Nie wypijesz piwa na bulwarach i nie obejrzysz reklamy piwa. Trwają prace nad surowymi przepisami
Ministerstwo Zdrowia prowadzi prace nad przepisami, które wprowadzą całkowity zakaz picia alkoholu w miejscach publicznych. Poza tym, że projekt rozwiązuje dylemat legalności picia na warszawskich bulwarach, zakłada też dalsze ograniczenia w reklamie piwa. Producenci "złotego trunku" negują związek między ograniczeniem emisji reklam a spożyciem alkoholu. Ich zdaniem reklamy "kształtują pozytywna kulturę piwną".
05.10.2017 | aktual.: 06.10.2017 07:15
Zgodnie z propozycją zmian w Ustawie o wychowaniu w trzeźwości, legalnie będzie można pić alkohol jedynie w miejscach do tego wyznaczonych. Obecnie obowiązujące przepisy zawierają katalog miejsc, w których jest to zabronione. Na liście znajdują się m.in. ulice, place, parki, domy studenckie, szkoły, środki transportu publicznego (z wyjątkiem wagonów restauracyjnych pociągów, ale i tam pracownik Warsu zaproponuje nam najwyżej piwo do 4,5 proc. zawartości alkoholu).
Nowe przepisy mają zakończyć spory interpretacyjne co do tego, gdzie jeszcze pić można, a gdzie granica się kończy. Najgłośniejsza sprawa dotyczyła picia alkoholu na betonowych schodach na Bulwarze Flotylli Wiślanej w Warszawie. Po tym, jak aktywista miejski Marek Tatała odmówił przyjęcia mandatu, sprawa trafiła najpierw do sądu rejonowego, później okręgowego. Wreszcie przyjrzał się jej Sąd Najwyższy, który orzekł, że bulwar Flotylli Wiślanej to nie ulica, więc nie obowiązuje tam ustawowy zakaz spożywania alkoholu.
Jednym słowem - nowe przepisy wprowadzą zakaz picia w miejscach publicznych z wyjątkiem tych, w których jest to wyraźnie dozwolone.
- Konieczność wprowadzenia skutecznych działań mających na celu zmniejszenia spożycia alkoholu wynika z wielkości spożycia napojów alkoholowych w Rzeczypospolitej Polskiej, przewyższającej średnią wielkość spożycia alkoholu w krajach Unii Europejskiej. Z szacunków Światowej Organizacji Zdrowia wynika, że wielkość spożycia napojów alkoholowych w Polsce będzie rosła – takie niepokojące dane możemy wyczytać w "Informacji o przyczynach i potrzebie wprowadzenia rozwiązań planowanych w projekcie", która pod koniec września zawisła na stronach Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Zobacz też:
Ograniczenie reklam – w praktyce eliminacja?
Arsenał "skutecznych działań", które mają być podjęte dla podratowania zdrowia Polaków, jest szerszy. Zakłada, że reklamy piwa będą mogły być emitowane tylko między 23.00 a 6.00 rano. Sprzeciw wobec takiego rozwiązania zgłosił Związek Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego w Polsce – "Browary Polskie", który w ograniczeniu widzi de facto wprowadzenie zakazu reklamy.
Zdaniem Związku ograniczenie godzin emisji to rozwiązanie fasadowe, które nie daje szans na rozwiązanie problemu alkoholizmu.
"Zdecydowana większość społeczeństwa konsumuje alkohol w sposób rozważny i umiarkowany. Problem osób nadużywających alkoholu dotyczy kilku procent dorosłej populacji, która sięga przede wszystkim po alkohole mocne, a nie piwo" - czytamy w oświadczeniu na stronie internetowej Związku.
Związek Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego podkreśla, że już dziś polskie ustawodawstwo w zakresie reklamy piwa należy do jednych z najbardziej restrykcyjnych w Unii Europejskiej.
"W większości państw nie ma w tym względzie żadnych ograniczeń, względnie są one znacznie mniejsze niż w Polsce. W naszym kraju obowiązują zarówno ograniczenia godzinowe, w których możliwa jest emisja reklam (pomiędzy godz. 20.00 a 6.00) oraz ograniczenia dotyczące treści reklam. Ponadto, branża piwowarska w Polsce stosuje szereg dobrowolnych ograniczeń, przede wszystkim w celu wzmocnienia ochrony nieletnich i przeciwdziałania nieodpowiedzialnej konsumpcji alkoholu przez kobiety w ciąży i kierowców. Dalsze ograniczenia są bezzasadne i nie przyniosą zakładanych efektów" napisano w oświadczeniu.
PARPA: reklamy utrwalają pozytywne skojarzenia z alkoholem, a to groźne dla młodzieży
Zapytaliśmy Katarzynę Łukowską, zastępcę Dyrektora Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, czy ograniczenie reklam faktycznie może przynieść ograniczenie problemu alkoholowego – jeśli prawdą jest, że dotyczy on ledwie kilku procent dorosłej populacji.
- 2,4 proc. Polaków to osoby uzależnione od alkoholu, 9,5 proc. nadużywa go . Daje to ponad 11 proc. populacji, więc fragment oświadczenia, w którym mowa jest o kilku procentach, nie jest prawdziwy – mówi Łukowska powołując się na raport EZOP z 2012. Tłumaczy, że sama edukacja nie wystarczy, by skutecznie ograniczyć spożycie i problemy alkoholowe. Potrzebna jest reglamentacja dostępu do napojów alkoholowych.
Wspomina o opisanej w psychologii "teorii oczekiwań”, która zakłada, że im więcej pozytywnych oczekiwań wobec alkoholu mają ludzie, tym więcej go spożywają.
- Ta teoria jest silnie powiązana ze spożyciem przez młodych ludzi. Wyobraźmy sobie dwunastolatka, który codziennie widzi, jak mama po powrocie z pracy nalewa sobie czerwone wino, siada w fotelu i wzdycha, że nareszcie może się zrelaksować. W głowie dziecka buduje się skojarzenie, że alkohol jest dobry, bo pomaga odpocząć – wyjaśnia.
Zwraca uwagę na popularny w dyskusji argument, że przecież reklamy alkoholu nie są adresowane do dzieci. - To prawda, ale występują w nich dorośli, którzy są atrakcyjnym modelem dla dziecka. Dzieci do około 8-9 roku życia zazwyczaj mają negatywne oczekiwania wobec alkoholu, a później on się zmienia pod wpływem tego, co widzą w reklamie i wokół siebie - stwierdza.
Kaloryczność alkoholu do wglądu
Ministerstwo chce też zakazać wprowadzania do obrotu alkoholu w postaci proszku, kryształu, żelu lub pasty. Na etykietach piwa i napojów o zawartości alkoholu powyżej 1,2 proc. producent będzie musiał podać wykaz składników oraz informację o wartości odżywczej i energetycznej.
Sprzedawca miałby być zobowiązany, a nie tylko "uprawniony" - jak obecnie - do zażądania dokumentu stwierdzającego wiek nabywcy napoju alkoholowego, gdy ma wątpliwości co do tego, czy jest on pełnoletni.