Mężczyzna dyskryminowany
"Niestety, jest to praca dla kobiety", słyszy za każdym razem 23-letni Piotr Łuczak, który szuka pracy.
17.09.2007 | aktual.: 17.09.2007 09:52
"Niestety, jest to praca dla kobiety", słyszy za każdym razem 23-letni Piotr Łuczak, który szuka pracy. O dyskryminowaniu pisze "Gazeta Wyborcza".
- Pracuję od 17. roku życia, ale po raz pierwszy zdarzają mi się takie rzeczy - mówi gazecie Piotr. Ma 23 lata, studiuje politologię na AJD. Pracował jako sprzedawca w sklepie, handlował damską odzieżą, był instalatorem, pracownikiem produkcji, ma książeczkę sanepidu, zna język angielski, obsługuje komputer. To jednak potencjalnych pracodawców nie interesuje. - Spławiają mnie już przez telefon - mówi student. - Szukam ogłoszeń typu praca w sklepie, w biurze. Wszędzie już przez telefon mówią mi, że szukają kobiety. Dzwonię nawet pod ogłoszenia, gdzie od razu piszą, że potrzebują kobiety, licząc, że choć na rozmowę mnie zaproszą. To się zdarza bardzo rzadko.
Przy nas dzwoni pod pierwsze z brzegu ogłoszenie: "Panią do handlu zatrudnię". Kobieta od razu mówi, że szuka pani. - Dlaczego? - pyta Piotr. - Słabo pana słyszę, głośno tu, nie mogę teraz rozmawiać - mówi kobieta i się rozłącza. Dzwonimy do niej dzień później. - Dzień dobry, ja w sprawie pracy - mówię. Chodzi o pracę w sklepie spożywczym. Kobieta pyta mnie, czy pracowałam w handlu, czy umiem obsługiwać kasę, czy mam książeczkę sanepidu. Na wszystkie pytania odpowiadam, że nie. - Niech pani przyjdzie jutro na rozmowę - odpowiada kobieta. Przyznaję się, że jestem z "Gazety". Kobieta nie chce się przedstawić, nie chce podać nazwy sklepu. Mówię, o czym piszę, i pytam, dlaczego nie chce zatrudnić mężczyzny. - Kobiety lepiej radzą sobie w takiej pracy, lepiej się w niej sprawdzają - odpowiada. Nie chce rozmawiać dłużej.
- Ja rozumiem, jak mnie spławiają na rozmowie, bo nie mam wystarczających kompetencji. Tyle że nikt nie pyta mnie o umiejętności, o obsługę sprzętów, doświadczenie, umiejętności interpersonalne. Ja wiem, że najlepiej by było, jakbym był młodziutką blondynką z dużymi piersiami i pięcioma językami, ale niestety nie jestem. Mógłbym iść do supermarketu za 3,5 za godzinę, ale to jest wyzysk, a nie praca. Mógłbym też iść do jakiejś fabryki. I byłem. Ważę 50 kilo, po 12 godzinach takiej pracy jestem nieżywy. Nie mogę tak, muszę studiować - mówi Piotr. W ostatnim czasie spławiły go: firma handlująca mapami, sklep z ciuchami, obuwniczy, z ubraniami dziecięcymi.
Grażyna Klamek, wicedyrektorka Powiatowego Urzędu Pracy, mówi gazecie, że jest zdumiona całą tą historią. Twierdzi, że pracodawca nie ma prawa tak dyskryminować kandydata do pracy. Powinien brać pod uwagę umiejętności, kompetencje, kwalifikacje, ale nie płeć. - Reguluje to ustawa. Niestety, pojawiają się ogłoszenia, które sugerują płeć czy np. wiek. Tego nie można robić. Niestety, są takie ogłoszenia w prasie czy np. na słupach. My jako Powiatowy Urząd Pracy takich ogłoszeń nie publikujemy, choć zdarzają się pracodawcy, którzy z takimi do nas przychodzą - mówi gazecie Grażyna Klamek.
Ustawa o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy: Kto ze względu na płeć, wiek, niepełnosprawność, rasę, pochodzenie etniczne, narodowość, orientację seksualną, przekonania polityczne i wyznanie religijne lub ze względu na przynależność związkową odmówi zatrudnienia kandydata na wolnym miejscu zatrudnienia lub miejscu przygotowania zawodowego, podlega karze grzywny nie niższej niż 3000 zł.