Niebawem może zabraknąć lekarzy. Jak uniknąć medycznej katastrofy?
Już za kilka lat, aby dostać się do lekarza możemy czekać w kolejce jeszcze dłużej niż obecnie. Niż demograficzny daje o sobie znać – większość lekarzy to osoby powyżej 45 roku życia.
17.03.2014 | aktual.: 19.03.2014 08:20
Już za kilka lat, aby dostać się do lekarza możemy czekać w kolejce jeszcze dłużej niż obecnie. Niż demograficzny daje o sobie znać - większość lekarzy to osoby powyżej 45 roku życia. Należy też pamiętać, że spora część z nich wyjechała jakiś czas temu zagranicę i... nie planuje powrotu. No chyba jedynie, gdy liczba lekarzy w Polsce drastycznie spadnie – wtedy zawód ten będzie z pewnością bardzo dobrze płatny.
Pomysł Ministerstwa Zdrowia
W celu skrócenia kolejek i poprawy sytuacji pacjentów Ministerstwo Zdrowia zaapelowało o ograniczanie czasu pracy lekarzy i zakaz ich konkurencji. Naczelna Izba Lekarska tłumaczy jednak, że co prawda nie sprzeciwiają się ograniczeniu czasu ich pracy, bo chcieliby pracować w jednej placówce służby zdrowia w takim wymiarze godzin, w jakim pracują osoby wykonujące inne zawody, ale trudna sytuacja – ogromne, niezaspokojone potrzeby konsultacji specjalistycznych ze strony pacjentów i niesprawny system ochrony zdrowia, wymusza konieczność leczenia chorych po godzinach pracy lub w kilku placówkach. Wprowadzenie limitów czasu pracy lekarzy groziłoby katastrofą.
- Wprowadzenie takich ograniczeń przy fatalnie działającym systemie opieki zdrowotnej wydłużyłoby kolejki do specjalistów i oczekiwanie na zabiegi bądź operacje nawet dwukrotnie. By skrócić kolejki i pomóc pacjentom, należy wprowadzić rozwiązania systemowe. W tej chwili lekarze, by leczyć wszystkich chorych muszą pracować więcej. To sytuacja wprost wynikająca z Kodeksu Etyki Lekarskiej, który nakazuje lekarzom stawianie sytuacji chorego ponad wszystko. Gdyby lekarze mieli pracować 40 godzin tygodniowo, czyli średnio tyle, ile każdy przeciętny Polak, wielu chorych zostałoby pozbawionych pomocy – mówi Maciej Hamankiewicz, Prezes Naczelnej Izby Lekarskiej.
Według raportu Polskiej Akademii Nauk oraz Ośrodka Studiów, Analiz i Informacji NIL, sporządzonego za 2012 rok na podstawie badania wśród blisko 1 tysiąca lekarzy, dwie trzecie lekarzy pracowała w więcej niż jednej placówce służby zdrowia (63 proc.). Praktykę prywatną jako jedyne miejsce pracy wybrało w 2012 roku 6 proc. lekarzy. Dla większości lekarzy prywatna praktyka jest drugorzędnym miejscem wykonywania zawodu. Jedynie 34 proc. zadeklarowało, że własna praktyka zajmuje im ponad 75 proc. czasu pracy.
Wprowadzenie powszechnego zakazu konkurencji dla lekarzy może również nie poprawić sytuacji chorych w obecnym systemie. Polskie prawo przewiduje zakaz konkurencji w sytuacji wynikającej wprost z ochrony interesów pracodawcy, co powoduje, że taki zakaz w większości przypadków mógłby być nieważny. - W jaki sposób miałby być chroniony interes pracodawcy, gdyby ten miał zakazać pracy lekarzowi, który praktykuje w szpitalu w Warszawie i w przychodni w Piasecznie, bądź ma podpisane umowy ze szpitalem w Łodzi i z prywatną łódzką kliniką? Zakaz konkurencji miałby sens w dobrze działającym systemie ochrony zdrowia i po odpowiednich zmianach w prawie – mówi prezes Hamankiewicz.
