Koniec OFE. Oto historia systemu, na którym sporo zarobili tylko nieliczni
Wicepremier Morawiecki ogłosił plan zmiany systemu emerytalnego. Zakłada on między innymi likwidację OFE, które wprowadzone zostały w 1999 roku. Na początku ich rację bytu uzasadniał stan i perspektywy ówczesnego systemu. Reforma ta już wtedy budziła kontrowersje. Oto historia OFE, czyli kto na niej zarobił i jaki będzie jej koniec.
Trzy lata temu rząd Tuska rozpoczął demontaż OFE i faktem stało się, że system emerytalny wprowadzony w 1999 roku, nie sprawdził się oraz że koniec OFE jest nieunikniony. W maju tego roku pojawiły się informacje, że Skarb Państwa ma przejąć aktywa OFE. Zrobiło się spore zamieszanie, bo wszyscy pamiętali, jak w 2013 roku po ogłoszeniu wstępnych założeń dotyczących reformy OFE, WIG20 stracił prawie 5 proc. jednego dnia i jak późniejsze wycofywanie środków z OFE negatywnie wpływało na decyzje inwestorów. Strach padł więc nie tylko na firmy zarządzające emeryturami Polaków, ale też na giełdę obawiającą się pełnej nacjonalizacji. Z pozostałych przecież w OFE 140 mld zł, aż 103 mld zł są ulokowane w akcjach spółek z GPW.
Czy ostateczny plan wicepremiera Mateusza Morawieckiego będzie przełomem dla giełdy? Okaże się w niedalekiej przyszłości. Przypominamy, dlaczego OFE zostało w ogóle wprowadzone, kto na reformie zarobił i jaki będzie jej koniec.
W latach 80. proporcja liczby osób otrzymujących świadczenia emerytalne do liczby pracujących była niższa niż obecnie, więc ZUS, przynajmniej oficjalnie, problemów nie miał. Pojawiły się one dopiero w latach 90., gdy rządzący zaczęli nadawać przywileje emerytalne kolejnym grupom zawodowym. Do tego doszła jeszcze pogarszająca się sytuacja demograficzna. Starzejące się społeczeństwo spowodowało, że na jednego emeryta pracowały jedynie cztery osoby, a perspektywy na przyszłość nie wyglądały dobrze.
Wpłacane składki do ZUS szybko przestały wystarczać na pokrycie wypłaty świadczeń. Teoretycznie, żeby zbilansować ZUS, trzeba by było obciążyć płace składkami na poziomie co najmniej 50 proc. Postawiono jednak na reformę systemu, którego nową częścią miał być element kapitałowy, czyli OFE.
OFE stworzone do prowadzenia realnych inwestycji, miały służyć do pomnażania kapitału emerytalnego. Od 1999 roku były jednym z trzech filarów nowego systemu emerytalnego. Pierwszym nadal pozostawał ten państwowy, to do niego trafiało 12,2 proc. wynagrodzenia brutto pracownika. Do OFE przekazywane natomiast było 7,3 proc. Trzeci filar natomiast był dobrowolny i zapewniać ma on przyszłym emerytom dodatkowe środki do emerytury pobieranej z I i II filara.
Do nowego systemu ,,ZUS plus OFE" należały osoby urodzone po 1968 roku, urodzone przed 1949 rokiem pozostawiono w systemie państwowym, natomiast te urodzone między 1949 a 1968 mogły wybierać, między powyższymi dwiema opcjami.
W momencie wprowadzenia reformy emerytalnej na rynku działało 21 otwartych funduszy emerytalnych. Każdym z nich zarządzało powszechne towarzystwo emerytalne, czyli prywatne firmy. Za kierowanie OFE pobierały one opłaty za zarządzanie aktywami oraz wysokie prowizje. W latach 1999-2000 sięgały one nawet ponad 10 proc. od całości otrzymanych składek. Z czasem prowizje jednak stopniowo malały.
Zawirowania na rynkach finansowych w 2008 roku spowodowały, że z OFE wyparowały ponad 24 mld zł, ale tylko z tych pieniędzy, które odłożyli tam przyszli emeryci. Dochody powszechnych towarzystw emerytalnych pozostały nietknięte. Wzrastały nie tylko ich one, ale też zarobki osób w nich zatrudnionych. Szacuje się, że miesięczne pensje prezesów PTE sięgały w tym czasie nawet 100 tys. zł. Licząc, że towarzystwa ściągnęły ze swoich przymusowych klientów w ciągu 12 miesięcy 2,5 mld zł, zysk jaki osiągnęły w przeciągu roku to blisko 800 mln zł.
Do końca stycznia 2014 roku ZUS przekazywał część składki emerytalnej OFE, z której po odliczeniu prowizji, OFE kupowały obligacje i papiery wartościowe emitowane, gwarantowane lub poręczane przez Skarb Państwa. Przekazywanie pieniędzy do OFE powodowało braki środków na bieżące wypłaty emerytur, a ponieważ wydatki państwa są wyższe niż jego dochody to, aby przekazać pieniądze OFE, ZUS musiał zaciągać dług. Efektem tego obiegu pieniądza był wyższy poziom deficytu budżetowego, wyższy dług publiczny i wyższy poziom jego rentowności. Rząd Donalda Tusk wprowadził więc reformę.
Ustawa z 2013 roku nie tylko pozwoliła Polakom zrezygnować z OFE, ale też zabrała z funduszy na rzecz ZUS 153 mld zł zgromadzone przez przyszłych emerytów. Do tego zmniejszono składkę do około 3 proc. oraz prowizję od niej z 3,5 do 1,75 proc.
Rząd pozbawił OFE jednak nie tylko połowy środków, wyeliminował też z portfeli OFE obligacje rządowe oraz ustalił minimalny poziom inwestycji w akcje na poziomie 75 proc.
Kolejną negatywną zmiana dla PTE było wprowadzenie do systemu tzw. mechanizmu suwaka. Na 10 lat przed przejściem na emeryturę 10 proc. naszych środków zgromadzonych w OFE będzie przekazywana co roku do ZUS. Oznacza to, że proces kiedy fundusze zaczną tracić środki na osobach przechodzących na emeryturę, rozpocznie się dużo wcześniej.
Mimo że w OFE pozostało nadal 2,5 mln osób, wprowadzone zmiany spowodowały w 2015 roku spadek całkowitych przychodów PTE o 52,8 proc. Wynik netto w skali całego roku wyniósł natomiast 483,5 mln zł, co oznacza spadek o 56 proc. w porównaniu do 2014 roku.
To nie koniec problemów OFE. Jarosław Kaczyński ogłosił już zamiar ich likwidacji, a wicepremier Mateusz Morawiecki zaprezentował plan zmiany systemu emerytalnego. Zakłada on, że do Funduszu Rezerwy Demograficznej trafi jedna czwarta aktywów OFE. Pozostała część, czyli 103 mld zł, będzie nadal zarządzana przez Powszechne Towarzystwa Emerytalne lecz pod inną nazwą: Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych. OFE natomiast przekształcone zostanie w "Fundusze Inwestycyjne Polskich Akcji". System emerytalny ma zostać zmieniony do 2018 roku.