Kończy się okres przejściowy po wyroku ws. Safe Harbor

31 stycznia 2016 zakończy się okres przejściowy po upadku w październiku br. programu Bezpiecznej Przystani - Safe Harbor. Dla firm przesyłających dane do Ameryki to ostatni moment, żeby podpisać umowy o transferze danych osobowych - przestrzegają prawnicy.

02.01.2016 08:25

Ogłoszony 6 października br. wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE unieważnił decyzję Komisji Europejskiej w sprawie tzw. Bezpiecznej Przystani - Safe Harbor (wyrok w sprawie M. Schremsa, C-362/14). Wskutek tego działający od 2000 r. program, będący odpowiedzią na problemy związane z transatlantycką wymianą danych osobowych, przestał obowiązywać.

"Firmy muszą znaleźć teraz alternatywne sposoby przekazania danych" - mówi mec. Izabela Kowalczuk-Pakuła z Kancelarii Bird & Bird Warszawa, szef działu ochrony danych osobowych, i prywatności. "Grupa robocza Artykułu 29. zrzeszająca GIODO z państw członkowskich UE stwierdziła, że udzieli przedsiębiorcom trzymiesięcznego okresu karencji od uchwalenia wyroku Trybunału do końca stycznia 2016 r., aby dostosowały się do nowej sytuacji. Założenie jest takie, że nie będzie aktywnego ścigania transferów danych, ale jeżeli organ zauważy nieprawidłowości, to nie będzie przymykał na nie oczu" - tłumaczy Kowalczuk-Pakuła.

Wyrok w sprawie Safe Harbor wymusza na przedsiębiorcach podjęcie odpowiednich kroków prawnych lub organizacyjnych. "Firmy, które przesyłają dane do Stanów Zjednoczonych powinny teraz sprawdzić, czy to przetwarzanie jest zgodne z prawem. Nie mogą polegać na zapewnieniach wynikających z decyzji Safe Harbor, muszą poszukać innej podstawy prawnej" - podkreśla mec. Maciej Gawroński, partner zarządzający kancelarii Bird & Bird Warszawa zajmujący się prawnymi aspektami nowych technologii.

Wśród możliwych alternatywnych metod przekazywania danych specjaliści wymieniają standardowe klauzule umowne zatwierdzone przez Komisję Europejską w formie decyzji oraz wiążące reguły korporacyjne. "Warto zauważyć, że zastrzeżenia, na których oparł swoją decyzję Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, dałoby się również podnosić względem tych innych podstaw prawnych, dlatego że zastrzeżenia te odnoszą się do regulacji Stanów Zjednoczonych dotyczącej bardzo szerokiego dostępu do danych osobowych obywateli Unii Europejskiej przez amerykańskie organy ścigania. W związku z tym w pewnym sensie sytuacja jest dynamiczna" - przestrzega Gawroński.

Freedom Act - niedawno podpisany przez prezydenta Baracka Obamę - wskazuje, że nie ma bezwzględnego obowiązku przetrzymywania danych telekomunikacyjnych przez organy ścigania, wprowadził też szereg wyjątków i zastrzeżeń, w sytuacjach, gdy dane telekomunikacyjne są przetrzymywane. Wydaje się więc, że same Stany Zjednoczone dążą do ograniczenia dostępu do danych osobowych przez amerykańskie służby. "Problem leży w paradygmacie ochrony prywatności w Stanach Zjednoczonych, który jest trochę inny niż w Europie. W Europie chronimy dane niezależnie od obywatelstwa, tj. zarówno Europejczyków, jak i Amerykanów. W Stanach Zjednoczonych zasadniczo chronione są dane osobowe wyłącznie amerykańskich obywateli, ale już nie np. Europejczyków" - tłumaczy Kowalczuk-Pakuła.

Dodaje, że w podejście GIODO państw członkowskich do skutków unieważnienia programu Safe Harbor jest raczej niezróżnicowane. "Jedyny wyjątek stanowi bardzo silny i konserwatywny organ ochrony danych osobowych w niemieckim landzie Szlezwik-Holsztyn. Tuż po wyroku w sprawie Safe Harbor stwierdził on, że żaden transfer dopuszczalny do Stanów Zjednoczonych, nawet na podstawie ww. wiążących reguł korporacyjnych i klauzul umownych, nie jest dopuszczalny. Spółki rozważały już ucieczkę spod jurysdykcji organu w Szlezwiku-Holsztynie. Według mojej najlepszej wiedzy podejście organu ochrony danych osobowych w tym landzie jest już teraz bardziej liberalne" - opowiada Kowalczuk-Pakuła.

Okres przejściowy przewidziany dla przedsiębiorców zmuszonych do dostosowania się do nowych realiów zakończy się 31 stycznia 2016. Trwają równocześnie prace nad nowym rozwiązaniem. "Europejskie władze, w tym w szczególności Europejski Inspektor Ochrony Danych, zapowiadają tzw. Safe Harbor 2. Celem prac prowadzonych pomiędzy UE i USA jest zawarcie nowej umowy pomiędzy państwami, na mocy której będzie mogło dochodzić do legalnych transferów danych osobowych z UE do USA" - mówi Kowalczuk-Pakuła.

Gawroński zastrzega, że trzeba jeszcze poczekać, nim poznamy szczegóły nowego programu. "W tym momencie przedsiębiorcy powinny od strony formalno-prawnej działać w kierunku uzyskania przejściowych podstaw transferu danych osobowych, czyli w szczególności standardowych klauzul umownych - których wzorce zatwierdzone są przez Komisję Europejską - z firmami, które mają otrzymywać dane po stronie Stanów Zjednoczonych" - przestrzega Gawroński.

Wg Kowalczuk-Pakuły zarówno USA, jak i UE są skoncentrowane na stworzeniu nowego rozwiązania w tym zakresie. Takie negocjacje napotykają jednak na trudności. "Istnieją przynajmniej dwie problematyczne kwestie. Po pierwsze, kwestia nieograniczonego dostępu do danych Europejczyków przez służby amerykańskie (czyli jeden z głównych argumentów Trybunału Sprawiedliwości UE w wyroku w sprawie unieważnienia Safe Harbor), po drugie niewystarczający według UE mechanizm egzekwowania praw Europejczyków w przypadku +nadmiernego+ dostępu do danych przez te służby, tj. zagwarantowania drogi dochodzenia swoich praw w Stanach Zjednoczonych w wyniku naruszenia ich prywatności" - wyjaśnia Kowalczuk-Pakuła.

Do niedawna podpisanie standardowych klauzul umownych czy porozumienia o transferze danych wymagało zatwierdzenia ze strony GIODO, jednak obecnie wystarczy zastosowanie wzorców zatwierdzonych przez Komisję Europejską. "Nie ma powodu, aby zwlekać z zastąpieniem powoływania się na Safe Harbor przez podpisanie takiego właśnie porozumienia pomiędzy odbiorcą danych w Stanach Zjednoczonych a tym, który przekazuje dane np. z Polski. W związku z tym rekomendowalibyśmy podpisywanie tego typu porozumień" - twierdzi Gawroński. (PAP)

mk/ kflo/ jbr/

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)