Naczelna Izba Lekarska podkreśliła przy tym bezwzględnie, że lekarzy – jak wszystkich – obowiązuje prawo i lekarze muszą respektować podpisane umowy oraz należycie wypełniać swoje obowiązki wobec pacjentów i placówek, w których są zatrudnieni. Aby skrócić kolejki do specjalistów proponuje w zamian zwiększenie limitów przyjęć na studia medyczne i zachęcenie uczniów do wyboru zawodu lekarza poprzez różne bonusy finansowe i wymiany zagraniczne.
- Nasza uczelnia intensywnie rozwija badania naukowe, czego dowodem są jej czołowe pozycje w rankingu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz liczne wyróżnienia dla pracowników. Gdański Uniwersytet Medyczny stale modernizuje bazę dydaktyczną i kliniczną. W 2011 roku zakończyła się budowa Centrum Medycyny Inwazyjnej, które posiada część dydaktyczną, na którą składa się audytorium z 288 miejscami dla słuchaczy oraz sale seminaryjne. GUMed prowadzi także aktywną wymianę międzynarodową w ramach „Lifelong Learning Programme” oraz uczestniczymy w pracach sieci uniwersytetów bałtyckich Baltic Sea Region University Network i sieci instytucji ScanBalt oraz mają dostęp do nowoczesnej biblioteki naukowej – tłumaczy Natalia Wosiek, rzecznik prasowy Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
Tylko wybrane specjalności
Jednak rozwój kształcenia studentów to jedno, bowiem, aby zostać studentem uczelni medycznej trzeba się nie mało natrudzić. Świadczy o tym choćby niska liczba miejsc na kierunkach lekarskich. W roku akademicki 2013/2014 wynosiła ona kolejno, 37 na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym, 51 na Uniwersytecie Medycznym w Białymstoku, 42 w Collegium Medicum Uniwersytetu Mikołaja Kopernika im. Ludwika Rydygiera w Bydgoszczy, 28 na Śląskim Uniwersytecie Medycznym w Katowicach, 25 na Uniwersytecie Medycznym we Wrocławiu, 97 na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym, 24 na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi, 42 na Uniwersytecie Medycznym w Lublinie, 34 w Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego i 51 na Uniwersytecie Medycznym im. K. Marcinkowskiego w Poznaniu. Łącznie na studiach dziennych było ich w roku akademickim 2013/2014 – 3107. Spada również liczba rezydentur – miejsc, które są finansowane przez państwo. Nie zmniejszyła się za to liczba chętnych, którzy marzą o zawodzie lekarza. - Gdański Uniwersytet Medyczny nie
zanotował spadku osób chcących rozpocząć studia na naszej uczelni. Dane z rekrutacji są porównywalne z poprzednimi latami – zapewnia rzeczniczka GUM-edu.
Niestety większość studentów wybiera te same specjalizacje, co wiąże się z tym, że na niektórych brakuje chętnych. Powodem są niskie wyceny procedur w niektórych dziedzinach lekarskich. Dużym echem odbiło się m.in. zmniejszenie w ubiegłym roku wyceny świadczeń pediatrycznych. Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku geriatrii. Specjalności te nie dają możliwości dobrego zarobkowania, są więc przez studentów zwyczajnie pomijane. Wciąż najchętniej wybieramy takie specjalności, jak lekarska i dentystyczna, które są bardziej opłacalne. - W ubiegłym roku największą popularnością cieszył się kierunek lekarsko-dentystyczny, gdzie o jedno miejsce ubiegało się prawie 31 kandydatów, oraz kierunek lekarski – 16 kandydatów na jedno miejsce. Najmniejszą kierunki: Zdrowie Środowiskowe i Zdrowie Publiczne I stopnia stacjonarne – przyznaje Natalia Wosiek.
Jakość na pierwszym miejscu
Najprostszym rozwiązaniem wydaje się więc sprowadzenie lekarzy z zagranicy. Jednak, przykładowo, anestezjolog we Francji zarabia nawet trzy razy więcej niż w Polsce. Zabieg ten może okazać się więc mało efektywny. W dodatku tracą na tym nie tylko pacjenci, im więcej lekarzy z doświadczeniem tym lepiej dla młodej kadry, która może brać z nich przykład i uczyć się zawodu.
AB,AS,WP.PL