Kto może liczyć na pracę z pomocą pośredniaka?

Wysokie bezrobocie i masowe zwolnienia znacznie zwiększyły rolę urzędów pracy

Kto może liczyć na pracę z pomocą pośredniaka?
Źródło zdjęć: © ˆ pressmaster - Fotolia.com

11.12.2013 | aktual.: 11.12.2013 10:39

*Wysokie bezrobocie i masowe zwolnienia znacznie zwiększyły rolę urzędów pracy. Po oferty zatrudnienia zgłaszają się przedstawiciele niemal wszystkich grup zawodowych. Czy jednak urzędy pracy są w stanie pomóc każdemu? Niestety, nie. *

Michał Kowalski przez pięć lat pracował jako kierownik działu zaopatrzenia w jednej w gdańskich firm. Gdy w ramach redukcji zatrudniania stracił pracę, zarejestrował się w urzędzie pracy.

- I przez trzy miesiące zjawiałem się tam do tydzień, szukając ofert. Niestety, nie było żadnej, która byłaby ciekawa. Najczęściej była to paca na zlecenie, bez umowy, z mizerną stawką godzinową. W końcu za pośrednictwem znajomych sam znalazłem sobie nową pracę - mówi Michał.

Jego przypadek nie jest odosobniony. Według danych Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej średni personel i technicy to 12 proc. wszystkich bezrobotnych. A im bardzo trudno znaleźć odpowiednią pracę za pośrednictwem urzędu. Łatwiej mają robotnicy i rzemieślnicy - a z tych grup wywodzi się najwięcej osób bez pracy - 22 procent. Z kolei najwięcej ofert pracy w urzędach pracy przypada na pracowników usług osobistych i sprzedawców (28 proc.), wspomnianych robotników i rzemieślników (19 proc.), pracowników przy pracach prostych (14 proc.) i pracowników biurowych (13 proc.).

Na znalezienie pracy w urzędzie nie mają co liczyć rolnicy, ogrodnicy, leśnicy, rybacy, kierownicy i wyżsi urzędnicy - liczba ofert dla nich jest mikroskopijna. Firma Sedlak & Sedlak, na podstawie danych z Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej z 2012 r. opracowała informację, z której wynikają ciekawe wnioski. Na 107 tys. zarejestrowanych w urzędach pracowników biurowych przypada prawie 98 tys. ofert pracy, czyli prawie jedna oferta na jednego bezrobotnego. W innych grupach zawodowych jest gorzej. Na 123 tysiące zarejestrowanych operatorów i monterów maszyn i urządzeń przypadało 56 tys. ofert pracy, na 290 tysięcy specjalistów jedynie 53 tys. ofert, a na 320 tys. techników czekało tylko 76 tys. możliwości zatrudnienia. Co bardzo charakterystyczne, oprócz osób o wysokich kwalifikacjach, urzędy pracy nie są w stanie pomóc wszystkim osobom bez jakichkolwiek kwalifikacji. W ubiegłym roku zarejestrowanych zostało ponad 560 tys. osób bez zawodu. Mogli oni liczyć na... 7,5 tys. ofert pracy!

Osobną kwestią jest sama treść ofert pracy. Często zdarza się, że potencjalny pracodawca liczy na to, że za pośrednictwem urzędu pracy trafi do niego pracownik tani, bez wielkich wymagań. Dlatego też proponuje o wiele gorsze warunki zatrudnienia niż gdyby musiał samodzielnie przeprowadzić nabór. Przykłady można mnożyć. Montażysta reklam (zatrudniony za pośrednictwem Powiatowego Urzędu Pracy w Gdyni) może liczyć na umowę na czas określony i 1600 złotych brutto. Ten sam urząd ma także ofertę dla spawacza - 2000 złotych i umowa na czas określony. Dobry spawacz w gdyńskiej stoczni, który samodzielnie znajdzie pracę, może zarobić nawet 6-7 tysięcy złotych.

Urząd Pracy w Warszawie ma z kolei ofertę dla kucharza - umowa na czas określony i 1900 złotych brutto (wśród wymagań jest m.in. biegła znajomość języka wietnamskiego!). Na elektronika czeka z kolei umowa zlecenie i 2000 złotych brutto (według danych statystycznych, średnia pensja takiego specjalisty to około 4 tys. złotych).

Samodzielny księgowy z Białegostoku w tamtejszym Urzędzie Pracy znajdzie ofertę za 1600 złotych, podobnie jak pielęgniarka, kierowca samochodu ciężarowego i kelner. Część z tych ofert jest aktualna od kilku tygodni, czyli chętnych nie ma.

Są jednak i propozycje bardzo dobre - informatyk z Warszawy może skorzystać z pośrednictwa urzędu i zarobić nawet 6,5 tys. złotych brutto. Monter rurociągów z Gdańska może liczyć na 7 tys. złotych na rękę. To jednak bardzo rzadkie przypadki.

GV,MA,WP.PL

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)