Nie warto zapominać o Portugalii

Dzisiaj na rynek napłynęły dwie ważne informacje z Portugalii, które w natłoku emocji związanych z interwencją w Libii i sytuacją w japońskich reaktorach atomowych, mogły umknąć uwadze inwestorów. Tymczasem mogą one wskazywać na to, że sytuacja w tym kraju jest coraz bardziej chwiejna.

Nie warto zapominać o Portugalii
Źródło zdjęć: © DM BOŚ

21.03.2011 | aktual.: 21.03.2011 17:31

Dzisiaj na rynek napłynęły dwie ważne informacje z Portugalii, które w natłoku emocji związanych z interwencją w Libii i sytuacją w japońskich reaktorach atomowych, mogły umknąć uwadze inwestorów. Tymczasem mogą one wskazywać na to, że sytuacja w tym kraju jest coraz bardziej chwiejna.

A wszystko zaczęło się 11 kwietnia b.r. Wtedy to portugalski minister finansów, który coraz bardziej „czuł na sobie” oddech zagranicznych spekulantów, zaproponował dodatkowe cięcia wydatków budżetu, które w tym roku miałyby zmniejszyć deficyt o dodatkowe 0,8 proc. PKB. Te działania miałyby pokazać inwestorom, że Lizbona jest zdeterminowana ciąć wydatki i za wszelką cenę będzie bronić się przed przyjęciem pożyczki na warunkach Berlina. Inwestorzy nie powinni jednak zapominać o tym, że rząd Jose Socratesa nie ma większości w parlamencie, a przeciętni obywatele coraz gorzej reagują na kolejne pomysły „zaciskania pasa”. O tym, że opozycyjni socjaldemokraci z PSD zaczynają umiejętnie wykorzystywać ten fakt, wspominałem już w ubiegłym tygodniu. Rynek miał jednak nadzieję, że uda się znaleźć pewien kompromis. Dzisiejsze słowa Pedro Passosa Coelho, iż jego ugrupowanie nie poprze dodatkowych cięć wydatków pokazują, że może być on trudny do osiągnięcia. W efekcie premier Socrates postawił sprawę jasno – albo reformy,
albo podaję się do dymisji. Nie trzeba chyba zbytnio tłumaczyć, co by się stało, gdyby rząd Portugalii faktycznie upadł i zostały rozpisane wcześniejsze wybory. Lizbona na 99 proc. zostałaby zmuszona do poproszenia o zagraniczne wsparcie finansowe, co mogłoby w krótkim okresie stać się świetną pożywką do gwałtownej korekty euro na rynkach światowych.

Zresztą krótką „próbkę” tego mieliśmy już dzisiaj, kiedy to notowania w ciągu kilku minut spadły z okolic 1,4202 (po ustanowieniu nowego lokalnego szczytu) w rejon 1,4140. Później rynek wrócił w okolice szczytu na 1,42, ale nie zdołał już wyjść wyraźnie powyżej. Nie pomogły w tym nawet słowa szefa Europejskiego Banku Centralnego, który stwierdził, że od ostatniego posiedzenia „warunki rynkowe” nie uległy zmianie i istnieje ryzyko dalszego narastania presji inflacyjnej. Tyle, że J.C.Trichet nie dał rynkom podpowiedzi, ile podwyżek stóp procentowych może mieć miejsce w tym roku (a ta kwestia zaprząta coraz bardziej uwagę inwestorów). A wracając do tematu Portugalii – temat ten prędzej czy później „zmaterializuje” się w notowaniach euro…

Rynki finansowe cały czas spoglądają też na Libię, licząc na szybkie zakończenie konfliktu. To może być nieco błędne założenie, zwłaszcza, że nikt tak naprawdę nie wie, kto miałby rządzić po Kaddafim. Sami rebelianci z Bengazi wydają się być słabi i nie dają gwarancji, że Libią nie zaczną wstrząsać ruchy „odśrodkowe”. Oby się nie okazało, że Libia stanie się dla zachodniego świata „ekonomicznym Afganistanem”. Poza tym cały czas mamy ryzyko w Bahrajnie (konflikt szyitów z sunnitami), może przełożyć się na coraz większe dyplomatyczne tarcia pomiędzy Arabią Saudyjską, a Iranem. Niespokojnie jest także w Jemenie i Syrii. To wszystko sprawia, że trudno jest liczyć na wyraźniejszy spadek cen ropy, a tylko wtedy możnaby mówić o rzeczywistej poprawie nastrojów na rynkach finansowych. Tym samym reguła – droższa ropa, to słabszy dolar – będzie nadal obowiązywać.

W kraju złotego nieco wsparły dane o bilansie płatniczym w styczniu, który okazał się lepszy od prognoz (deficyt wyniósł 930 mln EUR zamiast spodziewanych 1242 mln EUR). Rynek jednak obawia się ryzyka przeszacowania deficytu za 2010 r., o której to możliwości mówiło się dzisiaj w kuluarach. Tym samym umocnienie złotego nie jest na tyle duże, aby można było mówić o trwałym sforsowaniu kluczowych poziomów – tj. 4,03-4,04 zł za euro i 3,14 zł za franka.

EUR/USD: Strefa 1,4121-57 jest obecnie silnym wsparciem. Dopóki to się nie zmieni, to szanse na atakowanie rejonu oporu 1,4247-81 w perspektywie najbliższych dni, są cały czas duże. Natomiast złamanie 1,4121 otworzyłoby drogę do spadku w okolice 1,4037 (szczyt z 7 marca b.r.).

Sporządził: Marek Rogalski – analityk DM BOŚ (BOSSA FX)

| Powyższy materiał nie stanowi rekomendacji w rozumieniu rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczących instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców ( Dz.U. nr 206 z 2005 roku, poz. 1715). Nie jest również tekstem promocyjnym Domu Maklerskiego BOŚ S.A. Pełny raport można znaleźć pod adresem www.bossa.pl/analizy. |
| --- |

Źródło artykułu:Dom Maklerski BOŚ
złotydolarwaluty
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)