Nie do wiary! W pasztetach mniej mięsa niż w karmie dla psów
Psy i koty jedzą lepiej od ludzi! W karmie dla zwierzaków możemy znaleźć więcej mięsa i składników odżywczych niż w tanich pasztetach, często będących papką MOM, czyli zmielonych odpadków, do tego nafaszerowanego chemią.
Pasztety kupowane w marketach za 1,6 lub 2 zł w niczym nie przypominają tradycyjnych produktów. Podstawowym mięsnym składnikiem „przysmaku” jest MOM, czyli mięso oddzielane mechanicznie od kości. Dużo w tym samych skórek oraz tłuszczu.
Jeśli ma się mocną lupę na opakowaniu można wyczytać procentowy skład. Np. na pasztecie z indyka jednej z tanich firm – samej masy mięsnej jest zaledwie 8 proc. Resztę składu wypełnia kasza, woda, białko sojowe oraz cała lista dodatków konserwujących, bo MOM bardzo szybko się psuje. Już po kilku godzinach pozostawiony otwarty, czernieje, cuchnie i nie nadaje się do jedzenia.
Koty i psy jedzą lepiej. W puszkach z karmą znajduje się znacznie więcej prawdziwego mięsa. W konserwie dla psa znanej firmy 45 proc. składu stanowi mięso, natomiast w przysmaku dla kota za niecałe 2 zł, mięsa i produktów zwierzęcego jest aż 70 proc. W Polsce nie ma niestety norm na produkcję pasztetu. To od producentów zależy jakie receptury stosują. Instytucje - takie jak np. Inspektorat Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych bada czy zawiera dozwolone substancje i czy skład produktu zgadza się z opisem na opakowaniu. Podczas ostatnich kontroli jedna trzecia zbadanych pasztetów miała zafałszowany skład. - Nie było na nich wszystkich wykorzystanych przy produkcji składników, np. skórek, glutaminianu sodu. Miały też dłuższy termin przydatności niż wynikało to z dokumentów zakładowych – stwierdza Izabela Zdrojewska, rzecznik IJHARS.
Dziś w Fakcie polecamy też: Ojciec Madzi w Polsce. Najpierw piknik, potem wizyta w sądzie