Nadal można sprzedać zdychające krowy

Obiad nie smakował? To nie zawsze wina gospodyni

Nadal można sprzedać zdychające krowy
Źródło zdjęć: © Jan Malec / newspix.pl

15.05.2013 | aktual.: 15.05.2013 11:59

Obiad nie smakował? To nie zawsze wina gospodyni. Nie mamy pojęcia, jakie mięso trafia na nasze stoły. Lokalna prasa pełna jest ogłoszeń o skupie tzw. pourazowego – czyli chorego, często zdychającego – bydła. Kupują je nieuczciwi handlarze i odstawiają do zakładów i masarni. Sprawdziliśmy – nie ma problemu, by pozbyć się chorej krowy i jeszcze na tym zarobić.

Każda krowa trafiająca do ubojni powinna być zdrowa – w Polsce prawo zakazuje przyjmowania chorych zwierząt, z których mięso miałoby trafić do zakładów mięsnych. Bydło przed ubojem ma być zbadane przez weterynarza. Jeśli ten stwierdzi, że jest zdrowe – można je ubić i wyrejestrować z systemu Agencji Rynku Rolnego. Są tam wszystkie krowy – zaraz po urodzeniu się je kolczykuje, czyli numeruje.

Chore osobniki nie mogą trafić do ubojni – powinny zostać zutylizowane. Ale na Podlasiu handlarze sami wyszukują słabe, a nawet martwe sztuki, za które płacą chłopom grosze. – Rolnicy mówili nam, że kręcą się tu różni ludzie i kupią krowy, które nie nadają się do ubojni – mówi nam Kamil Stankiewicz z podsuwalskiej ubojni.

Handlarze padliną działają niemal jawnie, ogłaszając się w prasie. „Kupię krowę w każdym stanie”, „Kupię bydło pourazowe”, „Skup bydła urazowego, szybko, sprawnie, gotówka” – takich ogłoszeń jest bez liku w gazetach i internecie.

– Jak krówka zachorowała i szkoda było pieniędzy, żeby ją leczyć, to zawsze można było do takiego zadzwonić, żeby pomógł problem rozwiązać. Zabierał krowę, nawet jak do rzeźni jej już nie chcieli. No i załatwiał wszystkie dokumenty od weterynarza – mówi mieszkanka Raczek na Podlasiu.

Przesadza? Nie! Przekonaliśmy się, gdy sami zadzwoniliśmy pod numer z ogłoszenia. Chcieliśmy sprzedać zdychającą jałówkę: – Jak chora, to cena będzie niższa. Przynajmniej do utylizacji wieźć nie trzeba, problemu się pozbędziecie – przekonywał cynicznie handlarz. Był gotów przyjechać i odebrać chore zwierzę. Zapewniał, że załatwi dokumenty od weterynarza, które pozwolą legalnie wyrejestrować chorą krowę. Co dalej z takim zwierzęciem? – Ja tam nie wnikam, co dalej z tym mięsem robią, ja tylko klasyfikuję – odparł handlarz.

Ale inny nie ukrywał, że chore krowy zabiera do rzeźni. Zmartwił się, że mamy do sprzedania padłe zwierze, bo „przy dzisiejszych aferach, to martwą już strach brać, ale ledwie żywą, czemu nie...”. – Wie Pani, żeby ona chociaż dychała, to chłopaki by ją od razu zabrali i wyrejestrowanie by było i po problemie. Ale martwą to strach brać, bo słyszałem, że prokurator sprawę mięsa i tak już bada – wyznał bez ogródek.

Tak rozmawialiśmy ze sprzedawcami:

Fakt: Dzień dobry. Mam pana numer od sąsiada. Dzwonię, bo mam dwie krowy do sprzedania.

Handlarz: To ja bym przyjechał po te krowy. Tylko proszę powiedzieć, co to za krowy...

Fakt: No ta pierwsza to ekstra, około 500 kilogramów. Ale ta druga to taka słabowita, chorowita. Weterynarz powiedział, że najlepiej ją ubić, czy co...

Handlarz: Sprzedać no... A gdzie te krowy obejrzeć można?

Fakt: W Raczkach. Ale czy jest możliwość, żebyście i tę chorą krowę wzięli?

Handlarz: Jest możliwość. Tylko na miejscu trzeba wszystko uzgodnić. Ale możliwość jest wzięcia obu krów.

Fakt: A za tę chorą to ile zapłacicie, mniej?

Handlarz: Jeżeli krowa jest słabsza i chora to cena jest do uzgodnienia. Jak jest lepsza to od około 5 złotych. A na te chorowite, to wiadomo, nie ma stałej, jednej ceny.

Fakt: Bo tej chorowitej to do rzeźni nie warto chyba wieźć?

Handlarz: A jak ona wygląda? Mocno chuda jest?

Fakt: Nie wiem, ile waży. Może ze 400 kilogramów. Ale chorowała, ostatnio była na antybiotykach...

Handlarz: To może karencja już wyszła.

Fakt: Tego nie wiem.

Handlarz: To zobaczyć trzeba. Dzwońcie wieczorem, to się umówimy.

Fakt: Czyli coś z tą chorą da się zrobić?

Handlarz: Coś zawsze da się zrobić...

Fakt: Czyli da się ją przerobić na kiełbasę, czy coś...

Handlarz: O, to ja już nie wnikam, co dalej z nimi robią.

Fakt: Ale pan wiezie je do ubojni i załatwia te paszporty i inne rzeczy...

Handlarz: Nie wnikam w te interesy... Ale wyrejestrowanie jest.

Fakt: Czyli to załatwiacie?

Handlarz: tak. Wy nie musicie już niczego szukać...

Rozmowa z drugim handlarzem

Fakt: Dzień dobry. Mam pana numer z gazety.

Handlarz: Tak słucham.

Fakt: Jest taki problem. U dziadka jest mocno chora krowa. Ledwie dyszy. Da się ją jeszcze jakoś sprzedać?

Handlarz: Póki nie padła, to wszystko się da. Mogę nawet dziś podjechać i ją obejrzeć, jak to niedaleko.

Fakt: Jesteśmy w Raczkach.

Handlarz: O to blisko. To lepiej szybko, żeby nie zdechła. Bo wie pani, teraz te afery mięsne są, to lepiej, żeby ona jeszcze żywa była.

Fakt: I załatwicie wyrejestrowanie?

Handlarz: No tak. Tylko cena będzie niska. Ale przynajmniej za utylizację nie zapłacicie.

Fakt: To zaraz mąż oddzwoni.

Handlarz: To czekam.

oszustwohandelrolnik
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (12)