Kto na prowincji zarabia najwięcej?
To w tej profesji można najwięcej zarobić na prowincji. Niektórzy przedstawiciele tego zawodu twierdzą nawet, że bardziej im się opłaca praca na wsi lub w małym mieście niż metropolii takiej jak Warszawa.
16.09.2010 | aktual.: 17.09.2010 10:35
* To w tej profesji można najwięcej zarobić na prowincji. Niektórzy przedstawiciele tego zawodu twierdzą nawet, że bardziej im się opłaca praca na wsi lub w małym mieście niż w metropolii takiej jak Warszawa. O kogo chodzi? O stomatologa!*
Dentyści ciągle należą do najlepiej opłacanych zawodów medycznych - w porównaniu do innych profesji ich zarobki rosną najszybciej. Na wsiach i w małych miastach są prawdziwymi krezusami.
- Trudno porównywać zarobki mieszkańców wsi. Są rolnicy, którzy miesięcznie zarabiają na rękę ok. 10 tys. zł. Ale są też tacy, którzy zarabiają ok. 2 tys. zł. Poza tym trudno oceniać ich dochody miesięcznie, bo wiadomo że np. w sezonie zimowym mniej produkują i mniej sprzedają. Na prowincji dobrze zarabiają właściciele firm budowlanych, samorządowcy, no i oczywiście lekarze, których dochody nie są uzależnione od pory roku czy kadencji. W tej grupie prym wiodą stomatolodzy. W bogatszych wsiach, na liście najlepiej zarabiających jest też ksiądz – mówi Tomasz Tarnogórski, doradca personalny, head hunter, ma firmę, która pośredniczy w zatrudnianiu lekarzy, farmaceutów i przedstawicieli medycznych.
Anna, która jest stomatologiem i pracuje w zawodzie od 5 lat, potwierdza: jej bardziej opłacało się zamieszkać w mniejszym mieście. Postanowiła, że otworzy własny gabinet, ale ceny lokali w rodzinnym Gdańsku były astronomiczne. W banku zapewniono ją, że owszem kredyt dostanie, ale nie w tak dużej kwocie. Postanowiła zrobić tak, jak robi wielu innych młodych stomatologów: kupić dom za miastem i urządzić gabinet w piwnicy.
- Kupiłam nieruchomość w Pruszczu Gdański, tam było taniej. Ale reklamuję się w Trójmieście i w Niemczech. Przyjeżdżają do mnie pacjenci z całego regionu. Specjalizuję się też w tzw. stomatologii estetycznej. Mam dużo pacjentów. Wiadomo, że dopiero zaczynam w tej branży i moje zarobki nie są tak duże jak doświadczonych lekarzy, ale nie narzekam. Wystarcza mi na spłatę kredytu, kupiłam dobre auto – mówi Anna Grygier.
Jarzy, dentysta z 15-letnim stażem, mieszka na wsi pod Poznaniem. Przyznaje, że miesięcznie zarabia grubo ponad 10 tys. zł. Żona, nauczycielka w wiejskiej szkole, mówi że nie musiałaby pracować, ale nie chce się nudzić w domu. Poza tym w domu musiałaby słuchać całymi dniami odgłosu borowania no i czułaby się samotna. Małżeństwo nie ma dzieci.
- Gdybym pracował w Poznaniu to na pewno nie zarobiłbym tyle. Musiałbym utrzymywać gabinet, a tu jestem na swoim. Na początku było trudno, bo musiałem kupić sprzęt i wyposażyć gabinet za ok. 50 tys. zł. Ale spłaciłem kredyt, teraz zarabiam na czysto. No prawie, bo jednak kupuję leki, serwisuję urządzenia. Są lepsze miesiące i gorsze. W lecie miałem dużo roboty i dużo zarobiłem również w euro. No ale coś za coś. Nie pojechaliśmy na wakacje – mówi Jarzy Gralczak.
W wielu małych miasteczkach nie ma publicznego gabinetu stomatologicznego. Dentyści przyjmują najczęściej we własnych domach. Niektórzy mają podpisaną umowę z NFZ, inni nie. Twierdzą, że i tak większość pacjentów przychodzi do nich prywatnie. Ponad 60 proc. Polaków nie korzysta z usług publicznej stomatologii. Na 10 tys. osób nie przypada nawet jeden dentysta zatrudniony w państwowym zakładzie opieki zdrowotnej – wynika z danych opracowanych przez specjalistów z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
- Pacjenci uważają, że dentysta lepiej wyleczy ząb prywatnie. Poza tym lista zabiegów finansowanych przez NFZ jest krótka. Pacjenci mówią też, że tak czy siak trafią do prywatnego dentysty. Prawda jest taka, że publiczna stomatologia w Polsce zanika. Z pewnością jednak warto zostać stomatologiem, ale początki bywają trudne. Nie od razu się dobrze zarabia. Nie brakuje stomatologów zarabiających ponad 10 tys. zł netto, są i tacy, którzy otrzymują na rękę ok. 1,5 tys. zł. Nawet, gdy zaczyna się dobrze zarabiać, trzeba spłacać kredyty, inwestować w nowy sprzęt, szkolić się. Warto pamiętać, że nie zawsze wynagrodzenie stomatologa jest adekwatne do jego umiejętności. Czasem pacjenci przepłacają, bo dentysta przyjmuje w gabinecie z marmurowymi kafelkami. A jest kiepskim fachowcem. Zdarza się, że ceny w moim gabinecie są o 50% niższe od cen w Poznaniu czy innych dużych miastach. Ja mam dużo pacjentów, bo jestem tani i solidny - mówi Jarzy Gralczak.
Krzysztof Winnicki