Nasz malutki Kuwejt

Krajowe wydobycie węglowodorów będzie pokrywało niewielki procent naszego zapotrzebowania. Nie będziemy drugim Kuwejtem, co nie znaczy, że nie warto inwestować w pozyskiwanie ropy naftowej.

Nasz malutki Kuwejt
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

17.09.2010 | aktual.: 17.09.2010 14:12

Krajowe wydobycie węglowodorów będzie pokrywało niewielki procent naszego zapotrzebowania. Nie będziemy drugim Kuwejtem, co nie znaczy, że nie warto inwestować w pozyskiwanie ropy naftowej.

Polska jako jedno ze światowych centrów wydobycia ropy naftowej? To hasło z odległej historii, w które dziś już chyba nikt nie wierzy. Pomimo dużych nakładów finansowych, nie należy liczyć na odkrycie wielkich złóż ropy w naszym kraju.

Polskie rezerwy ropy są bardzo małe - nawet na tle innych krajów Unii Europejskiej. Owszem, bywały czasy, że na naszych terenach koncentrowało się gros światowej produkcji. Było to ponad sto lat temu... Z dużych krajów Wspólnoty tylko Francja ma równie mizerne zasoby.

Teoretyczny potencjał

Zdaniem specjalistów, na wielkie odkrycia klasycznych złóż ropy w naszym kraju nie ma raczej co liczyć. - Polska jest dość gruntownie przebadana przez geologów. Oczywiście może się zdarzyć sytuacja, że jakieś złoże zostanie jeszcze odkryte, ale jego wielkość nie będzie szokowała - mówi geolog Adam Szczypiorski.

- Co prawda, teoria mówi, że w takim kraju jak nasz powinny być zlokalizowane złoża zawierające 200-300 mln ton, a więc znacznie więcej niż dotychczas zlokalizowano, ale to tylko zasoby teoretyczne. Gdyby teoria nie rozmijała się z praktyką, to wówczas maleńki Kuwejt z pewnością nie byłby jednym z największych eksport terów ropy na świecie - zauważa nasz rozmówca.

I przypomina historię sprzed kilku lat, kiedy to o wielkich zasobach mówił ówczesny poseł Zygmunt Wrzodak. Znany z radykalnych wystąpień poseł grzmiał, że tej ropy nie wiedzieć dlaczego się nie wydobywa. Mimo upływu czasu, te "bogactwa" nadal zalegają pod ziemią...

Szczypiorski dodaje jednak - już całkiem serio - że opłacalne w eksploatacji złoża ropy nadal będą w kraju odkrywane. Jego słowa potwierdzają ostatnie doniesienia z Bieszczad. Jeszcze niedawno Państwowy Instytut Geologiczny szacował, że zasoby ropy w tamtejszym złożu to około 21,5 mln ton. Jednak jak wynika z raportu brytyjskiej spółki Gafney Cline & Associates, potencjał wydobywczy złóż ropy naftowej w polskich Bieszczadach jest dużo wyższy niż początkowo szacowano.

Według dokumentu, zasoby bieszczadzkiej ropy przynależące do spółki Aurelian Oil&Gas wynoszą od 89 do 131 milionów baryłek. Wynika z tego, że łączna pojemność złóż może przekroczyć 0,5 mld baryłek, czyli około 68 mln ton. To cztery razy więcej niż według szacunków PIG.

Raport przygotowano na zlecenie spółki Aurelian Oil&Gas, która posiada 25-proc. pakiet udziałów w bieszczadzkich koncesjach. Udział EuroGas Polska w tych samych złożach wynosi 24 proc. Większościowym udziałowcem jest PGNiG, które posiada 51 proc. udziałów.

Na lądzie, na morzu

Prywatne firmy to jednak mali gracze na rynku węglowodorów. Prym wiedzie Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo oraz Grupa Lotos. To pierwsze opanowało ziemię, ta druga podbija morza.

Jak przyznaje sam zarząd PGNiG-u, wydobycie gazu ziemnego i ropy naftowej jest jednym z kluczowych czynników zapewniających Grupie Kapitałowej PGNiG konkurencyjną pozycję na rynku gazu.

- Ropa nie podlega żadnym obostrzeniom administracyjnym. Jest więc sprzedawana po cenach rynkowych - mówi prezes PGNiG-u Michał Szubski. Stanowi więc liczący się składnik finansów Grupy. Wystarczy policzyć.

PGNiG wyprodukowało w ubiegłym roku około 500 tys. ton ropy. To około 3,7 mln baryłek surowca. Oznacza to przychody ze sprzedaży na poziomie 260 mln dolarów (przyjmując średnią cenę baryłki na poziomie 70 dolarów). Nawet stosunkowo niewielkie ilości ropy mają więc dużą wartość nieobojętną dla bilansu wielkiej firmy.

Gaz ziemny i ropa naftowa są produkowane w dwóch oddziałach PGNiG-u - w Sanoku oraz w Zielonej Górze. 67 polskich kopalń zlokalizowanych jest głównie na Podkarpaciu i wzdłuż linii Odry. Gaz i ropa traktowane są nierozdzielnie, ponieważ często bywa tak, że w jednej kopalni produkuje się oba rodzaje węglowodorów.

