulatu z setkami spraw. Nie można ich szybko załatwić, bo pracuje tam tylko sześciu konsulów. Ludzie muszą mieć jednak dostęp do sprawnej i fachowej pomocy w konsulacie, przecież płacą na to podatki _ - mówi dr Janusz Kochanowski, rzecznik praw obywatelskich, który tworzył polski konsulat w Londynie na początku lat 90.
Rzecznik zwracał się z tym do szefa MSZ i do premiera. _ Poskarżyłem się też generalnemu konsulowi w Londynie. Ta placówka jest absolutnie niedostosowana do potrzeb interesantów. Trzeba obsługiwać ludzi po godzinach, w święta i weekendy. I potrzeba dużo więcej pracowników _ - uważa Janusz Kochanowski.
MSZ twierdzi, że problem rozwiąże dopiero nowy budynek konsulatu, na który być może znajdą się pieniądze z nowego budżetu. _ Teraz nie można tam nawet wcisnąć biurka, a interesanci przyjmowani są w klitce trzy metry na trzy _ - mówi Tomasz Szeratics z departamentu systemu informacji MSZ. Zapewnia, że do końca roku pojedzie do Londynu dwóch nowych konsulów. _ To niewiele pomoże. Potrzeba wielokrotnie więcej ludzi. Dwaj nowi konsulowie też utoną w morzu petentów _ - twierdzi Janusz Kochanowski. (PAP)