Koszmar w izbie wytrzeźwień
To był prawdziwy koszmar – mówi brytyjski pracownik, który spędził noc w warszawskiej izbie wytrzeźwień. Przed trafieniem do tego typu przybytków przestrzega angielski MSZ tych, którzy wybierają się do Polski.
08.01.2009 | aktual.: 08.01.2009 12:42
„Nigdy czegoś takiego nie przeżyłem, to jedna z najgorszych rzeczy, jakie spotkały mnie w życiu. Na początku ubiegłego roku wracałem ze spotkania z przyjaciółmi. Przyznaję, trochę wypiliśmy, miałem problemy z równowagą, ale nie robiłem nic złego” - mówi „Dziennikowi” Greg, pracujący w Polsce. Będącego "pod wpływem" Anglika zatrzymali policjanci. Funkcjonariusze zapakowali nietrzeźwego Anglika do radiowozu i odwieźli do izby wytrzeźwień.
„Próbowałem rozmawiać z pracownikami, ale zignorowali mnie, bo nie znali angielskiego. Gdy zacząłem krzyczeć, że chcę iść do domu, najpierw zrobili mi zimny prysznic - oblewali zimną wodą z węża, z później przywiązali mnie skórzanymi pasami do łóżka. A na koniec tego wszystkiego, już rano, wystawili mi rachunek” – dodaje Greg.
W Anglii pijanych pogotowie odwozi do szpitala na odtrucie, a gdy tylko wytrzeźwieją, mogą wrócić do domu. Taka pomoc jest bezpłatna. O praktykach stosowanych w polskich izbach wytrzeźwień zaczęło ostrzegać już brytyjskie MSZ.
„Polska policja bardzo restrykcyjnie podchodzi do osób pijących w miejscach publicznych. Jeśli zatrzymają cię pijanego, możesz być odwieziony na wytrzeźwienie do specjalnej kliniki i przebadany. Nie będziesz zwolniony, dopóki nie wytrzeźwiejesz, co oznacza całonocny pobyt, za który będziesz musiał zapłacić – można przeczytać w specjalnym raporcie dla wyjeżdżających do Polski.