Lekarz Weterynarii o aferze: uduszę za publikację

Minister rolnictwa Marek Sawicki uważa, że nie jest możliwe, aby jeden weterynarz umożliwił sprzedaż aż 200 tys. sztuk nieprzebadanego bydła. Sawicki odniósł się do zatrzymania przez CBA lekarza Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Pruszkowie. Jest on podejrzany o branie łapówek za umożliwienie transportu nieprzebadanego bydła do Holandii, Włoch i na Ukrainę. Tomasz K. przynajmniej od roku fałszował dokumentację. - Ta afera to być albo nie być dla polskiego handlu bydłem, uduszę pana jak coś z tego opublikujecie - przestrzegał tydzień temu reportera TVP Info Główny Lekarz Weterynarii Janusz Związek.

Lekarz Weterynarii o aferze: uduszę za publikację
Źródło zdjęć: © PAP

14.11.2008 | aktual.: 14.11.2008 19:05

Minister rolnictwa zaapelował, aby do sprawy podejść spokojnie, zwłaszcza podczas szacowania liczby zwierząt. Jego zdaniem, podawana w mediach liczba 200 tys. sztuk bydła jest znacznie przesadzona.

Janusz Związek, główny lekarz weterynarii usiłował bagatelizować aferę związaną z polskim eksportem nieprzebadanego mięsa, mówiąc, że nie wpłynie ona na nasz handel. Co innego mówił w ubiegłym tygodniu, kiedy reporter TVP Info przygotowując reportaż zapytał go o ewentualne skutki afery. - To być albo nie być dla polskiego handlu bydłem - przestrzegał wtedy Związek.

Redakcja TVP Info dysponuje nagraniem z ubiegłotygodniowej rozmowy z Januszem Związkiem. Oto co wtedy powiedział: - Jeżeli pan cokolwiek na ten temat opublikuje, to ja Pana uduszę. Z bardzo prostej przyczyny, dlatego, że to jest proszę Pana, mówię szczerze, być albo nie być polskiego handlu bydłem.(...) To jest bardzo trudny temat. Za tym może być natychmiast kontrola nadzwyczajna handlu. Radziłbym się dobrze zastanowić, bo to są nieobliczalne skutki gospodarcze.

TVP Info ujawniła rano aferę związaną z eksportem nieprzebadanego bydła do Holandii, Włoch i na Ukrainę. Na jej trop wpadła CBA, która trzy tygodnie temu zatrzymała transport 200 sztuk bydła na jednej z podwarszawskich stacji benzynowych. Miało ono trafić do holenderskiej firmy Van Kooten. Żadne ze zwierząt nie zostało skontrolowane przed eksportem, choć wymagają tego przepisy unijne.

Tomasz K. w zamian za łapówki nie badał i nawet nie oglądał bydła. Pieniądze wręczała mu Barbara M., właścicielka firmy z Grodziska Mazowieckiego, która wysyłała bydło za granicę.

Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Mateusz Martyniuk potwierdził, że prokuratorzy prowadzą śledztwo przeciwko Tomaszowi K., podejrzanemu o fałszowanie dokumentacji i przyjmowanie łapówek. Wyjaśnił, że z uwagi na dbałość o prawidłowy przebieg postępowania, prokuratura nie ujawnia dalszych informacji.

Piotr Krysiak

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)