Jak mówi prezes Szubski, spółka będzie czyniła starania, by zwiększyć produkcję ropy. Pierwszym krokiem ma być uruchomienie kopalni nafty Lubiatów-Międzychód-Grotów.

- Prace na złożu Lubiatów-Międzychód-Grotów przebiegają szybciej niż harmonogram - twierdzi Szubski. - Możliwe jest ich zakończenie o rok wcześniej niż planowano, czyli pod koniec 2012, a to by oznaczało podwojenie naszego wydobycia ropy naftowej ze złóż krajowych już w 2013 roku i spełnienie jednego z celów strategicznych.

PGNiG-owi sprzyja także sytuacja finansowa. Dobre wyniki finansowe w pierwszym kwartale oznaczają, że nie ma problemu ze znalezieniem środków na konieczne inwestycje, a trzeba wiedzieć, że na wydobycie mają pójść setki milionów złotych.

Drugim potentatem - jak na warunki krajowe - jest Grupa Lotos, która skupiła się na podmorskiej eksploatacji węglowodorów.

Prezes firmy Paweł Olechnowicz wielokrotnie przypominał, że posiadanie własnych zasobów surowca to kluczowa sprawa. Ramieniem wydobywczym Lotosu jest Petrobaltic. Spółka ta operuje na polskim obszarze morskim obejmującym ok. 29 tys. km kw. Koncesje Lotosu Petrobaltic na poszukiwanie i rozpoznawanie złóż kopalin obejmują osiem obszarów o łącznej powierzchni ponad ośmiu tys. km kw., leżących głównie we wschodniej części obszaru morskiego naszego kraju.

Petrobaltic ma też koncesje na wydobywanie kopalin ze złóż B3, B4, B6 i B8. Aktualnie eksploatowane jest złoże ropy naftowej B3, a na złożu B8 prowadzone są przygotowania do eksploatacji. Roczne wydobycie to około ćwierć miliona ton. Ambitne plany Lotosu zmierzają do znacznego zwiększenia tego wydobycia.

Docelowo już w 2012 roku Lotos chciałby, aby własna ropa pokrywała mu około 10 proc. zdolności przerobowych. Oznacza to wydobycie na poziomie miliona ton surowca. To nie koniec. W 2015 roku własna ropa ma pokrywać aż 20 proc. zdolności przerobowych. Czy to realne?

- Wierzę, że tak - zapewniał po wielokroć prezes Olechnowicz. Warto dodać, że pojęcie "własna ropa" jest dość szerokie. Jeśliby plany Lotosu miały się ziścić w oparciu tylko o nasze krajowe złoża, byłyby mało realne. Polskie firmy powoli jednak wychodzą poza granice kraju.

Wiercimy u obcych

Ropa ze względu na stosunkową łatwość transportu jest surowcem wygodnym w obrocie handlowym. W perspektywie kilku lat realne jest więc, że nasze firmy znacznie zwiększą wydobycie ropy, choć trzeba się liczyć z tym, że będzie to surowiec wydobywany w innych krajach.

- Bierzemy udział w licznych przetargach. Mamy ambitne plany - mówi Waldemar Wójcik, wiceprezes PGNiG-u ds. górnictwa naftowego.

Kluczową spółką w tej dziedzinie jest PGNiG Norway. Posiada ono 15 proc. udziałów w trzech obszarach koncesyjnych obejmujących złoża Skarv i Snadd. Udział spółki w złożach (Skarv, Snadd i Idun) wynosi 12 proc. Jest to jeden z największych projektów inwestycyjnych w Norwegii. W ramach projektu zostanie wykonanych 16 odwiertów, w tym siedem do eksploatacji ropy, pięć - gazu ziemnego i cztery odwierty iniekcyjne (do zatłaczania). W późniejszej fazie odwierty iniekcyjne zostaną przekształcone w gazowe otwory eksploatacyjne w celu pełnego wyeksploatowania złoża. Rozpoczęcie wydobycia przewiduje się w 2011 roku.

Od lutego 2010 roku PGNiG Norway ma status operatora na Norweskim Szelfe Kontynentalnym, w związku z czym spółka może ubiegać się o operatorstwo zarówno na obecnych, jak i nowych koncesjach. Przyznanie statusu operatora nastąpiło w wyniku procesu prekwalifikacji, obejmującego m.in. analizę kompetencji PGNiG Norway w zakresie prowadzenia prac poszukiwawczo-wydobywczych. To nie jedyne zagraniczne prace PGNiG-u. Spółka obecna jest także w Danii, w Libii i Egipcie.

Na Norwegię postawił także Lotos. Spółka Lotos Exploration and Production Norge z siedzibą w Stavanger w Norwegii rozpoczęła swoją działalność już we wrześniu 2007 roku. Działalność spółki może zaowocować pozyskaniem ropy z tego obszaru już w 2010 roku.

Mimo że zagraniczne spółki naszych potentatów stawiają pierwsze kroki, to, zdaniem specjalistów, dobrze, że w ogóle są. Nawet jeśli ilości ropy nie będą szokowały, to firmy zdobędą cenne doświadczenie. W przyszłości może to zaowocować większymi i bardziej zyskownymi kontraktami.

Dariusz Malinowski

licencjapaliwapolska
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)