Najgorsza inwestycja milionera z Wall Street
Milioner Larry Greenfield, odnoszący sukcesy były trader z Wall Street postanowił zainwestować część zarobionych przez siebie pieniędzy w... poszukiwanie swojej drugiej połówki. Niestety, pomimo wydania blisko 65 tys. dolarów na usługi matrymonialne nadal pozostaje sam. Za swoje niepowodzenia winą obarcza właśnie agencje swatające ludzi.
11.10.2012 | aktual.: 11.10.2012 09:35
Milioner Larry Greenfield, odnoszący sukcesy były trader z Wall Street, postanowił zainwestować część zarobionych przez siebie pieniędzy w... poszukiwanie swojej drugiej połówki. Niestety, pomimo wydania blisko 65 tys. dolarów na usługi matrymonialne nadal pozostaje sam. Za swoje niepowodzenia winą obarcza właśnie agencje swatające ludzi.
47-letni były inwestor, który w przeszłości pracował w Opus Trading, w ciągu ostatnich 12 lat był na ponad 250 randkach. Na przestrzeni tych lat szczęścia szukał za pośrednictwem sześciu różnych agencji matrymonialnych, jednak żadna nie była w stanie mu pomóc.
Jak twierdzi sam zainteresowany, wygórowane żądania finansowe agencji nie idą w parze z osiąganymi przez nie wynikami. Twierdzi, że tylko zdzierają pieniądze.
- Płacisz im 10 tys. dolarów z góry za rok, a oni nie wywiązują się ze swoich zobowiązań. Mówią ci, jak wspaniałą jesteś osobą, mówią ci to, co chcesz usłyszeć.
Poszukuje on kobiety pięknej, szczupłej, inteligentnej, Żydówki, koniecznie z poczuciem humoru i zamieszkałej w Nowym Jorku. Nie chce jednak kobiety dominującej. Jak twierdzi, nie jest złym człowiekiem, nigdy nie był w więzieniu.
Firmy ripostują, że Greenfield chce kobiet, które są poza jego zasięgiem. Powinien obniżyć swoje standardy i nie polegać wyłącznie na pieniądzach przy poszukiwaniu wybranki swojego serca. Maureen Tara Nelson, swatka z Long Island, twierdzi, że wielokrotnie przedstawiała Greenfieldowi dokładnie takie kandydatki, jakie spełniały jego wymagania. Za każdym razem jednak trader znajdował w kobietach jakiś malutki drobiazg, który burzył mu obraz swojego idealnego wyobrażenia.
W wywiadzie dla "New York Post" trader podkreślił, że w Nowym Jorku jest ciężko mu znaleźć kogokolwiek. Poza tym najpierw poświęcił się karierze, a dopiero potem zaczął szukać kobiety.
- Z wielką chęcią zamieniłbym swoje bogactwo na kobietę, która sprosta moim oczekiwaniom. Pracowałbym do końca życia za 50 tys. dolarów rocznie w zamian za dom z białym płotkiem, dwójką biegających po ogródku dzieci i psem - mówi sam Greenfield.
Swatki nie chcą już pomagać Greenfieldowi. Twierdzą, że nie chodzi o pieniądze. I może słusznie, bo nawet zespół The Beatles śpiewał, że za pieniądze nie kupi się miłości.